Jak dokonać niemożliwego, czyli podróż z bagażem podręcznym

środa, czerwca 12, 2013 Kasia na Rozdrożach 36 Comments


TYTUŁEM WSTĘPU

Nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że niesamowicie dużo zależy od naszego nastawienia. To fakt faktyczny i prawda najprawdziwsza. Jednak pokuszę się o stwierdzenie, że wielu z nas często o tym zapomina i zaprzyjaźnia się z takimi słowami jak: nigdy w życiu, to się nie uda, zapomnij, to nie dla mnie, boję się. A gdyby tak chociaż raz spróbować?


 I zanim zanudzę was moim filozofowaniem, powiem tylko, że chyba w każdej dziedzinie naszego życia nastawienie gra ogromną rolę. Jeśli skupimy się na podróżowaniu, możemy wyróżnić dwie główne grupy osób (i tysiące pobocznych, ale nie o nich dzisiaj mowa). Pierwsza grupa raz na kilka lat zabukuje urlop w biurze podróży, wyda grube tysiące i leci „na gotowe” (zwykle nad hotelowy basen, bo poza murami czyha prawdziwe życie, a życie jak wiadomo zwykle prowadzi do śmierci). Druga grupa, wychodzi z założenia: chcieć to moc. Zwiedza świat, ten bliższy i ten dalszy, na własną rękę. Samolotem, kajakiem, autostopem, najważniejsze, żeby znaleźć najkorzystniejszą opcję. W końcu jeśli dzisiaj zaoszczędzę, jutro mogę wydać zaoszczędzone na kolejną podróż.

                        kieszonki, które można dowolnie „przestawiać” 

JAK TO MOŻLIWE?


Dzisiaj skupię się na jednym z aspektów taniego podróżowania. Tu znowu wszystko zależy od naszego nastawienia: mogę stwierdzić, że latam tylko klasą biznes (bo motłoch, bo ciasno, bo duszno, bo…) i z 3 walizkami (bo płaszczyk, bo kozaczki, bo prostownica, bo…) albo zabukować bilet w tanich liniach (nie dość, że tanie, to jeszcze ciągle mają jakieś promocje!) i świadomie zrezygnować z zabierania normalnego bagażu, czyli podróżować tylko z bagażem podręcznym. 
kosmetyki
Ogólnie mówiąc, zasady są dwie: minimalizm (wybaczcie, ale nie będzie definicji) oraz…ubiór na cebulkę! Zwłaszcza zimą ma to ogromne znaczenie, ale nie tylko. Działa to tak: w plecak czy walizkę pakujemy aparat, laptopa, bieliznę, kosmetyki, jakieś sukienki czy inny sweterek, a na siebie zakładamy od dołu: najgrubsze skarpety, buty trekkingowe, legginsy, ciepłe spodnie, koszulkę, bluzkę z długim rękawem, bluzę, kurtkę, szalik, czapkę i co tam jeszcze. Ja wiem, lotnisko to nie Antarktyda, ale przecierpimy chwilę na odprawie i już w samolocie możemy ściągnąć większość warstw zaoszczędzając majątek na bagażu
Latem sprawa jest prostsza, ale i tak założę bluzę, na to cieplejsza bluzę, a na nogi wygodne buciory.

 W CO PAKUJEMY?

Równie ważne jest, W CO zamierzamy się spakować. Żeby zdecydować, co jest dla nas najlepsze, musimy sprecyzować swoje potrzeby. Philipp zazwyczaj zabiera laptopa i trochę ciuchów, a w tym roku też naszą maskę i rurkę do nurkowania, dlatego on spakuje się w zwykły plecak. Ja z kolei muszę zabrać moją krowę, zwaną również aparatem fotograficznym. I tu nieoceniony jest mój specjalistyczny plecaczek. Plecaczek do trekkingu, na aparat i ekwipunek, z ochroną przed kradzieżą (można go otworzyć dopiero po zdjęciu z pleców) i miejscem na przywieszenie statywu. Jeśli „ekwipunek” zamienić na ciuchy i kosmetyki – voila! Pakowanie zakończone.


Musimy oczywiście pamiętać o kilku podstawowych zasadach:
1.     W większości linii lotniczych bagaż podręczny ma max. wymiary 55cm x 40cm x 20 cm, ale wartości te różnią się niekiedy (np. 25 cm zamiast 20, albo 35 czy 45 zamiast), dlatego koniecznie sprawdźcie przed wylotem. Waga to zazwyczaj 10 kg.
2.     Zabieranie płynów jest dozwolone, jednak tylko takich o pojemności nie przekraczającej 100 ml, dodatkowo zapakowanych w foliową, zamykaną torebkę.
3.     Na pokład nie zabieramy broni, czyli np. pilniczków i nożyczek do paznokci.
4.     Mini-torebeczka czy torba na laptopa to według tanich linii lotniczych dodatkowy bagaż, dlatego WSZYSTKO, co chcemy zabrać, musi przed odprawa zostać zapakowane w plecak/walizkę. 


                                                          CO PAKUJEMY?

Pakujemy tylko to, co naprawdę nam potrzebne. Latając „normalnymi” liniami z „normalnym” bagażem, większość rzeczy nawet nie wypakujemy. Ja na takie wyprawy zabrałam już nie raz książki do nauki (khe, khe), tonę ciuchów, których ani razu nie założyłam i tonę kosmetyków, których ani razu nie użyłam.

a na wierzch japonki i sweter


Tym razem, na tygodniowy pobyt na Lanzarote zabieram to:

1.     Kosmetyki (wszystkie w wersji mini): szampon, odżywkę, żel pod prysznic, krem do twarzy, żel do mycia twarzy balsam, perfumetki, maskarę, kredkę, szminkę, płatki do demakijażu, pastę i szczoteczkę do zębów.  Są to zazwyczaj próbki (z gazet, dodawane do kosmetyków, czy wyżebrane w perfumerii) bądź wygrane mini-kosmetyki. Można też przełożyć trochę kosmetyku do pustego już, mniejszego opakowania po  innych kosmetykach. Ja tak robię z odżywką do włosów.
2.     CIENKIE ubrania. Czyli zajmujące najmniej miejsca. Pewnie tez to znacie, są sukienki, które zmieszczą się w kieszeni płaszcza, a są takie które zajmują pół tylnego siedzenia w samochodzie. Weźcie te pierwsze.
3.     Bielizna i bikini – tu można szybko przesadzić. Naprawdę nie potrzebujemy 5 różnych bikini z oczywistych względów i 12 par skarpet, bo po pierwsze: i tak mamy zamiar chodzić w japonkach, po drugie: tam, gdzie jest kran i mydło, jest też możliwość przeprania skarpetek.
4.     Ładowarka do aparatu, telefonu, karta pamięci, może dodatkowa bateria?
5.     Buty – ciężkie/ciepłe na nogi, japonki do plecaka.
6.     Cienka bluza – na siebie. Bardzo gruba bluza – na siebie. Sweterek – do plecaka. Szal, który świetnie chroni przed wieczornym chłodem – na siebie (w końcu w samolotach są przeciągi!).
7.     Niewielka torebka, która też musi zmieścić się do podręcznego.
8.     Miejsce na cos, o czym bankowo zapomniałam, a o czym przypomnicie mi w komentarzach. Ooo, już mi się samej przypomniało: podstawowe leki. Jakieś krople na żołądek, woda utleniona, plastry, tabletki przeciwbólowe. 

trampki czy buty trekkingowe?

POST SCRIPTUM

Jeszcze chyba nigdy nie spakowałam się na dzień przed odlotem. A na dwa dni już na pewno nie. Ale czego nie robi się dla bloga? W piątek lecimy!!!


Przeczytaj również

36 komentarzy:

  1. Udanych wakacji :) Ah podręczne bagaże... raz udało mi się spakować na weekend do najnormalniejszej codziennej torby na ramię, z czego połowę i tak zajął zapas papierosów zakupionych na lotnisko dla znajomego (wiadomo, w PL taniej) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Udanego wyjazdu! :) Też zawsze zakładam na siebie mnóstwo ciuchów, które ściągam tuż po odprawie ;) I dzięki małym wymiarom bagażu podręcznego nauczyłam się brać tylko to, co naprawdę potrzebne, a to duży plus!

    OdpowiedzUsuń
  3. Udanego wyjazdu Kasiu :)
    Z naszym pakowaniem jest ciut większy problem: dwa aparaty, 4 obiektywy, osłony przeciwsoneczne, sprzęt do nurkowania (pianka, jacket, maska, płetwy, automat) i wyjazd nie krótszy niz 3 tygodnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale lecac na 5 dni do Londynu nie potrzeba pianki, a i z drugiego obiektywu mozna zrezygnowac ;)

      Usuń
    2. Ja z pianki w Londynie zrezygnować mogę, ale Ola z obiektywów nie zrezygnuje :D

      Usuń
    3. Ok, to proponuje kompromis: Pawel zostawia ciuchy w domu, Ola zabiera obiektywy :D

      Usuń
  4. No Kasik super post! Powiem ci, że masz malutki ten plecaczek {no chyba że tak wygląda na zdjęciu}. Ja ostatnio zakupiłam sobie 28l i jestem z niego cholernie zadowolona. Spakowałam się w niego na 11 dni do Irlandii i Anglii. Weszło wszystko, a i jeszcze miejsce zostało. W wszystkich tanich liniach przechodzi bez problemu jako podręczny. Kosmetyki to zawsze utrapienie, ale jakoś daje się ten problem rozwiązać - tak jak piszesz próbki, często ratuję życie, choć ja mam specjalne wymagania, więc wolę brać swoje sprawdzone kosmetyki. Udało mi się raz wyprosić w Body Shopie takie małe pojemniczki i zawsze w nie przekładam potrzebne rzeczy.
    Kurczę, jak to szybko zleciało! Już w piątek będziesz smażyć dupcie na plaży! Buziaki =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, jest ciutke mniejszy niz max. wymiary, ale ja go zabieram tez w gory itd. To moj bagaz oraz plecak na aparat ;) A co do kosmetykow, swietny pomysl! Jka jakiegos Body Shopa dorwe, to sie zapytam ;)
      Juz jutroooooo! ;)

      Usuń
  5. Podpisuję się i zgadzam się od początku do końca :) Mogłabym napisać to samo. Wielokrotnie przerabiałam loty z bagażem podręcznym, da się. Ja akurat jestem w trakcie pakowania na 4 dni do Włoch, tanimi liniami z bagażem podręcznym :)
    Udanej podróży życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Tobie rowniez udanej podrozy! Ja sie tak spakowalam na 7 dni wlasnie ;)

      Usuń
  6. My tez jak lecimy na jakis dluzszy weekend to lecimy z bagazem podreczym. Przy czym u nas jeden bagaza to plecak ze sprzetem a mala walizka z naszymi wspolnymi rzeczami. Bez problemu wystarcza. Ale na takie typowe wakacje na plazy, tygodniowe czy dluzsze to chyba bym sie w podreczny nie umiala spakowac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sie chce, to sie da ;) Chociaz oczywiscie laczy sie to z pewnymi wyrzeczeniami. Kiedys myslalam, ze musze zabrac pol gospodarstwa domowego, a teraz wystarcza mi dokumenty, karta platnicza i aparat ;)

      Usuń
  7. Kasiu, świetnie to opisałaś! Podpisuję się. Chociaż na urlopy w jeden plecak pakuję siebie i Mi, w Łuka plecaku sprzęt foto i nie są to plecaki podręczne :)ale klasą biznesową nie latamy! :D
    Za to jadąc samochodem nawet na weekend mam tyle rzeczy, że na miesiąc by wystarczyło! Oczywiście winna jest nasza zmienna aura ;)
    Udanego urlopu!Czekamy na relacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, to fakt, w naszym klimacie to troche skomplikowane, ale przez kilka dni mozna sie w jednych spodniach i kurtce przemeczyc ;)
      Dzieki sliczne, relacja oczywiscie bedzie!

      Usuń
  8. Ja jak czasem lece z ''normalnym'' bagazem, to nie wiem co do niego wlozyc, tak juz nauczylam sie minimalizmu, ze nic mi nie jest potrzebne:) Udanej podrozy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, tez tak mam, zwlaszcza jak sobie pomysle, ile rzeczy podczas innych wyjazdow w ogole nie wyjelam z walizki ;)
      Dzieki!

      Usuń
  9. Baw się dobrze, ja z kosmetyków zabieram próbki, Ty sobie nawet tego możesz oszczędzić, bo na wyspach tanie markowe zestawy podróżne kupisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla chcącego nic trudnego i w pakowaniu też to się sprawdza. Najgorszy jest pierwszy raz a później to już ma się taką wprawę, że 10 kg wydaje się za dużo nawet:).Ostatnio jestem w tym mistrzynią i jestem z siebie dumna.Kiedyś pakowałam się kilka dni przed wyjazdem i albo miałam za dużo, albo połowa rzeczy to takie, ktorych nawet nie wyciągnęłam z walizki.Teraz pakuję się dzień przed, idzie mi szybko, sprawnie i mam wszystko czego potrzebuję:).Myślę, że w pakowaniu tak jak i w życiu - ważna jest organizacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Ja najczesciej pakuje sie w dzien wyjazdu, co jest troche GUPIE ;) Dlatego tym razem spakowalam sie dwa dni wczesniej!
      I podpisuje sie, dla chcacego nic trudnego i sprawna organizacja!

      Usuń
  11. Ja zawsze pakuję się dzień przed wyjazdem lub w ten sam dzień, jeśli ten wyjazd jest np. koło południa. W ten sposób biorę minimalną ilość rzeczy i niczego nie zapominam. Zawsze też mam najmniejszy bagaż ze wszystkich, w sumie nie wiem jak ja to robię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez sie zwykle na ostatnia chwile pakuje i tez zwykle mam wszystko spakowane. A co do wielkosci bagazu, ja w ogole tak wielu rzeczy nie mam, wiec nie jest to zbyt trudne ;)

      Usuń
  12. hahahaha uwielbiam podroze, ale niestety nie spakowalabym sie tak minimalistycznie (a moze z glowa). Ale dla kilku dni w nowym miejscu bylabym w stanie leciec nawet w bikini :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no jak moglabys leciec nawet w bikini, to tym bardziej z podrecznym! ;)

      Usuń
  13. jak to się mogło stać, że przegapiłam tego posta?
    a tak, że blogger mi go nie wyświetlił. grrr

    wiem, że już po powrocie, ale tekst świetny i nie mogę się nie zgodzić (szczególnie ze stwierdzeniem, że życie zawsze prowadzi do śmierci, rech, rech - świetny przekąs :P).

    Wprawdzie nigdy nie leciałam tanimi liniami, bo takie tu do mnie - niestety - nie kursują, ale gdyby nie to, że lecę raz na rok i stąd zabieram 40 kg suvenirów i arabskich wiktuałów, a stamtąd przywożę 56 kg (20 + 8 i 20 8) zabawek, książek i akcesoriów/elementów wystroju wnętrza (a trochę tego wnętrza mam więc i co roku elementów dużo) ;-), to można uznać, że mój cały bagaż = 6 kilo w torebce, w tym 3 kg to laptop. Ubrań z powrotem nie wożę wcale (i potem nie mam co na siebie włożyć hehe) lub - gdy na czymś mi bardzo zależy (by mieć to i tu i tam) - to na cebulę i nie szkodzi, że gdy wysiadam tu z samolotu bucha we mnie 50 stopniowy żar. Święte słowa, że nastawienie i umiejętność dokonywania sensownych wyborów "co zabrać" (w moim przypadku to ograniczenie ze 120 do 56 kg więc też ogromne :-)) gra ogromną rolę :-)

    ps. "Na pokład nie zabieramy broni, czyli np. pilniczków i nożyczek do paznokci." - poskładałam się ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, dlaczego Ty moje posty przegapiasz :(:(:(
      A zycie naprawde prowadzi do smierci :P
      Kochana, ze Ty pol Ikei samolotami przewozisz to ja juz wiem ;);) I to zupelnie cos innego ;)) Ale wlasnie cala Europa polaczona jest siatka tanich polaczen i mozna napradwe zminimalizowac koszty, jezeli zrezygnuje sie z normalnego bagazu. Dzieki temu mozna pobyc kilka dni tu, potem kilka dni itd.

      Usuń
  14. No rewelacja, my się w tym roku na 2 tygodnie spakowaliśmy optymistycznie we dwoje w 1bagaż 15kg i chociaż nie było łatwo i część rzeczy została na lotnisku to zaoszczędziliśmy kilka stówek:)I to co wydawało się niemożliwe okazało się jednak realne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo no wlasnie o to chodzi ;)) Wydaje sie nierealne, ale jak sie czlowiek uprze, to wyjdzie calkiem calkiem :))

      Usuń
  15. Podróżowanie z podręcznym nie tylko jest tańsze, ale i poręczniejsze. Nie trzeba szukać przechowalni bagażu albo od razu hotelu/hostelu, gdy chcesz najpierw pozwiedzać. Co do torby - pakuję do walizki zawsze płócienne, miejsca zajmują tyle co nic, a pakowne są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie! Poza tym dojazdy pociagami, autobusami i czym tam jeszcze z 20-kilowa walizka doprowadzaja do rozpaczy. O widzisz, taka torbe tez zawsze biore, tym razem nie mielismy, musielismy za 3 ojro kupic ;)

      Usuń
    2. Widzisz, pytanie tylko, czy skórka jest warta wyprawki.
      Jeśli różnica w cenie, "tani bilet" - "rejsówka" to 50-70 pln (a są takie kierunki), to zdecydowanie lepiej brać "rejsówkę", gdzie masz bezpłatny bagaż w luku, zamiast gotować się na lotnisku w oczekiwaniu na odprawę.
      Inna sprawa, że w różnych miejscach, często można trafić na jakieś fajne wyprzedaże - elektronika/ciuchy, jak się ogarniesz, to "rejsówka" wyjdzie Cię taniej.
      Do wszystkiego z głową i bez mentalnego "minimalizmu".

      Ps. latop na wyjazdy trąci dziś archaizmem, lepszy będzie tablet (mniej waży, mniej miejsca zajmuje).

      Usuń
    3. Drogi Sebastianie, zapewniam, ze do zycia (i podrozy) podchodze "z glowa". Mentalnie tez wszystko w porzadku, a minimalizm uwazam za swietne rozwiazanie w naszym konsumpcyjnym swiecie. Do Polski latam rejsowkami, tam, gdzie sie oplaca, latam tanimi, przieciez to takie proste. I oszczedzam kilka stowek (w euro), a nie 50 zl.
      Co do ciuchow i elektroniki, mam jezdzic na wakacje, zeby sie obkupic i je potem sprzedawac? Czy kupic dla siebie i "zarobic" na tym, ze wydalam mniej niz u siebie.
      PS. Nie potrzebny mi tablet, mam laptopa. (wiem, Sredniowiecze).

      Usuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!