Fiesta w rytmie Cartojal
Przyszedł wrzesień a z nim czas na hiszpańską (andaluzyjską) przygodę na blogu. Na pierwszy ogień idzie Malaga i Feria del Dia - dowiecie się tutaj, co dzieje się podczas dorocznej Ferii de Malaga w ciągu dnia. A dzieje się, oj dzieje.
Feria de Malaga, odbywająca się zwykle gdzieś pomiędzy drugą i trzecią sobotą sierpnia to doroczny jarmark. Słowo to jednak nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje tego, co dzieje się w mieście. A dzieje się, oj dzieje! I z jarmarkiem, takim jak my go znamy, nie ma to tak naprawdę nic wspólnego. Co najwyżej to, co dzieje się w nocy, ale to akurat temat na kolejny post...
Każdy, kto odwiedza Malagę, musi odwiedzić port. Koniecznie. Dlaczego? Bo port w Maladze jest fajny. Duży, przestronny, nowoczesny, jasny, po prostu ładny. Można poobserwować leniwe żaglówki i wielkie tankowce, czy promy wielkości bloku mieszkalnego. Można dobrze zjeść (na przykład cos indyjskiego)... ale zostawmy to może na inny raz, na zupełnie inny post. Bo nawet w trakcie Ferii de Malaga port pozostaje taki jak zawsze, spokojny, dostojny, trochę, tylko troszeczkę bardziej roztańczony niż zwykle. Jednak to, co naprawdę warte jest zobaczenia, znajduje się w centrum.
Tam króluje flamenco (najczęściej jego odmiana Sevillana, tańczona często po prostu spontanicznie na środku ulicy), muzyka taneczna oraz Cartojal. Nie wiem sama, czy to południowy temperament, czy może słodkie jak grzech wino podrywa ludzi do tańca. Wino, które sprzedawane jest tylko raz w roku, właśnie w trakcie Ferii i które jest odmianą słodkiego muszkatelu. Cartojal, którego puste butelki i niezliczone kubeczki jak różowa szarańcza opanowują całe miasto.
Ok, może to banał, ale i tak to powtórzę: Hiszpanie potrafią się bawić. Od rana do wieczora tańczyć, pić, śmiać się, śpiewać i krzyczeć do każdego z aparatem: zrób mi zdjęcie, zrób mi zdjęcie!
Produkują przy tym całe tony śmieci, całe setki decybeli, do tego jeżdżące wte i wewte polewaczki produkują hektolitry błota... Prawdziwe party-inferno, chciałoby się powiedzieć. A to dopiero początek, niewielki wstęp do ferii, bo prawdziwa feria odbywa się nocą daleko na obrzeżach miasta. Dlatego jak tysiące innych świętujących ustawiamy się w kilometrowe kolejki i liczymy, ze w końcu, kiedyś, niedługo (!) jakiś autobus łaskawie się zatrzyma i zabierze nas na ferię.
A czy się na nią dostaliśmy, jak ją przeżyliśmy i czym tak naprawdę jest ta feria, dowiecie się z następnego wpisu.
Hiszpania dopisana do listy planowanych destynacji :)
OdpowiedzUsuńps. Kasiu zapraszamy do udziału w akcji kulinarnrj Kuchnia ekspaty
Do akcji sie zapisalam, a Andaluzje naprawde z calego serca polecam!
UsuńAle pięknie i słonecznie!!! :)
OdpowiedzUsuńA ja myslalam, ze Cie naprawde te gory smieci zainteresuja ;)
UsuńMieszkam tu w Andaluzji już prawie 7 lat i do tej pory nie wiem, skąd oni mają tyle siły na imprezowanie w stylu 7 dni przez 24h/24 ;)Ja po jednej, góra dwóch nocach na Ferii w Sewilli po prostu "odpadam", a tańczę i piję pewnie dwa razy mnie niż oni :)Te stosy śmieci ze zdjęć u Ciebie wyglądają mi znajomo. To kolejna rzecz, której tutaj nie ogarniam. Fuj :) No, ale tak czy inaczej, kocham Andaluzję :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, jeszcze w wieku kilkunastu lat rozumiem, ale potem? Powiem szczerze, ze na wakacjach juz kolo 12 zamykaja mi sie oczy po dniu pelnym wrazeniem i nie potrafie nigdy do hiszpanskich baletow dotrwac ;)
UsuńCo do smieci - masakra, skad to sie wszystko bierze?
A czy zobaczymy Kasię tańczącą flamenco? :)
OdpowiedzUsuńZgadnij :P
Usuńczekam w takim razie z niecierpliwością :)
Usuńahhh, choć trochę Andaluzji... super zdjęcia, prosto z ulicy, a te łódki wyglądają pięknie w zachodzącym słońcu!
OdpowiedzUsuńBedzie jeszcze wiecej, Zanetko. A i Ty pewnie niedlugo tam wyladujesz!
UsuńExtra miejsce!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam :))
UsuńKochana ... ależ trafiłaś w moje serce :) Malaga to miejsce gdzie został poczęty mój synek :):):) Ciekawe co ? Urodził się również w Hiszpanii, ale już w innym miejscu :)
OdpowiedzUsuńbuziak
ps. Strój flamenco mojej córki mam w szafie ;)
Ooo prosze, prosze, ale trafilam :)))) Mieszkaliscie w Hiszpanii?
UsuńA Twoj stroj gdzie jest? ;)
Pozdrawiam :*
Kochana mieszkaliśmy :) Mąż nadal tam pracuje, ale mieszkamy od 3 lat w PL :)
Usuń"różowa szarańcza" ;), mogłaby opanować na te jesienne dzionki i nas, ale może śmieci sobie odpuścić ;)
OdpowiedzUsuńO tak i slonce ze soba przyniesc ;)
UsuńNie ma jak profesjonalna, reporterska relacja z wakacji:). Port w Maladze ladny jest, ale najpiekniejszy w Maladze jest paseo park tuz przy porcie.
OdpowiedzUsuńHahah, dzieki ;)
UsuńCo do parku, masz racje. Uwielbiam usiasc na laweczce w cieniu palm i podgladac papugi.
Fajne te kiecki :) Sama chętnie dołączyłabym do tej zabawy
OdpowiedzUsuńKobieto, niektore kiecki byly jeszcze sto tysiecy razy lepsze. Widac, ze szyte na miare, piekne, grube materialy, normalnie cudo!
UsuńCo do zabawy, wystarczy jechac do Hiszpanii, a jakas fiesta zawsze sie znajdzie ;)
ha! Malaga. W zimie byłam, na zakupach przedświątecznych. Super klimat, pomimo tego że zamiast flamenco były osiołki pod palmami. Super miasto, super klimat no i dobre połączenie mam (mam nadzieje że nie zdjęli) w sam raz na weekend.Wrócę!
OdpowiedzUsuńChetnie wybralabym sie zima! Chociaz Andaluzje odwiedzilam juz kilka razy, zawsze w srodku lata... teraz czas na chlodniejsze miesiace i osialki pod palma ;)
UsuńWow! Aż się chce tam jechać ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To moze za rok? :) Buzka!
UsuńTe śmieci! :D To tak normalnie wygląda czy tylko jak są imprezy? :))
OdpowiedzUsuńNie no, normalnie wyglada to ciutke leiej ;)))
UsuńTo co co mnie zadziwiało w Hiszpanii to wieczne imprezy i góra śmieci. Jak się bawić to bawić, ale mam wrażenie, że choć bym chciała to już za stara jestem na taką zabawę non stop;)
OdpowiedzUsuńJa tez!!! Zanim oni zaczna sie bawic, ja juz usypiam na stojaco! Pomijac oczywiscie calodzienne i calonocne imprezy jak ta :)
UsuńEkstra! Dołączam się do pytania o Kasię tańczącą flamenco :P hihi. Sama bym tam chętnie się pobawiła :-)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, nie wiem :PP
UsuńTo wiesz co, Ty sie pobaw i wrzuc video-relacje ;)
Świetne zdjęcia. A myśl o hiszpańskich fiestach sprawia, że aż się chce żyć w te nasze wrześniowe dni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tam i z powrotem
Twoja fotorelacja uświadomiła mi, że chcę się nauczyć tańczyć flamenco. Żeby móc zakładać takie piękne sukienki jak panie na zdjęciach. Ot co!:)
OdpowiedzUsuńKaśka, do cholery, jak można zostawić człowieka z niedosytem i tak długo nie publikować ciągu dalszego? No weź się popraw, bo ja tu czekam i czekam
OdpowiedzUsuńI tam, gdzie najwięcej śmieci, tam była najlepsza zabawa i warto mieć to miejsce na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńOj, wiem coś o tym, bo zaliczyłam botellon w Kadyksie i to było to!
Czekam na relację, zwłaszcza na foty flamencowe!