Kuchnia Andaluzji

piątek, września 13, 2013 Kasia na Rozdrożach 48 Comments


Jesteście głodni? Przygotowałam dla Was subiektywny przewodnik po kulinariach Andaluzji, dlatego wchodzicie na własną odpowiedzialność ;)


CO JEŚĆ?


Zdecydowanie owoce morza i ryby


Kuchnia Andaluzji to grillowane i wędzone sardele, panierowane i smażone w głębokim tłuszczu ośmiorniczki, muszle, krewetki i krewety, langusty w cieście i inne ostrygi. Wszystko świeżoprzygotowane, z kapką oliwy (albo tabasco - to dla ostrych zboczeńców) i polane sokiem z cytryny. Ale uwaga! Potrawa powinna wylądować na stole sauté, jeżeli nasze owoce morza zasypane są górą przypraw i pływają w soku z cytryny, możemy założyć, że nie karmią tu zbyt świeżo i czym prędzej zmienić knajpkę. Na wybrzeżu (chociaż zakładam, że gdzie indziej też) macie również możliwość kupienia świeżej i niedrogiej ryby bądź innych owoców morza - wystarczy mały grill i prawdziwa uczta gwarantowana!

Zupy


Koniecznie spróbujcie zupy rybnej - to mus. Esencjonalna, pełna różnych rodzajów muszli i kawałków ryby, po prostu pycha! Druga na liście (ale nie w sercu, w sercu wszystkie są równe!) jest zimna zupa pomidorowa - gazpacho. Świeża, z pomidorów pachnących słońcem, kolejny punkt obowiązkowy. I w końcu ajo blanco - zimna królowa pachnąca czosnkiem. Przygotowywana z czosnku (brawo dla domyślnych!), migdałów, białego chleba i oliwy, czasem winogron - niebo w gębie! 


Ziemniaki


I tu trzeba obalić pokutujący w Niemczech mit, że Polska to Kartoffelland. A także mit pokutujący w Polsce, że Niemcy to Kartoffelland. Bowiem... Andaluzyjczycy nie są lepsi! Ich patatas bravas, czyli podgotowane i usmażone w głębokim tłuszczu ziemniaki podawane z sosem pomidorowym i majonezowym czy ogromna ziemniaczano-jajeczna tortilla to przecież kwintesencja kartoflatowości!

Kiełbasy i szynki


Chorizo, kaszanka czy szynka serrano - miłośnicy mięsiw wyjdą tu na swoje.

Sery


Uch i ach, musicie uwierzyć na słowo. Rozpływające się na języku kozie, pyszne owcze i twarde, bardzo aromatyczne sery żółte. Wow. 

Słodycze


Tu radzę zachować ostrożność, bo wszystko jest niesamowicie słodkie. Jogurt owocowy kupiony w sklepie może wywołać szok insulinowy. Soki, słodkie wypieki - tak samo. Ale grzechem byłoby nie spróbować np. lokalnych churros. 

Tapas


Hiszpańskie "raz-w-mordeczkę" (czasem nawet dwa bądź trzy). Niedrogie, podawane często jako dodatek do piwa, sięgają od prostoty kilku oliwek wrzuconych do miseczki do kompletnego dania, np. duszonego mięsa w miniaturze. Sałatka, owoce morza, kuskus z dodatkami - wszystko można podać jako tapa. Ok, warzywa się jakoś nie sprawdzają, może są za zdrowe? ;)

GDZIE JEŚĆ?


W barach tapas - szklaneczka piwa i małe talerzyki, telewizor z obowiązkową piłką nożną, głośne tłumy i serwetki na podłodze - to ma swój klimat! Taki jak na przykład El Pulguilla w Nerja - za 1,50 dostaniecie piwo i tapa, a jeśli zamarzycie o spokoju i prawdziwej kolacji, po prostu przeniesiecie się na tył baru, gdzie działa normalna... restauracja. Taka ze stolikami, przy których można usiąść i bez telewizora, za to z kelnerami. Mała podpowiedź: wybierzcie kilka dań, najlepiej po pół porcji, wylądują na środku stołu i każdy będzie mógł ich spróbować!
Albo w takim małym, niepozornym barze w Torrox Pueblo. Wygląda niepozornie, ma tylko trzy plastikowe stoliki na zewnątrz, ale 3 osoby potrafią się w nim najeść i napić za 10 euro. I to jak! A może się też zdarzyć, ze nagle zostaniecie w barze sami, bo właściciel i wszyscy goście przyłączyli się do przechodzącego właśnie obok konduktu pogrzebowego. Zdarzyło się i to!
Albo taka La Bodeguilla we Frigilianie. Tak właściwie są to dwie restauracje. Jedna przy głównej uliczce, duża z tarasem. Druga - schowana za kościołem, ma tylko kilka stolików na pięknym wewnętrznym dziedzińcu i obsługiwana jest przez właścicielkę we własnej osobie i jej cztery córki, które gotują na miejscu, czyli w domowej kuchni. Aby zapłacić, należy wejść do środka i czekając na resztę (uwaga, zwykle nie maja reszty) podziwiać zdjęcia ze chrztów, komunii i ślubów. 

GDZIE NIE JEŚĆ?


Wiedziałam, ale zapomniałam. Serio! Może mi się jeszcze przypomni? W zasadzie możecie jeść wszędzie, ale moim zdaniem najlepsze są miejsca z duszą. Te rodzinne, prowadzone od lat, z grupą stałych bywalców komentujących gdzieś w kacie ostatnie wydarzenia. Te, w których coś się dzieje, ktoś coś głośno opowiada, ktoś się śmieje, a z kuchni słychać trzaskanie talerzy! 

KIEDY JEŚĆ?


Obiad - grubo po południu, kolacje - krotko przed północą (no ok, od około 22). Śniadanie - jak się wyśpicie ;)

 A CO PIĆ?


Piwo - San Miguel i Cruzcampo będą walczyć o Wasze podniebienia podane w niewielkich, spoconych szklaneczkach. Tak, abyście zdążyli je wypić, zanim będą ciepłe. 
Tinto de verano - czerwone, wytrawne wino, do tego gazowana lemoniada, kilka plasterków cytryny i lód. 
Sangria - nie muszę chyba przedstawiać?
A do tego hektolitry wody - konieczne w upały!

A JAK ZAMAWIAĆ?


Najlepiej po hiszpańsku!

Pamiętajmy tylko, że "j" to "h", a "h" nie istnieje! Przykłady? Ajo czyta się aho. Ale huevo - uevo. Hola! - Ola!
Za to "ll" czytamy jak "j" - paella to paeja!
Pamiętajmy też, że duże piwo to nasze małe, a małe piwo to nasza setka wódki, jeśli chodzi o rozmiar ;)
Dwa najważniejsze słówka: por favor i gracias, resztę przeczytacie po prostu w karcie!

SMACZNEGO

PS. Zapomniałam o paelli! Jak ja mogłam… Na pocieszenie dostaliście zdjęcie gigantycznej wersji ;)

Inne w temacie kuchni



Inne w temacie Andaluzji






Pulpo a la gallega

El Pulguilla w Nerja - zdjecia u gory pochodza stad

gazpacho

migas z chorizo, kaszanka i jajkiem

kaszanka i domowe ziemniaczki

wnetrze prowadzonej w domu restauracji La Bodeguilla - zdjecia u gory pochodza stad

przed domem wlascicielek La Bodeguilla

ups, troche tu nie pasuje, aaaaale przypyszna kuchnia indyjska - prosto z Malagi

Paella

tapa!

i tapa

i tapa (salatka rosyjska)

i jeszcze raz tapa!

oraz last but not least...

Przeczytaj również

48 komentarzy:

  1. Dla samej kuchni warto pojechać do Andaluzji!
    Rybki, krewetki,... same smakowitości, cudowne kolory. Ślina cieknie, soczyste zdjęcia kuszą a na talerzu mym zwykła kanapka z serem :(
    Pyszny post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje! A do tego ceny nie powalaja na kolana!
      Chociaz z drugiej strony, kanapke z serem tez ma sile ;)

      Usuń
  2. Uwielbam te rybki w oliwie! Genarlnie oliwe maja tak fenomenalna, ze tam jadam wszystko w oliwie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, ja tak samo :) Gdybysmy zamiast leciec, jechali samochodem, na pewno bysmy taki baniaczek przytargali :)

      Usuń
  3. To Pulpo a la gallega ........... aaaaaa. Wszystko brzmi i wygląda świetnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wszystko bylo tez swietne! W sumie te zdjecia pochodza z naszych 3 ukochanych knajp (4, jesli liczyc indyjskie jedzenie)

      Usuń
  4. właśnie wyczytałam z Twojego posta, że jestem ostrym zboczeńcem...:-D

    a TAK PO ZA tym jezyk po same kolana....kiedyś sie zjawię w tej Andaluzji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! No my tez jestesmy zboczeni, wiec sie nie przejmuj :D
      A Sznupek? Tak samo?
      Zjaw sie koniecznie i jedz do utraty tchu! ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam ich kuchnię, jednak po jakimś czasie brakuje Polskich dań ...
    buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, mi polskich dan brakuje zawsze, no chyba tylko jak odwiedzam Polske, to sobie odbijam! Ale w takiem Frigilianie jest np. polska knajpka, maja pierogi i wszystko inne!

      Usuń
  6. Super przewodnik! Zawsze przygotowuję sobie podobny przed pojechaniem w dane miejsce.
    W przypadku Andaluzji mam to już z głowy dzięki Tobie :)
    Uwielbiam chorizo, churros (oczywiście z umiarem ;) i piwo San Miguel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O prosze, zeby nic nie przegapic? W takim razie bardzo prosze i 100 zlotych sie nalezy :D
      Churros to nie moja bajka, bo ja nie przepadam za slodyczami w ogole, wole tyc od pikantnego i slonego :) Co do San Miguel to naprawde nie wiem, czy wygrywa z Cruzcampo. Za kazdym razem probuje tego dojsc i nigdy mi sie jakos nie udaje!

      Usuń
  7. och narobiłaś mi smaka na te wszystkie frykasy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy mojej obecnej przymusowej zmianie żywienia to chyba bym tam nieźle głodowała. Nie wiem nawet kiedy nabawiłam się nietolerancji owoców morza, więc też odpadają.Ale na sery to bym się skusiła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, oj, oj, ale wlasnie, zostaja sery i jeszcze pewnie duzo innych pysznych rzeczy!

      Usuń
  9. chciałabym, chciała... ale mi tyłek urośnie

    OdpowiedzUsuń
  10. nie wiem jak to sie stało, ale nie obserwowałam cię... dziwne, przecież już dawno pstrykałam... no ale nie ważne, bo obserwuję na nowo ;)

    Kasia super post, jasny gwint ale mi smaka narobiłaś tą Andaluzją... ahhh, ohhh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie witam nowa obserwatorke :D
      Kochana, ta Andaluzja Cie nie ominie, jest Ci pisana :))

      Usuń
  11. Zgadza się Hiszpanie używają bardzo dużo tłuszczu, wszystko jest smażone na głębokim oleju :)

    Niektórzy Hiszpanie to i o 1 w nocy potrafią pałaszować kolację i to w taki sposób, że rozmowy i trzask sztućców słychać na całym osiedlu ;) Przynajmniej Ci w mojej okolicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, owoce morza, ziemniaczki, wszystko kapie sie w oleju, ale jakie to pyszne!
      Niestety albo stety, to nie tylko Twoi sasiedzi tak maja ;)

      Usuń
  12. Kasiu, Twoje obserwacje są naprawdę fantastyczne. Być w Hiszpanii i nie spróbować tych wszystkich delicji, byłoby grzechem niewybaczalnym. Ślinka mi cieknie na samo brzmienie tych egzotycznych nazw, ośmiorniczka aż wychodzi z talerza kusząco pnąc się w moim kierunku. Nigdy nie widziałam tak ogromnej patelni jak ta na której leży paella. Marzę, by móc ją umyć! Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na więcej, marząc po cichu o hektolitrze wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga AJKO-pomywAJKO, moj fanclub wlasnie zdecydowal, ze otrzymasz darmowy autograf, zadzwon na 0700 000 000 i podaj swoj adres. Jelsi chodzi o patelnie do paelli, za marne 520 ojro, moze byc Twoja. Wiec call me.

      Usuń
    2. Tym gestem zapracowałaś Kasiu na mój szacunek do końca świata i o 2 dni dłużej!

      Usuń
    3. pomywAJKO, tym komentarzem zasluzylas sobie na specjalny rabat, otrzmymasz nasza patelnie w cenie 519,99 ojro!

      Usuń
  13. No więc przez lata Hiszpania to było to miejsce, które chciałam zobaczyć najbardziej na świecie, a co mi się do nadal nie udało. Ostatnio jednak, od jakichś dwóch lat, pewnie za sprawą życia w klimacie gorącym i miłości do "skandynawskich" wnętrz, ciągnie mnie bardzo na północ - Dania, Finlandia, Szwecja, ale jak czytam/oglądam Twoje andaluzyjskie posty to już nic nie wiem :D, tj. nie wiem już gdzie ciągnie mnie bardziej :-), a niestety będę musiała dokonać wyboru ...
    buziam i dziękuję za fantastyczne doznania estetyczne :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bedziesz musiala dokonac wyboru, co zobaczyc najsampierw :)) I doskonale rozmiem, ze ciagnie Cie teraz w zimniejsze klimaty. Powiem Ci, ze mnie te okolice tez strasznie fascynuja, chyba musze w koncu sie wybrac, chocby i na weekend! A powiedz, macie u Was cos takiego jak tanie loty? Na bank nie do Europy, ale gdzies w okolicy? Zeby wlasnie taki weekendowy wypad mozna bylo zrobic?

      Usuń
    2. No tak, wybór co najsampierw :-), a te wyboru są czasami takie trudne i męczące ;-).
      No więc nie, nie ma, no chyba, że w przeciwnym kierunku typu Dubaj, ale tani lot oznacza lot za 800-1000/głowa ;>. To nic w porównaniu do lotu do Berlina 2500/głowa albo do Polski z przesiadką 3500 głowa, no ale jednak nie kwalifikuje się do pojęcia taniego latania w rozumieniu europejskim. Ale mam nadzieję, że skoro w ogóle już pojawiło się tyle nowych połączeń (których kilka lat temu nie było), to i ceny jakieś się zrobią bardziej ludzkie ... Tymczasem raczej stawiamy na lot do Polski, bo z tego po prostu nie da się zrezygnować i stamtąd albo lot gdzieś (Hiszpania na ten przykład) albo dojazd gdzieś indziej (Dania na przykład ten) :-). Pożyjom - uwidim :-)

      Usuń
    3. Oj fakt, ale nie mozna miec wszystkiego na raz, niestety :))No coz, pewnie za kilka lat to juz zupelnie inaczej bedzie wygladac, mi sie marzy, zeby tu bylo jak w Londynie - bilety za kilka czy kilkanascie funtow, straaasznie im zazdroszcze. A Wasze koszty... niesamowite, ale co zrobic jak ojczyzna wzywa? ;)

      Usuń
    4. Niesamowite i skutecznie odraczają możliwość ruszenia się gdzieś indziej w świat, bo na te polskie wakacje to się cały rok odkłada, a jeszcze rodzina pomóc musi, bo nie ogarniem, ehh... Ale w tym roku trafiliśmy na niezwykłą promocję, niemal pół ceny (tyle,że z półrocznym wyprzedzeniem i bilety kupione u agenta w Wawie!) i dzięki temu można było trochę pohulać po Polsce, zawsze to coś :-).
      No, Londyn, fakt, moja przyjaciółka co drugi weekend leci gdzieś sobie i to jest naprawdę niesamowite :-), może doszlusujemy? kiedyś? :-)

      Usuń
  14. myslę, ze kuchnia hiszpańska była dla mnie odpowiednia :) a paellę wprost ubóstwiam! :) co do języka, uczyłam się troszkę hiszpańskiego i ich wymowa, akcent - to już moje zauroczenie! :) HASTA LUEGO! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie byłam głodna, ale już jestem. Moje podniebienie by tam oszalało ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, chyba juz komus u gory to napisalam, ale powtorze teraz: taki byl plan! :))

      Usuń
  16. Uwielbiam hiszpańskie smaki i teraz moje podniebienie też szaleje. Na szczęście zaraz będzie obiad, to może się trochę uspokoi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze juz sie uspokoilo i teraz znowu mozesz je wnerwic ;)

      Usuń
  17. Teraz bede głodna chodzić ;) Owoce morza bardzo lubie , ale od kiedy poprzedniej niedzieli strulismy sie nimi oboje, patrzec na nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porozmawiamy za tydzien, jak Ci przejdzie!
      A zreszta to na pewno cos innego bylo, czym sie struliscie, owoce morza sa za dobre :P

      Usuń
  18. Smaczne zdjęcia:)Hiszpanię mamy dopiero w planach, osobiście z przyjemnością spróbowałabym prawdziwej hiszpańskiej zupy rybnej.

    OdpowiedzUsuń
  19. Te ośmiorniczki... bardzo,ale to bardzo bym chciała spróbować! Świetny wpis:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zycze Ci, zeby sie niedlugo udalo! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  20. Gdzie raj ziemniaka, tam mój raj ;)
    Zdecydowanie post nie dla głodnego... :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Owoce morze zdecydowanie wygrywają - uwielbiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!