Zurych, Langstrasse
Zimny pot, urywany oddech i szybki krok, prawie bieg. Błądzisz wzrokiem po okolicy i życzysz sobie, żeby nie widzieć. Nie zauważać prostytutek, narkomanów i dilerów. Biegniesz przed siebie i nagle... Lądujesz w innym świecie. Spokojnym, ukwieconym, pełnym świateł, drogich zegarków i biżuterii od Tiffaniego. Zdziwiony rozglądasz się i nie wiesz, co się stało, gdzie jesteś? To nie sen, to Zurych.
Jedno z najbeżpieczniejszych miast na świecie (drugie miejsce w wielu rankingach, zaraz po Luksemburgu) ma też swoje ciemne strony. A przede wszystkim jedną, ciemną stronę - Langstrasse (ulicę Długą). Wcześniej siedziba prostytutek (prostytucja w Szwajcarii jest legalna, a kobiety pracujące na ulicy co jakiś czas przenoszone są przez władzę z jednego miejsca w drugi; obecnie pracują w specjalnych boxach w Altstetten), teraz siedziba dilerów i wszechobecnej policji. Można powiedzieć niebieskie światło radiowozów wyparło czerwone światło.
Czy to znaczy, że Langstrasse to miejsce, którego powinniśmy unikać jak ognia, by nie zginać w wojnie gangów bądź od przypadkowej strzykawki wbitej przez nieprzytomnego narkomana? Nie!
Langstrasse to wielokulturowy kocioł, w którym spróbujemy kuchni z całego świata, znajdziemy kogoś, kto zrobi nam prawdziwe afrykańskie warkoczyki i wyślemy pieniądze choćby na koniec świata. Znajdziemy najdziwniejszą modę jak z egzotycznych bazarów, zjemy najtaniej w całym mieście i... kupimy elegancki zegarek (w końcu jesteśmy w Zurychu, Langstrasse czy nie!).
A po zachodzie słońca? Niebiesko błyskające radiowozy, typy spod różnych, ciemnych i tych jaśniejszych, gwiazd, panie lekkich obyczajów, panowie cięższych obyczajów... zaprasza do spacerów... spragnionych wrażeń mamisynków i grzeczne dziewczynki marzące o przygodzie ;)
Ja przeszłam się w dzień, aby pokazać Wam trochę inną, nie tak piękną i pełną przepychu stronę tego miasta. Chociaż dzień był zdecydowanie dziwny, a ja zmęczona po tygodniu pracy, przeszłam przez most na Limmacie, potem przez Limmatplatz i już wylądowałam na Langstrasse. Wylądowałam też w kilku innych miejscach, ale to już opowieść na inny post!
Langstrasse przypomina swoim dziennym wygladem pewne dzielnice Londynu i Luton, ale w znacznie bardziej ugladzonym wydaniu, pewnie dlatego, ze to w koncu Szwajcaria :-)
OdpowiedzUsuńMasz racje, przez chwile poczulam sie nawet jak w Londynie. W ugladzonej wersji ;)
UsuńKazde większe miasto musi mieć takie miejsce, taki wentyl bezpieczeństwa, przez który oddycha jego ciemniejsza strona. Lubie takie, są bardzo fotogeniczne.
OdpowiedzUsuńMasz racje. Tez lubie i chetnie odwiedzam.
UsuńKlimatyczna ta ulica :) Łamie schematy idealnej Szwajcarii.
OdpowiedzUsuńTak jest, a lamanie schematow jest fajne, bo w koncu nic nie jest czarne badz biale :)
Usuńświetna notka Kasiu . zaczęła się jak fajna powieść :^) .. no i fainie, że pokazałaś tą inną stronę Zürich'u :^) .. tą z dala od nienagannej w manierach :^) i super eleganckiej Bahnhoffstrasse :^) .. z dala od Opery czy Filharmonii (czyli rejonów znanych mi z wielu tygodni pracy nd projektem bo zatrzymywałem się często przy urokliwej Seegartenstrasse o rzut beretem od bulwaru na jeziorem i opery lub Stockerstrasse niedaleko filharmonii) ..
OdpowiedzUsuń..... ciekawostką jest to, że w wielu miastach europejskich ( a chyba najczęsciej rejonów niemieckojęzycznych) te dzielnice czerwnolatarniowe i niebieskopolicyjne są niedaleko dworców kolejowych ( jak choćby we Frankfurcie) ...
... no i :^)) .. obecność sklepów z perukami zdaje się symbolizować pewien 'zawód' na całym świecie .. o czym przekonałem się kiedyś niefrasobliwie zatrzymując się w pewnej dzielnicy w Memphis .. ale jakoś przeżyłem .. no a Zürich przy Memphis to superbezpieczne miasteczko dla 'grzecznych chłopców' :^)) nawet tych przy Langstrasse :^)
Hahah i tylko potem napiecie w powiesci spadlo, bo NIC strasznego sie nie wydarzylo ;))
UsuńOj tak, Zurych to naprawde dla tych grzecznych "rozrabiakow" ;)) A co do dworcow, masz racje, jakos sie caly "biznes" wkolo nich kreci.
no właśnie ja tez miałam takie wrażenie! najpierw myślałam, ze to Anglia. dopiero potem przypomniałam sobie, że przecież mieszkasz w Szwajcarii. nawet po tytule byłam zagubiona :P
OdpowiedzUsuńHahaha, no widzisz jak Cie tymi zdjeciami w blad i konsternacje wprowadzilam ;)
Usuńa więc inna strona Szwajcarii ;), nie będę pytać gdzie pracujesz ;)
OdpowiedzUsuńW tym sklepie z perukami!!!
Usuńtak mało! KONIECZNIE musisz tam wrócić po zmroku...no dobra, żartuje:) Ja bardzo lubię oglądać miasta od tej ciemniejszej, a jednak bardzo barwnej strony..;)
OdpowiedzUsuńJa tez! Jesli kiedys zostane po godzinach, to sie specjalnie dla Ciebie wybiore (co oznacza tyle, ze to bedzie Twoja wina, jak mi sie cos przydarzy ;))
UsuńMa swój klimat! Fajnie tam! Pozdrowienia zostawiam :)
OdpowiedzUsuńMoge tylko potwierdzic :)) Pozdrawiam rowniez!
UsuńZa tydzień wybieram się do Szwajcarii śladami Mickiewicza:) W Zurychu również będę. Opowiem o tym na http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSzerokiej drogi (swietny pomysl!)!
UsuńCzytałam z zaciekawieniem. Nie chciałabym się tam znaleźć po zmroku.
OdpowiedzUsuńWiesz co, cos mi sie wydaje, ze to nic z takimi np. okolicami dworca we Frankfurcie albo nawet calym centrum, brrrr
UsuńSzczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego miejsca w Zurychu, ba! w całej Szwajcarii! Do tej pory nie miałam okazji tam zawitać, nigdy też mnie to specjalnie nie hm "kręciło", poza Bazyleą, ciekawi mnie to "Dreiländereck" no i nasłuchałam się wielu opowieści jak to tam pięknie, a ja kocham poznawać nowe, piękne miejsca ;) wracając do samej Szwajcarii... ilekroć wchodzę na tego bloga, za każdym razem odrobinę bardziej mnie ciągnie w tamte rejony :)
OdpowiedzUsuńOj, a mnie Szwajcaria zawsze krecila i tylko moge "moj" Dreiländereck polecic - Bodenskie :)))
UsuńCo do samego Zurychu, czy kraju, ma wiele roznych stron, wiecej niz sie w pierwszej chwili moze wydawac :))
Nie wiedząc , ze jest to Szwajcaria nigdy nie pomyślałabym , ze tak może wyglądać ulica w Zurychu, ze Szwajcarią miałam inne skojarzenia.
OdpowiedzUsuńnapisaliśmy o tym ciekawy artykuł o prostytucji w Szwajcarii - inaczej to wygląda w Zurychy, inaczej w Bazylei
OdpowiedzUsuń