Monterosso al Mare

czwartek, września 11, 2014 Kasia na Rozdrożach 22 Comments


Liguria to piękna okolica, jednak jeszcze nie do końca odkryta turystycznie. Plaże nie są pełne leżaków i hotelowych parasoli, a turyści to przede wszystkim włoskie rodziny na wakacjach. Myślałam tak… do momentu aż dotarliśmy do Cinque Terre. I chociaż pierwsza z wiosek, którą odwiedziliśmy, zachowała swoją magię i czar mimo tłumów ją odwiedzających, tak Monterosso mogłoby chyba znajdować się wszędzie na świecie. Taki sobie kurorcik.
Może i jestem za ostra w ocenie, ale po boskim Riomaggiore moje oczekiwania były bardzo wysokie. A po wyjściu z pociągu moim oczom ukazały się: las parasoli na plaży, kebab i lody (ale nie z tych pysznych). Na szczęście wystarczyło zgubić się w tak typowych dla Włoch wąskich uliczkach, żeby móc podejrzeć jak wygląda prawdziwe Monterosso. Z praniem zwieszającym się z każdego okna, z grupa staruszków okupujących ławeczki i korzystających z wieczornego słońca, małych kafejek z tylko jednym gościem pijącym popołudniową kawę.
I może dzięki temu jest nawet bardziej autentyczne niż wyfiołkowane Riomaggiore? Może właśnie to piękne, obrazkowe Riomaggiore jest bajką dla turystów, a Monterosso z jego plażowiczami, kebabami i staruszkami jest prawdziwym światem? Kto wie?
Ja chyba nie znajdę już dzisiaj odpowiedzi na to pytanie, ale mogę powiedzieć Wam jedno. Każde miejsce ma dwa oblicza. Wystarczy zejść ze szlaku, pójść w lewo, gdy inni idą w prawo i zajrzeć za fasadę. Wtedy zobaczycie biedę w mieście opływającym złotem, smutek na twarzy troszczących się o Wasz dobry humor i prawdziwą radość (nieopłaconą napiwkem) na Wasz widok. Wiem, że to banał, ale nawet i banały zdarza nam się zapomnieć…
PS. Specjalne podziękowania dla Agitity, która dla powstania tego posta przejęła aparat!



















Przeczytaj również

22 komentarze:

  1. Miejsce bardzo klimatyczne, mimo parasoli :) Zgodzę się, że tylko schodząc z turystycznych szlaków można poznać prawdziwy wizerunek miejsca. Btw, już jako dziecko lubiłam oderwać się od wycieczki :) Tak mi zostało do dziś. Ale lubię również buszować po straganach i oglądać innych turystów ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mamy podobnie :))) I masz zupelna racje, mimo wszystko baardzo klimatyczne miejsce!

      Usuń
  2. ja tam bym nie pogardziła takim miejscem, zwłaszcza teraz, gdy jesień zbliza sie ogromniastymi krokami! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nooo nie gardze zupelnie! Tylko te lezaki i parasole mnie zszokowaly na wejsciu ;)

      Usuń
  3. oj mnie te rzedy parasoli tez przerażają, mam wrażenie, że tam nie ma czym oddychać.:-o A tak powaznie, to ja też lubie się zgubić gdzieś na bocznych szlakach..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez tak powaznie :)))) Jako te parasole sie kazdemu narazaja. A z drugiej strony ja zawsze zabieram swoj na plaze, coby sie za bardzo nie zjarac :)

      Usuń
  4. Zdecydowanie, szczególnie ostatnimi czasy, moim ulubionym wakacyjnym zajęciem jest omijanie, tego wszystkiego, czym zachwycają się inni. I wtedy znajduję zawsze miejsce prawdziwe. Z lokalnymi sklepikami, knajpkami, ludźmi. I zazwyczaj wszędzie mi się wtedy zaczyna podobać. Jak widzę tyle parasoli i ludzi to wieję, gdzie pieprz rośnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tez tak mam. Zwlaszcza na Costa del Sol jest to niesamowicie widoczne. Podazasz za tlumem, ladujesz w turystycznym piekielku. Zejdziesz tylko kawaleczek ze szlaku, pojedziesz w glab ladu - otwiera sie calkiem inny swiat, ten autentyczny andaluzyjski.

      Usuń
  5. Piękne miejsce i przy tych niższych temperaturach, przy tej brzydkiej pogodzie w Polsce, aż chce się tam jechać.
    Też lubię czasem zejść ze szlaku i przyjrzeć się ludziom od tej innej, nieturystycznej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jesli chodzi o temperatury... Niecale 24 godziny temu wrocilam z Andaluzji i zamarzam ;) Tez bym tam teraz wrocila :))

      Usuń
  6. podzielam to samo zdanie o parasolach stanowczo za duzo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwlaszcza, ze moim zdaniem zuuuupelnie nie pasuja do stylu Cinque Terre

      Usuń
  7. O ile nie mylę miejscowości i to jest ta pierwsza lub ostatnia na trasie Cinque Terre( zależy skąd zaczynamy) to mnie się tam bardzo podobało, więc mam nieco odmienne zdanie. Dotarliśmy tam dopiero pod wieczór, bo była ostatnia na naszej trasie i zauroczyło mnie to miasteczko. Ma wiele fantastycznych zaułków, niezwykłe kościoły i kawiarenki. Atmosfera jest niezwykła i pamiętam, że chciałam nawet nie zdażyć na pociąg powrotny do Genui byle zostać tam trochę dłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno to samo miasteczko, pierwsze od strony Genui. Nie wiem, dlaczego tak surowe je ocenilam, to chyba naprawde te parasolki i lezaki. A to dalo ogromny kontrast do Riomaggiore. Na szczescie bylam w tym "niebardzo-lubieniu" odosobniona, bo reszcie sie podobalo :)

      Usuń
    2. Ja tam nawet nie zdążyłam na plażę, może to dlatego;) Wybrałam zwiedzanie i mocno zapadło mi w pamięć.

      Usuń
    3. Ale w takim razie nie wiem, czy mowimy o tym samym miejscu? bo plaza jest przy samiutkim dworcu, nie sposob jej przeoczyc (tez bylam tam zwiedzac, a nie na plaze ;))

      Usuń
    4. Ja tam z kolei rano byłam, gdy jeszcze pusto całkiem było. Popatrzyłam chwilę na morze i weszłam na szlak do Vernazzy, więc o samym Monterosso wiele nie mogę powiedzieć.

      Usuń
    5. Ach ten szlak, jeszcze przede mna :) Monterosso wlasciwie tez polubilam, ale chyba zaczelam poznawac je od zlej strony ;)

      Usuń
  8. Włochy uwielbiam pod każdą postacią. Jak patrzę na swój blog to od razu widzę ITALIA ITALIA ITALIA:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam bardzo podobne odczucia związane zarówno z Riomaggiore jak i z Monterosso :) Mogłybyśmy razem podróżować ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!