Nerja. A może nad morze?
Gdy zimno jak w piekle, na zewnątrz pada i nawet głupi spacer odpada…
OK, koniec rymów częstochowskich, obiecuję! Ale co ja chciałam powiedzieć? A
tak. Kwiecień na razie plecie tylko zimowe klimaty, dlatego szukam ucieczki w zdjęciach.
Nerja, andaluzyjskie miasteczko nad Morzem Śródziemnym, bardzo przyjemne i
klimatyczne. Tym, co kocham w nim najbardziej na świecie są jego plaże, te łatwo
dostępne, w samym centrum i te schowane, wymagające prawie ze alpinistycznych umiejętności.
Kocham je za palące słońce i szalenie słoną wodę, która szorując po kamyczkach
wydaje charakterystyczny dźwięk (klik, klik, klik). Kocham je za otaczającą je roślinność
i wspomniane przed chwilą kamyczki, które zapewniają bardzo zdrowy masaż tylnych
części ciała ;)
Kończąc, mam do
Was małą prośbę. Nigdy, ale to nigdy, nie wierzcie osobie, która mówi: „A po co
Ci ten parasol? Daj spokój, nie bierz!” Tak jak plażowanie na Costa del Sol z
parasolem to raj, tak bez parasola ten raj szybko zmienia się w piekło! Dlatego:
parasol w dłoń i na plażę marsz!





















Na Trygława! Jak tam cudnie. Ja chcę laaataaaaaaaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńJa tez, nawet do moich motylkow nie moge isc, bo taka pogoda :(( Byle do maja!
UsuńJakie: do maja?! Ja muszę mieć piękną pogodę w ten weekend! Andaluzyjska preferowana!
UsuńAaa no tak, oczywiscie do weekendu, bo w weekend bedzie pieknie!!
Usuń(chle, chle)
jejuuuuuu, jaka woda!!!
OdpowiedzUsuńNiebieska! i slona! i przejrzysta! po prostu cudowna... ;)
Usuń