10 rzeczy, których nie wiecie o Szwajcarii
Dzisiejszy odcinek
sponsoruje nieodkryta i pełna tajemnic Szwajcaria oraz wiosna, która na dobre
się już u nas rozgościła. Do tego mały bonusik – Jezioro Bodeńskie na chwilę
przed wschodem słońca.
Zaczynamy!
1. Zdarzyło Wam się poparzyć
wrzątkiem? Na pewno. A wrzątkiem z kranu? Mi nie raz. Znam osoby,
które parzą herbatę wodą z kranu i to nie jest żart! Sama nawet
to raz przetestowałam ;)
2. Szwajcarzy (ci z niemieckojęzycznej części) nie
znoszą Niemców. Oczywiście istnieją chlubne wyjątki, ale uogólniając, lepiej
być Polakiem niż Niemcem w Szwajcarii.
3. Wszystkie produkty spożywcze mają dwie
daty ważności: do sprzedaży i do spożycia (która przypada kilka dni później).
Genialne w swojej prostocie!
4. Większość Szwajcarów jeździ na zakupy
spożywcze do krajów przyległych (to tak mały kraj, że zawsze gdzieś jest
blisko) – rachunek jest prosty, jeśli w Szwajcarii za małą torbę z kilkoma
produktami płacisz tyle, ile w Niemczech za 3 siaty wypakowane zakupami…
5. Szwajcarskie starsze panie są uprzejme
do bólu, powitają mijając na drodze, dadzą Ci potrzymać pieska i opowiedzą cały
życiorys (swój i sąsiadki). Jeśli jednak znajda się akurat na łowach w
Niemczech (patrz punkt 4) bezpardonalnie wpychają się bez kolejki i jeszcze
przydepną Ci palucha, jeśli im się uda (patrz punkt 2).
6. Szwajcarzy ogólnie są bardzo uprzejmi,
co czasem może doprowadzić do szewskiej pasji. Kierowcy autobusów na przykład
prześcigają się w wymyślaniu powitań (często z polskim akcentem), wysadzania
Cię tam, gdzie mieszkasz/powinnaś wysiąść (ich zdaniem), próbowaniu poznania
Twojego życiorysu (i Twoich bliskich) ze wszystkimi pikantnymi szczegółami
oczywiście i nieustannym zapraszaniem Cię na obiad/kolacje/kawę (tu pozdrawiam
Pana Lalusia alias „masz piękne oczy”, dzięki któremu przesiadłam się na
rower).
7. Jeśli już jesteśmy w tym temacie –
szwajcarskie autobusy nie zatrzymują się tak po prostu na każdym przystanku, to
by było za proste. One zatrzymują się tylko wtedy, gdy ktoś stoi na przystanku,
bądź osoba siedząca w autobusie naciśnie „stop”. Niestety nie działa to w
przypadku wszelkiej maści młodzieńców, którzy, zdaniem kierowców, w ogóle nie
stali na przystanku, bądź o wieeeele za późno nacisnęli na „stop”. Bidaki.
8. Tu prawie wcale nie ma świateł
ulicznych! W moim mieście od niedawna stoją jedne jedyne i na więcej się nie
zapowiada. Kierowcy stosują się do przepisów (tych najważniejszych) i dzielnie
przepuszczają pieszych na przejściach (nigdy nie zapomnę jak musiałam dbać w
Polsce o Philippa, żeby nie zginął pod rozpędzoną ciężarówką!). Do tego: ronda,
ronda ponad wszystko! Nie ma tu skrzyżowań, są ronda.
9. W Szwajcarii zawsze masz pod górkę.
Jeśli cieszysz się, że akurat jest z górki – zaraz znowu będzie pod górkę. Raj
dla rowerowych masochistów.
10. Przy drogach nie uświadczysz raczej
„grzybiarek”, za to kupisz piękną dynię na Halloween, jabłka na kompot (albo
wino!), 2 litry mleka od krowy czy zetniesz pąk letnich kwiatów do wazonu.
Należność wrzucisz po prostu do blaszanej puszki. Niech żyje samoobsługa.
Ciąg dalszy może
nastąpi…
Bodeńskie na chwilę przed wschodem słońca - widok z tarasu ;)
|
Przepiękne fotografie!!!!
OdpowiedzUsuńDziekuje!!! ;))
UsuńJak fajnie, jak inaczej tam jest :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są przepiękne !!!!! Jak ja kocham kwiaty ...
To jest chyba najfajniejsze w poznawaniu swiata: wszedzie jest inaczej! Dziekuje :* Tez kocham kfiatki ;)
UsuńKung Fu Babcie są też w Szwajcarii :D
OdpowiedzUsuńAle tylko na goscinnych wystepach w Niemczech! U siebie sa milymi pandami ;)
Usuń:) :) :)
UsuńZgadzam się z większością punktów :) część francuska nie przepada za Francuzami, ale nie mają nic przeciwko wykupowaniu połowy Carrefoura we Francji. Co do uprzejmości starszych pań... tutaj nie działa. Często wpychają się do kolejki, nie mówią przepraszam no i nagminne jest że taka pani z siatami stanie dokładnie w drzwiach autobusu albo w przejściu a potem ma pretensje że ktoś jej na siatkę nadepnął.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ronda :):) tutaj też są prawie na każdym kroku. Światła tutaj likwidują, ostatnio na głównej ulicy mojego miasteczka zlikwidowali dwie pary.
Niech żyje Szwajcaria! :)
Ufff ciesze sie, ze potwierdzasz, bo jeszcze by bylo, ze sobie zmyslam :D:D
UsuńTo znaczy, ze moge pisac ciag dalszy :PP
Możemy kiedyś zrobić porównanie części ;) przydałby się ktoś z cześci włoskiej jeszcze. Miłego dnia :)
UsuńO tak, szukajmy trzeciej do bandy! ;)
UsuńKasik super post! A zdjęcia cudne...
OdpowiedzUsuńTrochę to tak jak w Danii - grzybiarek brak, ale na lokalnych drogach pełno straganików samoobsługowych stoi - za to właśnie lubie ten kraj - nikt nie oszukuje, wrzuca tyle ile trzeba. Ogólnie Duńczycy też są mili, szczególnie na w małych miasteczkach lub wsiach, ale jest też sporo odchyłów od normy... I wiesz co, tych Niemców to rzeczywiście nikt nie lubi - Duńczycy też za nimi nie przepadają, a szczególnie już Ci co blisko granicy mieszkają...
No i czekam na więcej takich postów ;*
Cudownego weekendu kochana!
Dziekuje Zantko, za komplementy!
UsuńO prosze, to troche wspolnego maja nasze kraje :))
A postow bedzie wiecej, obiecuje :))
hahahah, alez sie usmialam czytajac! Punkt 1, 3 i te o wiekowych Paniach jak i kierowcach skutecznie pobudzily moja wyobraznie :) Ciekawa jestem cen w Szwajcari...dobrze, ze przynajmniej "wszedzie blisko"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo!!
Ciesze sie, ze udalo mi sie Cie rozbawic :))
UsuńCo do cen, patrz punkt 4. Wystarczy powiedziec, ze Zurych to najdrozsze miasto swiata...
Jesli chodzi o ciuchy i elektronike, to jeszcze ujdzie, ale reszta - tragedia.
a w odniesieniu do zarobkow jest ok czy dalej drogo? bo np. Dubaj - drogi ale przy przecietnych zarobkach jest znosnie. Nigeria - horrendalnbie droga, srednia pensja dubajska absolutnie jest niewystarczajaca. Pomijam juz nawet pensje nigeryjczykow, ktore nie starczajaa na nic.
UsuńJest bardzo ok, niewazne gdzie pracujesz, utrzymasz sie i jeszcze na fajne wakacje pojedziesz ;)
UsuńTylko te ceny zywnosci sa naprawde przesadzone, dlatego naprawde mnostwo ludzi kupuje za granica. O tej drogiej Nigerii wlasnie u Ciebei czytalam...
A co maja powiedziec jej mieszkanczy bez dubajskiej pensji?
:) To wlasnie mi sie podoba w wysoko rozwinietych krajach, ze cytujac Ciebie "niewazne gdzie pracujesz, utrzymasz sie i jeszcze na fajne wakacje pojedziesz".
UsuńTutaj ceny zywnosci a zwlaszcza owocow sa chyba z innej planety, bo kurcze 100zl za kg truskawek czy 70 za czeresnie ;)) objem sie do granic mozliwosci w lecie w Pl :)))
a wiesz Kasiu, ze w Arugam Bay - miejscu na Sri Lance, o ktorym pisalam dzisiaj poznalam wyjatkowego Szwajcara. Zupelnie wyjatkowy czlowiek, recenzent ksiazek,surfer, ktory to wlasnie codziennie wstawal przed switem, na plazy cwiczyl joge i medytowal. Lubie takich inspirujacych ludzi...oj znow sie rozpisalam!
Sciskam cieplo!
O prosze, to Szwajcar byl. Jkai ten swiat maly :))
UsuńWiesz, tu jako kasjerka czy sprzataczka mozesz latac do Tajlandii, nie istnieje tez temat: za co kupie leki?
Ceny Dubajskie poznalam i powiem tylko: wpadnij tutaj ;) To fakt, ze "nasze" owoce dla nich sa egzatyczne i kosztuja krocie, ale reszta rzeczy raczej znosniejsza niz tu :)
Cudowne kwiatuchy!!!
OdpowiedzUsuńDzieki szczeki :D
UsuńJakbym o Anglii czytala: poparzyc sie woda z kranu? Nic nowego, szczegolnie jak krany sa dwa, jeden na zimna drugi na ciepla. SkrzYzowan tez nie ma, sa ronda i mikroronda. Nienawidza calej reszty swiata, to prawie tak jak SZwajcarzy, tyle ze nie ograniczaja sie do jednej nacji. Co do uprzejmosci, to owszem mozesz uslyszec O kilka raxy za duzo "przepraszam" czy "dziekuje", ale wlasciwie na tym sie konczy ta slynna uprzejmosc. Ich prawdziwa natura wychodzi np. W HIszpanii, kiedy sa na wakacjach. No, to dobie ulzylam;)
OdpowiedzUsuńNo to sie ciesze, ze dalam Ci platforme do wyzycia sie :D:D
UsuńCo do uprzejmosci... ludzie sa zwykle zdystansowani, ale w wiekszosci mili. Raczej nie zdarza sie, zeby np klient na Ciebie nawrzesczal. A jak kogos lepiej poznaja, to juz w ogole.
OJ - cudnie piszesz, więc poproszę o jeszcze:)
OdpowiedzUsuńdzieki! Bedzie wiecej, bo juz mam kolejne punkty w glowie ;)
UsuńAle tak sobie leżą te dynie albo jablka ulozine w piramidke orzy drodze i puszka obok? Tak po prostu?
OdpowiedzUsuńNo ;)
UsuńDrewniany albo metalowy stolik, na nim pucha i dynie ;)
Super Kasiu i opis i zdjecia kwiatów :)
OdpowiedzUsuńChoć zdziwiło mnie, że Szwajcarzy Niemców nie lubią
Buziaki
Dzieki Marysiu! :)
UsuńOni ich nie znosza, bo sa zdania, ze Niemcy "kradna" ich miejsca pracy, a takze (podobno) nie maja poczucia humoru.
Polacy za to kradną wszędzie i wszystkim te miejsc pracy, my więcej w koncu migrujemy ;)
UsuńJAkie piekne zmiany na blogu Kasiu!!!
Ale nas jest tam zdecydowanie mniej niz ich, dlatego nas jeszcze lubia ;)
UsuńDzieki slicznie, staralam sie :))
a gdzie grzybiarki stoją? bo stoją na pewno :)
OdpowiedzUsuńczytam czytam i tak dobrze się czytało, że nie zauważyłam, że nie zauważyłam kiedy tekst się skończył
chcemy jeszcze!
No u nas w miasteczku maja np. swoja "ulice czerwonych latarnii", pewien sprytny makler probowal nam tam mieszkanie wcisnac ;)
UsuńA kto chce jeszcze? Kasiu1, Kasiu2 i Kasiu3? ;);)
wszystkie moje osobowości :)
UsuńW takim razie... specjalnie dla Was... jeszcze dzisiaj nowy post! :)
UsuńJa też chcę więcej! :D
OdpowiedzUsuńDla Ciebie wszystko, Kochanie :*
UsuńJeszcze nigdy nie spotkałem uprzejmego Szwajcara, poznałem za to wielu bardzo uczynnych Lankańczyków
OdpowiedzUsuńPawle, zaloze sie, ze wszyscy pochodzili z Zurychu, wtedy by pasowalo ;) Lankanczyka poznalam w moim zyciu jednego. Czy byl uprzejmy? Hmm, czy ja wiem... Byl przede wszystkim zupelnie zbzikowany ;)
UsuńWszyscy "nasi" Laknkańczycy pochodzili ze Sri Lanki i nigdy w życiu swego kraju nie opuscili.
OdpowiedzUsuńTutaj mamy z Nietką dokładnie odwrotne doświadczenia. Spędziliśmy na Lance 3 miesiące - nigdy nie spotkało nas nic przykrego (z wyjątkem sytuacji, kiedy jakaś gadzina pogryzła Moją Szacowną "Gadzinę" (znaczy się Małżonkę Mą Aleksandrę :D )
Oj chyba zle sie wyrazilam, znajomy jest po prostu niezlym idywiduum, jedynym w swoim rodzaju, dlatego ciezko w tym przypadku mowic o uprzejmy-nieuprzejmy. Nic negatywnego z jego strony mnie jednak nie spotkalo. A o gadzinie czytalam, brrr, ale nie wiecie, co to bylo?
UsuńNie wiemy. Opuchliźna była tak silna, ze Ola nie mogła założyć spodni, bo nogawka była za ciasna, do tego ponad 40-stopniowa gorączka.
UsuńZaczelo sie od leczenia "ludowa" metodą - najpierw sok z limonki na ranę, potem nakłucie rany, potem oklad z jakiegoś kaktusa a potem dopiero do lekarza. Jak przyjechalismy do lekarza i okazało sie ze lekarz nie mowi po angielsku to bylem załamany.
Strasznie. I jak to sie skonczylo? Bo ostatecznie skonczylo sie przeciez dobrze?
UsuńOla dostała masc i antybiotyki (nie wiemy jakie, bo lekarz nam je odsypał do torebek zrobionych z ... gazety). Masc kupowalismy w aptece, byla uzywana jeszcze przez miesiac po powrocie. Po ranie wielkosci meskiej dloni nie ma nawet najmniejszej blizny. Po powrocie Ola poszla do lekarza medycyny podrozy. Pani Doktor po zapoznaniu sie ze skladem tego specyfiku stwierdzila, ze chcialaby miec w Polsce dostep do takich masci :)
UsuńNo prosze, prosze. Dzieki za tak wyczerpujaca relacje, zastanawiam sie jednak caly czas, co to za gadzina mogla byc. Stawiam na pajaki, bo pajaki to zuo i juz! :)
UsuńNie wiem i chyba juz nawet nie chce tego wiedziec.
UsuńZmykam spac, u mnie tydzien pracy zaczyna sie od soboty :)
Wierze :)
UsuńPociesze Cie, ze ja tez jutro (dzisiaj!) pracuje, nie jestes wiec sam :) Dobranoc!
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliowścią :) Zazdroszczę tych zdjęć bo mój staruszek aparat najczęściej wymięka ;)
OdpowiedzUsuńBedzie, bedzie, ale cierpliwosci, musicie troche poczekac :P
UsuńNo tak, moj nie-staruszek, do tego dostal nowy obiektyw :)
Teraz jeszcze bardziej chcę do Szwajcarii! A Niemców to Polacy też nie lubią, więc jesteśmy braćmi.
OdpowiedzUsuńNo to ruszaj ;)
UsuńJa tam ich lubie, a jednego to juz baardzo szczegolnie lubie ;))
:):):) ale się uśmiałam :), dziękuję za tą skarbnicę wiedzy :):):)
OdpowiedzUsuńZawsze do uslug ;)
UsuńTaa... o Niechęci do Niemców to słyszałam nie raz, ale o parzeniu herbaty wodą z kranu? Zbrodnia! lol
OdpowiedzUsuńAle jak powiem, ze woda z Bodenskiego? Uratuje troche honor?
UsuńKaśku, bardzo udany i ciekawy wpis! Niemców to mi się aż żal zrobiło, bo chyba nikt na świecie ich nie lubi ;) Ja (po przeszło 20 latach) zdążyłam się oswoić, ale może dlatego, bo w Berlinie ich jest jakby mniej... a na ulicy muszę uważać, co mówię, bo wszyscy rozumieją po polsku, szczególnie gdy puszczam niecenzurowane komentarze :) Trochę jeszcze tych Niemców zrehabilituję: zdarzają się okazy całkiem spoko (ale Męża i tak mam Polaka :D)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
PS. mam nadzieję na cdn
Dziekuje slicznie ;) Oj, tam ja ich lubie ;) A jednego lubie nawet ponad wszystko :D
UsuńCo do jezyka, to wyobrazam sobie. Nawet w Konstanz trzeba uwazac, co sie mowi :)
Niby większość rzeczy powinna być oczywista to i tak jestem zaskoczona. Przepuszczanie pieszego - zazdroszczę. Szkoda że w Polsce tak to nie działa i nawet przed przejściem dla pieszych trzeba czekać aż ktoś raczy się zatrzymać. Kierowcy autobusów też wydają się być interesującymi ludźmi:)
OdpowiedzUsuńTutaj maja obowiazek sie zatrzymac i tak powinno byc, moim zdaniem. A kierowcy autobusow - no comment ;)
UsuńAle wiosennie u Ciebie Kasiu, cudne zdjęcia i po przeczytaniu Twojego posta uśmiecham się sama do siebie bo lubię te dziwactwa szwajcarskie - wciąż najbardziej rozbraja mnie przydrożna samoobsługa:) buziaki!
OdpowiedzUsuńDziekuje Madziu :)) Moze napiszemy dla Klubu o dziwactwach naszych krajow? Buziak!
UsuńZgadza sie wszystko, po mojim rocznym obserwowaniu Szwajcari i szwajcarow, z jedna roznica tu gdzie ja mieszkam nie przepadaja za wlochami :)
OdpowiedzUsuńUff, ciesze sie, ze kolejna osoba potwierdza :)) To chyba chodzi o to, ze nie chca byc "mlodszym bratem" Niemcow, Wlochow czy Francuzow.
UsuńBardzo przydatne informacje, szczególnie, że za kilka dni będę w Szwajcarii :) Już się nie mogę doczekać, no i mam nadzieję, że się spotkamy :)
OdpowiedzUsuńps. Superowy nowy wygląd bloga !!!
Dziekuje slicznie!! Dopiero wczoraj przypadkiem wpadlam na to, ze szablony mozna sciagac z neta i przerobic, ale lepiej pozniej niz wcale ;)
Usuńwiesz co, z Zurychem nie ma szans, musze pracowac wieczorem, aaaale pomyslalam, ze w sobote moge zrobic foto-wycieczke do Basel... zeby tylko pogoda byla! Wtedy moglybysmy sie spotkac :)
Uśmiałam się czytając o starszych paniach i kierowcach, naprawdę :D
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor :*
W dodatku cholernie zazdroszczę Ci zdjęć ;) - chciałabym umieć dobrze fotografować
Monik, ciesze sie strasznie :)) A co do zdjec, musze sie jeszcze duuuzo nauczyc ;)
Usuń"zawsze pod górkę", to tak samo jak w Lizbonie :) ile razy już się cieszyłam, że góra się kończy, pojawiała się nowa ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCos mi sie wydaje, ze Lizbona jeszcze bardziej gorzysta niz moje Kreuzlingen, ale ja juz tutaj wysiadam :PP
UsuńDla mnie to kraj tajemnica
OdpowiedzUsuńW przyszlosci moze dotre ;)
Pozdrawiam z Barcelony
Dotrzyj, dotrzyj, to tajemnica warta odkrycia ;)
UsuńŚwietnie napisane. Kilka razy już się na Ciebie natknęłam, bo mamy wspólnych znajomych z klubu polek, ale nigdy nie czytałam bloga. Po tym poście postanowiłam, zostaję:))) pozdrawiam // k
OdpowiedzUsuńKarolino, masz racje, ja tez juz gdzies na Ciebie wpadlam ;) Ide sie na Twoim blogu porozgladac i baardzo sie ciesze, ze chcesz u mnie zostac :))
UsuńDopiero teraz nadrabiam zaległości. Świetny post! Uśmiałam się.
OdpowiedzUsuń