Południowy Tyrol praktycznie
Dlaczego Południowy Tyrol?
Z kilku powodów:
1. Południowy Tyrol jest tani. Chociaż same narty do najtańszych sportów nie należą, ten region troszczy się o naszą kieszeń w przeciwieństwie do kurortów narciarskich w Szwajcarii, Austrii czy Francji. Pewnie z tego powodu co drugi samochód na stokowych parkingach ma na rejestracji PL, CZ albo SK. Jeśli w trakcie wakacji zatęsknicie za domem, wystarczy tylko głośno krzyknąć KAŚKA, a jakaś Kaśka czy Maciek zaraz się znajdą. Jeśli z kolei chcecie zadać szyku rodem z Polski, podjechać musicie nowiutkim Q7. Znajomymi po urlopie wysnuli wniosek, że połowa Polaków musi jeździć tymi samochodami. Jakaś nowobogacka moda czy cuś? ;)
2. Południowy Tyrol jest piękny. Wiem, to banał, ale jest to region, który skupia w sobie piękno Alp z jednej strony i Dolomitów z drugiej.
3. Historia lubi płatać figle, więc i tutaj się zabawiła. Południowy temperament Włochów miesza się tutaj z opanowaniem Austriaków. Dwa języki, dwie historyczne ojczyzny-matki i dwie kuchnie, które świetnie się uzupełniają
Dlaczego Kronplatz?
Bo to największa góra Południowego Tyrolu przygotowana dla narciarzy. Ponad 116 (!) kilometrów stoków o różnym stopniu trudności (jest też kilka czarnych tras), które obsługuje 31 różnych kolejek i wyciągów, do wyboru do koloru. W środku sezonu, w najpiękniejszy dzień tygodnia, stoki były prawie puste. A raczej, dzięki swojej wielkości, sprawiały takie wrażenie. Komfort jazdy - piątka z plusem!
Ogromny płaskowyż na szczycie Kronplatz (koniecznie zajrzyjcie do mojej słonecznej relacji) to idealna baza wypadowa nie tylko dla narciarzy. Wystarczy zabrać rakiety śnieżne bądź inny sprzęt, wjechać na 2275 metry i rozkoszować się pięknem doliny Pustertal. Również latem jest to idealna opcja. Długie wędrówki bądź downhillowy zjazd ze szczytu - czy jest coś lepszego?
My, mieszkając w Reischach (Riscone) pod samym oknem mieliśmy długaśne trasy dla biegówek, a niewielki spacerek dzielił nas od stacji kolejki.
Overlook Hotel - Stephen King is in da house! |
Gdzie spać?
Uwaga! To nie był nasz domek, naszego oczywiście nie obfotografowałam :( |
Są dwie główne opcje: hotel bądź apartament. I w sumie bez różnicy, czy apartament należy do hotelu czy do osoby prywatnej, takie mieszkanie będzie na pewno tańszą i przyjemniejszą opcją. My mieliśmy do wyboru: albo niewielkie pokoje hotelowe albo właśnie dwupiętrowe mieszkanie należące do hotelu z czterema sypialniami, dużym salonem, tarasem, balkonami, 3 łazienkami i w pełni wyposażoną kuchnią Gdybyśmy wybrali hotel, skazani bylibyśmy na hotelowe wyżywienie, a wieczory musielibyśmy spędzać w hotelowym barze, bo przecież nie wciśniemy 7 osób do pokoju hotelowego i nie posadzimy na łóżku. A koszty? Pokój hotelowy jest dokładnie 3 razy droższy. Czemu? No idea!
Na każdym kroku można spotkać takie kapliczki |
Jak tam dotrzeć?
Kraków i Poznań dzieli od Reischach 1000 kilometrów. Przy dobrych wiatrach w 10 godzin jesteście na miejscu. Autostrady nie są całkiem darmowe, ale koszty są przystępne. Inną opcją jest lot do stolicy Południowego Tyrolu Bozen (Bolzano) bądź do Innsbrucka w Austrii. Przy bukowaniu biletu trzeba jednak uwzględnić koszty za przelot ze sprzętem narciarskim. A pociąg? Z racji przejazdu przez kilka państw i ogolne wysokie koszty biletów kolejowych, nawet nie sprawdziłam tej opcji. Może ktoś się pokusi? ;)
Jakie są koszty?
Nasze zakwaterowanie kosztowało 37 euro za dobę za osobę (przy siedmiu osobach), w hotelu zapłacilibyśmy 115 euro. Można jednak znaleźć spanie w niższej cenie. (W wyższej też, bez problemu!). Ceny różnią się w zależności od sezonu. Wiadomo, najdroższy jest okres świateczny, od 5.1. do 1.2. jest taniej, potem ceny rosną, by w połowie marca (już około od 10.3.) spaść na najniższy poziom.
Przejazd to kolejne koszty. Trzeba się liczyć z tym, że w Austrii zapłacimy 8,50 euro za 10 dni używania autostrad, z kolei we Włoszech płacimy za odcinki. Prawdopodobnie będziecie musieli przejechać kilka z nich, płacąc pomiędzy 3 i 8 euro za każdy przejazd.
Jedna z dwóch restauracji w mieścinie |
Następne jest wyżywienie. Ceny mniej więcej na poziomie europejskim, niektóre rzeczy wyjątkowo drogie (sosy sałatkowe, przyprawy, parę innych produktów), niektóre w przystępnych cenach (pyszne oliwy, sery i szynki). A restauracje? Prawdziwą włoską pizzę dostaniemy za 8-9 euro, trochę więcej zapłacimy za sznicla wiedeńskiego.
Ogromną część budżetu pochłonie oczywiście drogie hobby. Całodniowy bilet na kolejki kosztuje 49 euro (i jest mimo wszystko dużo tańszy niż np. w takiej Szwajcarii), półdniowy od 12 do 17 dostaniemy za 39 euro, a upoważniający do wjazdu i ponownego zjazdu za 17 euro. Wypożyczenie sprzętu (buty, narty, kijki - uwaga, potrzebny jest też kask!) też nie rujnuje, za dzień zapłacimy między 14 a 24 euro. Niewiele mniej zapłacimy za pół dnia, a koszty zredukujemy wypożyczając sprzęt na większą ilość dni.
Świetne miejsce, idealne do spędzenia ferii:)
OdpowiedzUsuńMoge tylko potwierdzic :))
UsuńW przyszłym roku trzeba będzie rozważyć to miejsce. Jak patrze na taką kupę śniegu to serducho boli. Tak żałuję, że w tym roku nie poszalałam nigdzie na stoku. Miał być dłuższy weekend w Czechach, no ale śnieg jest panem narciarza. W Alpach jest inna bajka! Szkoda, że nie da rady z PL tanio i szybko na weekendzik tam skoczyć. :)))
OdpowiedzUsuńNo niestety, szkoda. Ale moze w Czechach tez jeszcze spadnie? :)
UsuńObecnie bliżej jest już chyba do wiosny niż zimy :))
UsuńDzięki za praktyczne wskazówki Kasiu :)
OdpowiedzUsuńChoć jak byłam na nartach we Francji, to cenowo nie było aż tak źle :)
Bardzo prosze :)
UsuńNie no wiadomo, mozna trafic taniej i drozej, ale wydaje mi sie, ze gdy podliczyc wszystkie koszta, Poludniowy Tryol wymiata.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZa duzo tego sniegu jak na noj gust. Narty to nie moj zywiol. Chyba ci sie pomylily ceny, bo jesli hotel kosztuje 115 zlotych to jedziemy tam natychmiast. Wiesz ze latem Bolzano to najcieplejsze miasto we Wloszech, panuja tam rekordowe temperatury.
OdpowiedzUsuńOczywiscie, machnelam sie, mialo byc euro :)) A ze tak cieplo latem, nie wiedzialam. Cieplej niz na Sycylii?
UsuńNa szczescie wyzej napisalam, ze pokoj hotelowy jest 3 razy drozszy, przynajmniej sens sie nie zgubil przez ta pomylke :))
UsuńCisterna di Latina (okolica Rzymu) w zeszłe lato odnotowałam na swoim termometrze 50.9 stopnia w słońcu nie mówię o cień bo i tak było ponad 40, Cięzko było oddychać a co tu mówić o zrobieniu czegokolwiek :/
UsuńOoooj tak, prawie jak w Dubaju :D
Usuńpieknie tam! tam to dopiero jest biale szalenstwo :)
OdpowiedzUsuńA jesli ktos cala zime nie mial sniegu, tak jak ja, to juz w ogole szalenstwo :D
UsuńJa bym tam pojechała dla samej możliwości zrobienia takich zdjęć. Są niewiarygodne. Jak patrzę na ten śnieg to mam wrażenie, że byłaś na innej planecie, bo u nas to na szczęście wspomnienie zeszłego roku.
OdpowiedzUsuńDziekuje :*** No u nas niestety tez, zeby ani razu snieg nie spadl? Hanba!
UsuńNie ma się co dziwić. Q7 przeznaczone jest do jazdy w terenie, po utwardzonych drogach niższej jakości, czyli takich jak w Polsce :p
OdpowiedzUsuńRelaks pierwsza klasa! Ciekawe czy latem też jest tam tak pięknie.
Kiedy będzie o twoim nie jeżdżeniu na nartach i innych śniegowych deskach? Czy gdzieś przegapiłam?
Hahah rozwiazalas zagadke Q7, pieknie :D
UsuńLatem tez jest pieknie, nie bylam, ale widzialam duzo zdjec. Mozna lazic kilometrami, mozna jezdzic na rowerach, mozna plawic sie w basenie ;)
Jeszcze nie bylo, bedzie ;)
Zawsze powtarzam, że Śnieg TYLKO w górach!!! 3 pierwsze zdjęcia są genialne!
OdpowiedzUsuńTo powtarzaj nastepnym razem: w gorach i na Rozdrozach, bo przez Ciebie ani razu w tym roku nie spadl :)))
UsuńDzieki :*
nienawidzę śniegu, ale powiedzmy, że tu całkiem ładnie to wygląda :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia przepiękne, szczególnie jak ktoś wspomniał trzy pierwsze.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce! Już marzę o odwiedzeniu! :)
OdpowiedzUsuńPreferuję deskę :) Chętnie poszalałabym na takich stokach :)
OdpowiedzUsuń