Lugano – perła południowej Szwajcarii

piątek, czerwca 19, 2015 Kasia na Rozdrożach 26 Comments

Największa zaleta Szwajcarii? Większość mieszkańców stwierdziłaby najprawdopodobniej: wysoka jakość życia i bliskość natury.  Z kolei osoby będące przejazdem kochają ja przede wszystkim za niesamowite krajobrazy. Z samiutkiej północy na południe dojedziemy (pociągiem!) w trochę ponad 4 godziny, czyli teoretycznie w jeden dzień możemy wykąpać się w Bodeńskim i takim na przykład Lago Maggiore. Albo leżącym obok Lago Maggiore Lago di Lugano. A miedzy kąpielami zaliczyć jeszcze jakiś górski trekking.
My z północy chętnie opowiadamy o śródziemnomorskim klimacie panującym nad Jeziorem Bodeńskim (nawet, jeśli ten klimat panuje przede wszystkim w naszych sercach).  Południu trzeba przyznać, że oni ten klimat naprawdę mają.  Okazałe palmy w każdym ogródku, egzotyczne kwiaty, które przetrwają tylko w cieplejszych klimatach oraz powiew włoskiego „dolce far niente”. Bo Lugano to takie małe Włochy. Leżą kawałeczek od włoskiej granicy, we włoskojęzycznym kantonie Ticino (my z północy mówimy Tessin). I może niezłym pomysłem byłoby odwiedzenie południowej Szwajcarii podczas pobytu we Włoszech? Jeśli zatrzymacie się w takim Cannobio nad Lago Maggiore (tam moja mała siostra zostawiła serce i jeszcze nie miała okazji odebrać), w kilka minut dostaniecie się do szwajcarskiego Locarno nad tym samym jeziorem bądź właśnie do Lugano nad jeziorem Lugano. Powód? Szwajcarskie ceny oczywiście. Jeśli jednak będziecie chcieli zatrzymać się w samym Lugano, zaraz obok dworca kolejowego znajduje się jednogwiazdkowy (!) hotel/hostel Montarina. Zwykłe pokoje lub sale wieloosobowe, pokaźny basen na świeżym powietrzu, piękne budynki i piękne otoczenie. Polecam z całego serca, może w którymś kolejnym wpisie pokażę jeszcze kilka zdjęć? A jeśli chcecie zobaczyć to teraz, zajrzyjcie do wujka gugla.
Do Lugano dotarłam w piątek wieczorem. Po pracy w Zurychu wsiadłam do pociągu i po niecałych 3 godzinach wylądowałem wśród palm. Pierwszy posiłek? Ogromny kawał gorącej margarity zakupiony zaraz w kiosku przy dworcu – od razu widać, że Włochy niedaleko. Samo Lugano położone jest na wzgórzach otaczających jezioro o tej samej nazwie. Bardzo te wzgórza praktyczne, dzięki nim wiele mieszkańców może pochwalić się fantastycznym widokiem z okna. Wzgórza oznaczają jeszcze coś: zawsze mamy albo pod górkę, albo z górki, ale akurat w Szwajcarii nie jest to niczym specjalnym. Problemem jest tylko, że uliczki chętnie kończą się w najmniej oczekiwanych miejscach, a zejście ze wzgórz w stronę wody jest nagle zablokowane przez prywatne domy czy garaże. I wtedy musimy iść znowu do góry i szukać kolejnego zejścia. Najlepiej chyba dać się poprowadzić miejscowemu albo przynajmniej najpierw zajrzeć do mapy ;).
Lugano odwiedziłam bardzo spontanicznie, dopiero w piątek bukowałam łóżko, a już w sobotę o 14 czekała na mnie impreza urodzinowa nad Bodeńskim. Uparłam się jednak, że do Lugano w końcu dotrę (nie tylko przejazdem). Pojechałam sama, by skoncentrować się na zdjęciach. Zamarzyła mi się piękna złota godzina wieczorem i druga, tuż po wschodzie słońca. Jednak wszyscy chyba już wiemy, ze marzenia marzeniami, plany planami, a życie swoje? Ale i tak było świetnie! A jak siedziałam na dworcu czekając na pociąg powrotny… to nawet wyszło słońce ;)
Do Lugano pojechałam pociągiem, w końcu strasznie drogi bilet roczny (abonament generalny) na większość szwajcarskich środków  transportu zobowiązuje. Śniadanie zjadłam w kolejce do Ponte Tresa na włoskiej granicy i dlatego stamtąd tez jest kilka zdjęć. Zdjęć miało być właściwie o wiele więcej. Najpierw wybrałam 90. Potem 70. W końcu zredukowałam do 39 i wtedy przyszły nożyczki w osobie osobistego, domowego dyrektora artystycznego. Ciął bez litości, ale chyba z korzyścią dla wszystkich. Na szczęście pozwolił mi na wrzucenie kolejnego wpisu z wyrzutkami, co też na pewno zrobię.

PS. Konkurs tylko do 21.06.!

 

Lugano















Ponte Tresa - szwajcarsko-włoska granica

 

Znowu Lugano

 



























Przeczytaj również

26 komentarzy:

  1. Zdecydowanie postawiłabym na krajobrazy, chociaż nie byłam w Szwajcarii zawsze zachwycam się jej widokami. Nie wiem czy mogłabym tam żyć mimo dobrobytu. Podobno też Szwajcarzy lubią donosić na swoich mniej zdyscyplinowanych sąsiadów, a wszelkiego donosicielstwa nie lubię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato, a wiesz, że akurat Polska ma bardzo bogatą donosicielską tradycję? Takie np. podpieprzanie do skarbówki do jest bardzo popularny sport w kraju.
      Szwajcarzy kochają porządek, tylko zamiast donosić poinformują Cię prosto w nos, że tu jest zakaz parkowania, a kupkę psa możesz zapakować do swojej torby, ale nie na ich trawnik. Pokażą Ci chętnie, co i jak, tak, żeby wszystko było na swoim miejscu. To czasem wkurzające, ale dzięki temu nie ma problemów psich kup na ulicach, śmieci przy drogach i wielu innych.
      Ja tu bardzo chętnie żyję, bo mogę się bez problemu utrzymać, jeśli pracuję, bo jest spokojnie i przyjaźnie, i wszędzie jest blisko natury.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą i właśnie dlatego takiego donosicielstwa nie lubię. Moim celem nie było dyskryminowanie Szwajcarii jako kraju tylko akurat chodziło mi o to donosicielstwo, czego w swoim kraju również nie znoszę! Wierzę, że żyje Ci się tam dobrze:)

      Usuń
    3. Beato, tylko ze to raczej nie donosicielstwo, a "wscibianie nosa" i poprawianie. Powiem tak: wkurza, ale funkcjonuje. I pokazuje, ze ludziom tu nie jest obojetne. Jak zyja, jak zyja inni. I pozytywne aspekty sa, facet poniesie ci siaty z zakupami, babka da piataka na bilety, bo widzi, ze nie masz drobnych, a automat nie przyjmuje papierkowych, kierowca autobusu wyskoczy: rany, ale ty wczoraj zmarnowana bylas, taka zmeczona po pracy czy gdzies bylas?
      I przesady tez w sumie nie ma, nie raz swietowalam w mieszkaniu, nie raz na tarasie i nikt nawet nie zapukal w sciane ;)
      Ale wiesz, to chyba dobry temat na wpis, bo temat rzeka ;)

      Usuń
    4. No popatrz, ale mi się wywołało burzę niechcący;))) Dobry pomysł z postem na ten temat. Być może to co opowiadają ludzie przebywający tam na wakacjach nie do końca jest prawdą i to zraża do odwiedzin, a ja pojechałbym chętnie, bo jest to piękny kraj. Od Ciebie dopiero słyszę, że powiedzą Ci prosto w nos, a tak to, że jak źle zaparkujesz czy trochę za szybko jedziesz, bądź spisz w samochodzie( czego osobiście też nie rozumiem)to zaraz policję nasyłają. Stąd moja nazwa" donosicielstwo";)))

      Usuń
    5. Hahah, no i dobrze! Postaram sie niedlugo cos napisac.
      Powiem tak: odwiedzaj, koniecznie!
      Ale powiem jeszcze tak: ten kraj KOCHA porzadek. I bezpieczenstwo. Wiec po prostu nie jezdzisz za szybko, nie spisz w samochodzie tam, gdzie wszyscy laza itp. Bo moge sobie wyobrazic, ze samozwanczy "obronca ladu i skladu" zapuka ci w szybe i jak pyskowka nic nie da, zadzwoni po policje.
      Jesli chodzi o "piratow drogowych", to rowniez potrafie sobie wyobrazic, ze ktos zadzwoni. Ale to mnie akurat nie dziwi, ich kilkuletnie dzieci laza samopasem do szkoly, piesi wiedza, ze samochod ZAWSZE sie zatrzyma, kiedy wejda na jezdnie itp...
      Wiesz, to jest tak, ze zyje sie dobrze, bo trzyma sie regul. Jesli jako "obcy", nie przestrzegasz zasad, moze pojsc na noze ;)
      Ja nie jestem mala anarchistka, dlatego przestrzegam tych glownych zasad i mam swiety spokoj ;)

      Usuń
    6. Zgadzam się, a wszelkim piratom i tym co nie daj Boże jeżdżą pod wpływem alkoholu zabierałabym prawko dożywotnio. Straszna jestem:) Też jestem za przestrzeganiem porządku, chociaż przeciwko niektórym rzeczom się buntuję, taka już ta polska krew. Pozdrawiam:)))

      Usuń
    7. Rozumiem, mi tez sie na poczatku krew burzyla, a teraz mam w nosie ;) Niektore rzeczy dopasowalam, co do niektorych chetnie wdam sie w pyskowke jak bylaby potrzeba, ale to sa naprawde drobiazgi i bardzo marginalne tematy ;)

      Usuń
    8. Kasiu to ja czekam na Twój wpis, chętnie przeczytam i potem dam mężowi do poczytania, to może będzie bardziej chętny żeby odwiedzić Szwajcarię;)

      Usuń
    9. O rany, to teraz cala odpowiedzialnosc spadla na mnie? :D Sprobuje podolac!

      Usuń
  2. Kojarzy mi sie troche z klimatem i widokami z Kotorskiego fiordu na Bałkanach ;))))
    Zachwyca zdecydowanie!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, sprawdziłam, porównałam i... masz rację, podobnie! I oba miejsca zachwycają, to fakt.

      Usuń
  3. Prawie jak Cannobio! :D No i zmieniam tapetę na 10. zdjęcie z wpisu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostałaś w większej rozdzielczości :)
      Oj tak, ale Cannobio jest nasze :))

      Usuń
  4. Północ od południa różni się tym, że gdzieś niekiedy pojawi się w krajobrazie trochę palm. Na pewno oczywiście jest cieplej niż u nas na północy, i inny język, dialekt zupełnie. Alpejski krajobraz zawsze będzie tym ładnym wspomnieniem o kraju (jeśli ktoś zwiedzał), który potem z żalem opuści, jeżeli mieszka w jakimś nudnym położeniu aglomeracyjnym. Podobno jednak w Lugano (i okolicznych miejscowościach) jest to Coś. Zobaczymy, jak się przekonam, wtedy wypowiem się szerzej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli porównywać by tylko północ Szwajcarii z jej południem, powiedziałabym, że na północy jest kilka palm, na południu jest ich od groma i trochę. Co do dialektów, to północ mówi dialektami niemieckiego, Tessin włoskiego. Pamiętasz ten ostatni wpis, jak moja okolica wygląda? Domy często są kolorowe i z rybią łuską. Na południu króluje żółty, pomarańczowy, czerwony, ale wszystko takie przydymione, piaskowe. No i oczywiście wszelkie odcienie beżu.
      W Szwajcarii jest fajne to, że jest mała i wszędzie jest blisko. Nawet jak mieszkasz nie za fajnie, możesz wsiąść w samochód i za godzinę wylądujesz w Alpach bądź nad pięknym jeziorem.
      Ok, to czekam na szerszą wypowiedź! :))

      Usuń
  5. Ale tam pięknie, jak ja zazdroszczę. Ta mgła na ostatnim zdjęciu niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zazdrosc, tylko wskakuj w samolot do Bergamo. Stamtad juz tylko rzut kamieniem (diabelskim ;))
      A na ostatnim zdjeciu to juz chmury (chociaz, gdzie lezy granica miedzy chmurami a mgla?)

      Usuń
  6. O jeżu, jak tam pięknie... Wyć mi się chce, bo to kolejny punkt na mojej liście miejsc do zwiedzenia. Życia mi chyba zabraknie na jej realizację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taita, wyj jak nie bedziesz miec punktow do zobaczenia. Tak sie mozesz cieszyc na wszystko, co przyjdzie! ;)

      Usuń
  7. Mogłabym tam zamieszkać! Pięknie tam!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę ciekawe fotografie - bardzo zachęcające :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasiu, piszesz o psich kupkah, porzadku i braku brudu. Proponuje abys przejechala sie do Genevy o wziela aparat fotograficzny. Bedziesz niemile zawiedziona. ):
    To nie jest juz Geneva, ktora znamy. Wszystko sie zmienia. Mozesz mi uwierzyc na slowo. Mieszkam tu od prawie 50 lat !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, ze Genewe tylko liznelam i to bardziej przez papierek. Poznalam jednak Montreux i moge stwierdzic, ze to miasto zyje blaskiej dawnych dni, jednak brokat juz dawno opadl i nikt sie tym nie przejmuje. Czy z Genewa jest podobnie?
      Trzeba jednak dodac, ze Welsze to nie Ticino, a Ticino to nie niemieckojezyczne kantony i roznice sa naprawde znacze.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!