Niemiecko-szwajcarski Oktoberfest nad Bodeńskim
Jeżeli w nos bucha
Wam dyskretny zapaszek przetrawionego piwa (wiem, obrzydliwe, ale namioty otwierają już o 11 rano), drewniane deski uginają się pod
każdym krokiem, a setki dziwacznie ubranych ludzi skacze na ławkach i śpiewa,
to możecie być pewni, że właśnie weszliście do jednego z ogromnych namiotów
Oktoberfestu. Jeśli nie uciekniecie z krzykiem po pierwszych trzech sekundach,
magia Oktoberfestu wciągnie Was na całego. Zamówicie Maß, czyli litrowy kufel
prawdziwego niemieckiego piwa (udacie, że nie przeszkadza Wam to, iż właśnie wydaliście
prawie 10 euro na piwo), weźmiecie do tego ogromnego precla bądź pyszną
Currywurst, albo chrupiącą pajdę chleba z tradycyjnym bawarskim, dosyć
intensywnie pachnącym serkiem, zwanym Obatzda i już nie będziecie chcieli
stamtąd wyjść. A jeśli jeszcze dacie porwać się do tańca, możecie zorientować
się, że to jedyne miejsce, w którym powinniście akurat być!
Powiem szczerze, że Oktoberfest omijałam do tej pory z daleka: zachwycałam się eleganckimi sukniami pań (zwanymi Dirndl – spróbujcie to wymówić!) i trochę mniej strojami panów (skórzane spodenki na szelkach). Nie miałam jednak potrzeby, aby zobaczyć to na żywo, zwłaszcza iż moi znajomi fanami tego wydarzenia nie są. Dlatego w ostatnią sobotę zaskoczyła mnie wiadomość od Steffi: zbieraj się, idziemy na Oktoberfest w Konstanz!
Najwięcej czasu zajęło mi podjecie decyzji: brać aparat czy nie? Nie wiedziałam, jak tłoczno będzie, czy nie wystąpi ryzyko oblania, zbicia, roztrzaskania? I w końcu: idę się bawić, naprawdę potrzebny mi aparat?
Stwierdziłam, że tak, oczywiście! W końcu moi czytelnicy czekają na relację ;)
Warunki do zdjęć nie były optymalne (za ciemno!!!), ale modele znaleźli się od razu. Szczerze mówiąc, nie kojarzę, jak jest w Polsce, tu jednak na każdej imprezie jest przynajmniej jeden fotograf, który robi zdjęcia zabawowiczom i wrzuca je online. Wiecie, ile razy usłyszałam gdzieś miedzy jednym łykiem piwa a przytupem zawołanie: zrób nam zdjęcie, zrób nam zdjęcie! To zrobiłam ;)
Steffi |
Steffi i Andy |
Steffi i Andy again |
Andy |
Steffi |
PS. Jak uniknąć paskudnego cienia od wbudowanej lampy?
dobrze, że wzięłaś ten aparat! :) super wydarzenie - też bym chętnie wzięła w takim udział.
OdpowiedzUsuńpanowie maja bardzo ładne kraciaste koszule :)
Moze kiedys sie wybierzesz?
UsuńTo fakt, koszule sa fajne!
Mnie zawsze smiesza te owlosione lydki i nawet uda, wygladajace z tych krotkich spodenek
Hehe, no właśnie, te krótkie spodenki są rozczulające. Za to damskie stroje są fajniutkie :)
UsuńIle litrowych piw wypiłaś? :P
Aaa, już widzę w dalszym komentarzu, że 1,5l. To i tak nieźle :) Ja po tym andaluzyskich małych szklaneczkach pewnie bym odpadła po piatym łyku :D
Usuńno dobrze dobrze, a gdzie Twoje zdjęcie w kostiumie małej piwowareczki? :)
OdpowiedzUsuńYyyy, wydalo sie. Nie mam jeszcze swojego, bo te co mi sie podobaja, kilkaset euro kosztuja :P A wypad byl tak spontaniczny, ze zabraklo czasu na pozyczenie badz kupno.
UsuńWybacz ;)
Fajne zdjęcia, jak zwykle. No i jeszcze mi o preclach przypomniałaś. Mój Boże , gdzie te czasy, gdy dzień bez precla był dniem straconym... Dziś mogę sobie co najwyżej kupić mrożone przy okazji zakupów w Niemczech i podpiec, ale to nie to samo, a poza tym ile pudełek mieści się z niedużej zamrażarce.
OdpowiedzUsuńZe zdjeciami meczylam sie jak szalona, bo z jednej strony piwo i tance, z drugiej egipskie ciemnosci do robienia zdjec ;)
UsuńCo do precli, po wyjeciu z kartonow miesci sie ich wiecej, sprawdzone! ;)
Cienia od wbudowanej lampy nie unikniesz, przy lampie zewnętrznej możesz ją ustawić do góry.
OdpowiedzUsuńPrzy świetle słonecznym skorzystać z blendy
ps. Głos na Twój blog już oddany (nawet z komentarzem :D)
Dzieki Pawle, o blendzie i zewnetrznej lampie wiem, ludzilam sie jednak, ze jest takis trik z wbudowana lampa, az mi sie wierzyc nie chce, ze nikt jeszcze nie wymyslil lepszego rozwiazania.
UsuńPS. Bardzo mi milo :)
Nie ma za co, przykro mi ze nie mogłem pomóc.
Usuńps. też będę wdzięczny za ocenę bloga :P
Juz dawno oceniony! ;)
UsuńNo serdecznie dziękuję :)
UsuńO losie jakie wielkie piwo, umarłabym po 1! :D
OdpowiedzUsuńJa zmeczylam poltora i nie umarlam :D
UsuńJak widać, zabawa przednia była i piwko lało się i lało ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Lalo i lalo, i lalo, tak jak powinno :D
UsuńZabawa przednia! Kurcze ludzie błagający - zrób mi zdjęcie - miłe uczucie :D
OdpowiedzUsuńA ja znam drobny trik na poprawę zdjęć z wbudowaną lampa błyskową, od dwóch miesięcy szykuję się by zrobić DIY na ten temat, no ale... problemy, problemy, problemy :p Nie jestem pewna czy całkowicie uniknie się cieni, ale zdjęcia ładniejsze wychodzą :)
To zdradz mi chociaz na uszko ;)
UsuńAle mnie naprawde to wkurza, jak mozna cos takiego produkowac?
Powiem Ci już niedługo na uszko :p
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuń:))
Usuńa właściwie to dlaczego Kasiu nie ubrałaś się w taką sukieneczkę na nasze spotkanie???
OdpowiedzUsuńno to pewnie teraz z niecierpliwością będziesz czekać na następny Oktoberfest:))))
Hahaha, no bo nie mam sukieneczki niestety, ale na nastepny rok juz bede miala :)
UsuńAle ogromne te kufle piwa. Nie wiem, czy dałabym radę wypić chociaż jeden, bo za piwem nie przepadam ;) Mimo wszystko impreza interesująca chociażby z uwagi na możliwość sfotografowania ciekawych ludzi, co świetnie pokazałaś na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńKufle naprawde ogromne. I ciezkie! Ja mam mieszane uczucia jesli chodzi o piwo, nie kazde lubie. Ale to bylo bardzo dobre!
UsuńI racja - swietna okazja do obserwacji :)
Nie uniosłabym tego kufla :)
OdpowiedzUsuńJa musialam uzyc obu rak :))
Usuńco ty mi tu jakieś stefii? a gdzie kasia b.?
OdpowiedzUsuńkasia b. nie miala sukienki, wiec sie wstydliwie chowala przed zdjeciami ;)
Usuńrozgotowany makaron na uszy nawijasz, kasiu b., ale nie będę narzekać, wszak mam dostęp do części prywaty :)
UsuńNo nie wierzy mi, no!
UsuńZawsze marzyłem żeby jechać na Oktoberfest. I co roku przypominam sobie o nim po fakcie. A widząc te zdjęcia oraz czytając opis, to jeszcze bardziej jestem zły na siebie, że nie pojechałem
OdpowiedzUsuńMoge tylko polecic! Chociaz nie bylam jeszcze na tym w Monachium, nasz lokalny tez trzymal poziom :)
Usuń