Ho Narro! Czyli wszystko, co musicie wiedzieć o Fastnacht

wtorek, lutego 05, 2013 Kasia na Rozdrożach 10 Comments


To nie jest post o typowym szwajcarskim karnawale; jego dwa centra – Lucerna i Bazylea znajdują się o wiele za daleko od Bodeńskiego. To nie jest też post o karnawale światowym, bo jak porównać to co się tu dzieje z takim na przykład karnawałem w Rio?
To będzie po prostu post o szwabsko-alemańskim Fasnacht, czyli w południowo-zachodnich Niemczech i północno-wschodniej, oraz środkowej Szwajcarii.
Od czego by tu zacząć? Może od początku?
Początek karnawału przypada na 6 stycznia. Przynajmniej tego ulicznego. Już od 11 listopada bowiem, od 11:11, tu i niegdzie rozbrzmiewają błazeńskie dzwoneczki i tętnienie bębnów. Nikogo też nie dziwią dorośli faceci chodzący w środku listopada w masce i z nadmuchanym owczym żołądkiem na kiju. Karnawałowe stowarzyszenia rozpoczynają Fasnacht już wtedy.  
Jednak dopiero po Trzech Królach świat naprawdę staje na głowie. To w końcu piata pora roku, czas, w którym reguły i zasady są po to, by je łamać.
A prawdziwe szaleństwo zaczyna się dopiero w Tłusty Czwartek – Schmotzige Dunschtig. Wtedy to rozpoczynają się dziesięciodniowe ferie dla dzieci szkolnych, które z samego rana uwalniane są ze szkół przez bandy karnawałowych Narów (Narr – błazen, jednak celowo nie tłumaczę, gdyż w karnawale właśnie tak nazywani są wszyscy przebierańcy).  Niektóre dzieci jeszcze przed szkołą składają wizyty nauczycielom w domach (ku ich ogromnemu niezadowoleniu). W tym czasie mieszkańców miasta budzi zw. kocia muzyka, czyli najbardziej fałszywe dźwięki jakie tylko potrafią wydać z siebie i ze swoich instrumentów Narrowie skupieni w karnawałowych cechach. Po takiej pobudce nikt już nie kładzie się spać, tylko zakłada swoje przebranie i zasiada (najlepiej w jak największej grupie) do śniadaniowego stołu, suto zastawionego piwem, białą kiełbasą i breclami. Odpowiednie śniadanie to przecież podstawa, jeśli ma się wytrzymać calutki dzień w zimnie, bo luty zwykle nie rozpieszcza świętujących. Czwartkowy ranek to również czas na szturm ratusza i oficjalne przekazanie przez burmistrza kluczy do miasta (ratusza) Narrom oraz postawienie tzw. Narrenbaum, czyli nawet 30-to metrowej jodły czy świerku.
Cały dzień odbywa się pod patronatem śpiewu, tańca i błazeńskich pochodów. Wieczór to z kolei czas Hemdglonker – w Konstanz rok rocznie odbywa się pochód z około 3000 uczestnikami, przebranymi w białe koszule nocne, rękawiczki i czapki, uzbrojonymi w garnki i patelnie, i robiącymi nieziemski hałas.
Tłusty Czwartek to chyba najważniejszy dzień Fasnachtu, jednak nie jedyny! Bale, Umzüge (pochody) i inne atrakcje maja miejsce aż do Środy Popielcowej.

Jeśli chcecie wiedzieć, jak to wyglądało w zeszłym roku, zajrzyjcie do moich starszych postów:


A teraz jeszcze kilka zdjęć z pochodu, który odbył się 20 stycznia 2013 w Radolfzell, a w którym 75 cechów z różnych stron Niemiec i Szwajcarii wzięło udział. I my, ja i Agatka! ;)



Przeczytaj również

10 komentarzy:

  1. Jeszcze mogłaś napisać, że tęsknisz za mną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz Kasik, w życiu bym nie przypuszczała że w Szwajcarii macie karnawał {no coś w tym rodzaju}. Tutaj w Danii smuty wielkie, nic takiego nie ma. Tzn dzisiaj jest "fastelav" ale to głównie dla małych dzieciaków - przebierana zabawa karnawałowa, tradycją jest zabawa w "kota w beczce" . W dawnych czasach do beczki {powieszona na drzewie} wkładano prawdziwego kota i próbowano rozbić ją kijem. Po, kot najczęściej był zabijany. Teraz oczywiście nikt tego nie praktykuję, i zamiast prawdziwego wkłada się jakiegoś pluszaka, albo kupę słodyczy.
    Przebrania zarąbiste!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tu sie swietuje i to porzadnie. Jak sobie pomysle o polskim Tlustym Czwartku, to smiac mi sie troche chce ;)
      Kot w beczce mowisz?
      Matko z ojcem. Wrzucilabym takich kilku do beczki...

      Usuń
    2. Glowa mala co ludzie potrafia gdzies uznac za zabawe... Pozdrawiam Was obie!

      Usuń
    3. Dziewczyny to było bardzo, bardzo dawno temu... Teraz wiadomo nikt tego nie praktykuje bo to to cholernie barbarzyńskie jest... ale kiedyś to było dla Dunoli bardzo zabawne =)
      taaaa, Tłusty Czwartek - ja nawet nie świętuję bo pączków nie lubię!

      Usuń
  3. Ha a ja dzis byłem po pracy super maja wszyscy przebrania extra to wszystko organizuja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!