Dubaj: A czy wiesz, że…?

sobota, czerwca 09, 2012 Kasia na Rozdrożach 15 Comments



*Mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie mogą mieć 16 żon? (to było zwykłe oszczerstwo z mojej strony ;)). Panowie mogą mieć co najwyżej cztery żony i każdą z nich powinni szanować na równi z innymi, inaczej nie mogą mieć więcej niż jednej. Nawet władca kraju, szejk Muhammad bin Raschid Al Maktum posiada tylko dwie (za to 17 dzieci ;))

*Zakryty ubiór kobiet z jednej strony wynika z islamu, który pozwala tylko na pokazanie rąk i twarzy, z drugiej strony ze względów praktycznych – jest ochrona przed parzącym słońcem. Kobiety, które całkowicie zakrywają twarz, robią to z wyboru, a nie z nakazu religii (częściowo jest to pozostałość po zwyczajach Nomadów, którzy żyjąc na pustyni zmuszeni byli chronić twarze przed piaskiem i słońcem).


*Męskie chusty wyrażały jeszcze nie tak dawno przynależność do grupy społecznej, biało-czerwone zarezerwowane były tylko dla władzy i wysokich urzędników. Teraz już tylko moda i upodobania decydują, jakie nakrycie głowy kto wybiera.


*Szejk to tytuł honorowy, nadawany władcom, ale i członkom rządu bądź lokalnym osobowościom. Wzbogaceni na ropie z kolei zwykle zwani są szejkami naftowymi.


*Islam zabrania jego wyznawcom spożywania wieprzowiny i picia alkoholu. Spragnieni boczku cudzoziemcy mogą jednak go nabyć w sklepach (bądź ich częściach) specjalnie do tego przeznaczonych. ZEA to liberalny kraj arabski, dlatego zezwala się niewiernym na picie alkoholu. Jeśli są turystami. Bądź rezydentami posiadającymi licencję. Oczywiście w tylko w wybranych barach i hotelach. Nawet nie myślcie o zimnym piwie na plaży ;)

*Kobieta w ZEA cieszy się wieloma przywilejami. Zwykle może korzystać z przedziałów czy kolejek tylko dla kobiet, a jeśli ich nie ma, należy jej się pierwszeństwo w banku czy w urzędzie. Mężczyźni to prawdziwi dżentelmeni, przytrzymują drzwi czy poniosą torebkę, ale i chętnie zaproponują swoje miejsce w cieniu bądź zaproszą do stołu, by nie musiała jeść sama (jeśli już wypuści się sama w świat, tak jak ja ;)).


*Nigdy, ale to przenigdy, nie należy całować się na ulicy. Buziak w samochodzie też odpada. Jeśli nie wierzycie, spróbujcie. (chciałam dopisać, ze wyśle Wam wtedy paczkę do aresztu, ale z tym nie będzie łatwo. Dlaczego? Odpowiedź w kolejnym punkcie).

*ZEA nie mają systemu pocztowego. Ba! Nie mają nawet nazw ulic. Dubaj, miasto prawie dwumilionowe, ma jedną pocztę, o której niektórzy słyszeli, ale jeszcze nikt jej chyba nie widział. Wszystko wysyłane jest kurierem, a mieszkańcy zmuszeni są do założenia skrzynki pocztowej, jeśli chcą otrzymywać listy.

*Głównymi klientkami „złotego rynku” są arabskie i noworuskie „księżniczki”. Jak na księżniczki przystało, kupują z rozmachem. Wzór biżuterii schodzi tu na drugi plan, bo zakupy robi się na wagę… 


*Gorąca woda w morzu jest fajna, jeśli kontrastuje z zimnym powietrzem. Prawie 50 stopni w słońcu sprawie, że marzysz o ochłodzie. Pędzisz do wody, a tam.. zupa. Niefajnie.


*Klimat jest zabójczy. Już w czerwcu zamyka się większość atrakcji, by udostępnić je znowu zimą (wtedy temperatura wynosi tylko 30 stopni). Dni deszczowych jest maksymalnie pięć (w roku, nie w tygodniu), a latem wilgotność powietrza wynosi 80-90% (zapomnijcie o suszeniu prania).


*Obok manii wielkości w Dubaju widać jeszcze manię czystości ;) Po powrocie do Szwajcarii skrzywiłam tylko nosek: Oj, jak tu brudno. Przyzwyczaiłam się już do tego, że mijałam osoby, które w metrze szorowały szczoteczka fugi w kafelkach i jeździły ruchomymi schodami w dół i w górę, żeby polerować poręcze.

*Do obsługi pięciu gości potrzeba co najmniej 10 osób z personelu. Jeden powita, drugi pokaże stolik, trzeci podstawi krzesło itd. Na każdym kroku spotyka się też sklepy, w których sprzedawane są na przykład pralinki na sztuki (i nic innego), albo daktyle, albo inne cukierki. Sklepy piękne, ekskluzywne i po brzegi wypełnione sprzedawcami. Jedno jest pewne, bezrobocie im nie grozi ;)


*Każdy, ale to każdy mówi po angielsku.

*A w handlu, gastronomii i usługach mówi się TYLKO po angielsku. Chociaż językiem urzędowymi jest arabski, te branże opanowane są prawie wyłącznie przez Azjatów (zwłaszcza Filipińczyków). Swoją drogą chyba bym się zbuntowała, gdybym w Polsce nie mogła mówić po polsku ;)
*Wybierając się do ZEA najlepiej wyrzućcie zegarek i budzik. I tak Wam się nie przydadzą. Pośpiech czy niecierpliwość są źle widziane wśród tubylców i nie będą przez nich zrozumiane. W końcu gdyby Allah chciał, żebyśmy się spieszyli, nie dałby nam tyle czasu, prawda?

Ze specjalną dedykacją dla Agaty, która każdego dnia wysyła mi wiadomości o treści: Ale pisz więceeeeej. No więc było więcej ;)

czesc druga


Przeczytaj również

15 komentarzy:

  1. Świetny post, a Ty znalazłaś swojego szejka;) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje ;)
      Oczywiscie, ze znalazlam, dobre kilka lat temu ;)))
      (moze malo arabski ten moj szejk, ale co tam!)

      Usuń
  2. Super, duzo ciekawostek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez takie wpisy jestem zdezorientowana.
    A może to po prostu Ty tak umiesz przedstawić: tu trochę szokującego, tam trochę bajkowego, tu trochę "Brrrr!", tam trochę "Ach!". Człowiek głupieje, ale jedno wie na pewno:
    to inny świat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego powstal ten wpis, bo ja tez z rozdziawiona buzia wszystkiego sluchalam i sie przygladalam ;) W przewazajacej czesci moja reakcja bylo aaaach. Poznalam tez dokladniej zasady i "prawdy" islamu i w sumie podoba mi sie wiekszosc z nich. Prawo jest bardzo surowe, ale wystarczy przestrzegac zasad, ktore sa jasne, zeby nie miec problemow. Takie prawo sprawie, ze na ulicy czujesz sie 100% bezpieczna, mozesz zostawic caly swoj dobytek na plazy i isc sie kapac, nic nie zginie, nikt cie nie zatakuje.

      Usuń
    2. Hmm, cos mi sie wydaje, ze tych ochow i achow wystarczy na jeszcze conajmniej jeden wpis ;)

      Usuń
    3. Dobrze mieć taką koleżankę, jak Ty :) Czyli nie taką, co jedzie gdzieś leżeć na plaży, tylko chłonąć, poznawać, zgłębiać. Później i ja mogę, za pośrednictwem, rozdziawić buzię i robić "Ojeeeeeeej" :)

      Usuń
    4. Cale wieku ludzie podrozowali, zeby cos poznac, zwiedzic, przezyc. Teraz coraz wiecej jest takich, ktorzy nie rusza sie poza hotolowy basen i bron boze, zeby do obslugi nalezeli "lokalsi". Nie do pomyslenia, co?

      Usuń
    5. Ich wybór.
      Jak od rana leje i nie zanosi się, że do wieczora przestanie, to też człek zaczyna myśleć o leżaczku na jakiejś niebiańskiej plaży ;)

      Usuń
    6. Nie no, ja przeciwko lezaczkowi nic nie mam, a niebianskiej plazy juz zupelnie, ale nie caly czas ;)

      Usuń
  4. Byłam na poczcie w Dubaju (jakieś 100 metrów od Dubai Museum) i aż nie chce mi się wierzyć, że to ta jedyna.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!