Dubaj - po ciemnej stronie raju
Bur Dubai, czyli Stary Dubaj, to najstarsza
dzielnica miasta. Najstarsza, a zarazem najbardziej zapomniana, bądź specjalnie
spychana w niepamięć. Do dobrego tonu należy w eleganckim towarzystwie wypowiedź:
Bur Dubai? Nie, nigdy tam nie byłem. Po usłyszeniu tego po raz pierwszy od
osoby urodzonej i wychowanej w Dubaju, przez dobrą chwilę zbierałam szczękę z podłogi.
Słysząc to po raz któryś z rzędu, potrafiłam już z politowaniem odpowiedzieć: Masz
czego żałować.
Bur Dubai to znane w całym świecie targi: złota,
przypraw, tekstylii (one zasługują na własny post!), to bajeczna zatoczka z taksówkami
wodnymi i przyjaźni oraz gościnni mieszkańcy, z twarzami śniadymi od słońca i
wiatru.
To świat, w którym liczy się człowiek i praca jego
rąk. Człowiek, zmagający się z ciężkim klimatem i przeciwnościami losu, którego
nie zrozumieją schowani w szklanych, klimatyzowanych pałacach książęta. Taki świat
jest mi bliższy.
Bardzo przypomina suk i centrum w moim mieście (i w każdym innym w Jordanii). Tylko jest czyściej :-). Dla nich to zapomniana dzielnica, bo niemodna? U nas to najbardziej tłumne części miasta, a gdyby była tam jeszcze woda to byłby to kurort :-). Szkoda, że Dubaj spycha tradycję gdzieś na bok. Dobrze, że są ludzie, którym chce się jej poszukać :-)
OdpowiedzUsuńZapomniana, bo zawstydza. W koncu Emiratczycy od zawsze mieszkali w srebrnych palacach i jadal zlotymi lyzkami, a to, ze jeszcze kilkadziesiat lat temu kazdy z nich paral sie polawianiem perel? Wredna plotka!
UsuńW tej czescie miasta mieszka tylko sluzba i prawdziwy Emiratczyk (badz Expat) nie ma sie po co tam wybierac. (No chyba, ze noca na targ, zeby zakupic kilka kilo zlota dla ukochanej ;))