Oktoberfest, czyli święto piwa!
Panowie w skórzanych spodenkach i panie w seksownych dirndlach, do tego
hektolitry piwa i biesiadna muzyka – to właśnie Oktoberfest. W tym roku
przegapiony (słowo klucz: operacja), w przyszłym roku będzie podwójnie
nadrobiony.
Zamiast do wielkiego namiotu pełnego ludzi, wybraliśmy się w zeszłym tygodniu
do naszej ulubionej piwiarni, w której piwnicy warzą się trunki lądujące później
na naszym stole. Piwiarni z wieloletnią tradycją i pyszną, niemiecką kuchnią. Golonka,
kluski, zasmażana kapusta i na deser przepyszna szarlotka (jeśli ktoś ją
jeszcze zmieści) – czego można chcieć więcej? A można! Można na przykład wypożyczyć
dzban, napełnić go świeżym piwem i rozkoszować się nim w zaciszu domowym. Można
tez przyjść w okolicach bożonarodzeniowych (od pierwszego tygodnia grudnia) i skosztować
niezwykle ciemnego, aromatycznego i mocnego piwa świątecznego. Smacznego!
Piwa nie lubię, ale mój M. byłby wniebowzięty :)
OdpowiedzUsuńGdybys tu mieszkala, musialabys polubic ;) A tak na serio, takie swiezowarzone to naprawde cos specjalnego.
UsuńMoże rzeczywiście to jedyna szansa, by przestać być dziwakiem - bo kto to widział nie lubić piwa??? :DD
UsuńNo naprawde, ja bym sie nawet nie przyznawala ;)
UsuńHmm...a ja się tak otworzyłam...toż to prawie ekshibicjonizm :-))))
Usuńnapisałaś tego posta bezpośrednio po spożyciu tego wszystkiego?? ja po takiej "dawce" nie byłabym w stanie sklecić nawet pół logicznego zdania haha:)
OdpowiedzUsuńTak, po tych wszystkich beczkach ;);) Niee, to zdjecia z zeszlego tygodnia :)
Usuń