Na językach

środa, listopada 20, 2013 Kasia na Rozdrożach 80 Comments



„Chodzi mi o to, aby język giętki Powiedział wszystko, co pomyśli głowa: A czasem był jak piorun jasny, prędki, A czasem smutny jako pieśń stepowa, A czasem jako skarga nimfy miętki, A czasem piękny jak aniołów mowa... Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem. Strofa być winna taktem, nie wędzidłem.” - Juliusz Słowacki




"Kasia, powiedz rower" - siostrę widuję przynajmniej 2 razy w roku i za każdym razem wita mnie tą samą prośbą. I zawsze dostaje podobną odpowiedź: "Lowel". Dopiero po kilku dniach pobytu w Polsce pozbywam się mojego zmiękczonego i zniemczonego rrrr (llll) i zaczynam rolować, jakbym nigdy nie robiła nic innego.
Teraz właśnie próbuję na głos wypowiedzieć słowo "traktor". Raz po niemiecku, raz po polsku - niby pisze się tak samo, ale w pierwszym przypadku "r" jest prawie niezauważalne, w drugim dudni jak... no dudni po prostu.

Uważam, że jezyki są fajne, ich nauka wzbogaca nas samych, otwiera nowe możliwości i poszerza horyzonty (o nowe pojęcia, nowe wyrażenia, przysłowia, żarty, no i oczywiście znajomości), jednak też co nieco zabiera. Ucząc się niemieckiego, po kawałeczku zatracałam mój angielski, aż doszłam do momentu, w którym ledwo dukałam. Dowiedziałam sięże to normalne, ale nadal frustrujące. 
Dopiero, gdy opanowałam niemiecki w stopniu zadowalającym (czy nawet bardzo zadowalającym), mój angielski zaczął wracać na swoje miejsce, powoli, małymi krokami. Mimo wszystko nadal mnóstwo angielskich słówek wypowiadam "z niemiecka".
Żeby było kolorowiej, niemieckie słówka wypowiadam z akcentem i to chyba zależy od nastroju, bo raz z wschodnioeuropejskim (kraj zwykle nie daje się sprecyzować, chociaż bywają wyjątki) albo z francuskim, no idea why. Jako że posługuję się "Hochdeutsch", czyli "wysokim niemieckim", Szwajcarzy czasem sami nabijają się w butelkę i twierdząże pochodzę z Niemiec. I wszystkie te sytuacje łączy jedno: nikt nie przejdzie obok mojego gadania obojętnie. Prawdopodobnie z tegoż powodu, iż po prostu za dużo gadam i chętnie zarzucam ludzi pytaniami oraz informacjami, a im wtedy w głowach robi się klik-klik-klik i coś nie bangla, jak to mówią na joemonster.
Żeby było weselej, nie bangla też mojej familii i gronu przyjaciół polskich, bo mój polski brzmi jak........ (propozycje proszę wpisywać w komentarzach), zwłaszcza przez telefon albo przez kilka pierwszych dni pobytu w Polsce (z kolei po dwu tygodniach w Polsce nie potrafię rozmawiać przez telefon po niemiecku ;)).
Jaka więc była moja radość, gdy w mojej studenckiej pracy szybko zagonili mnie do wykonywania angielsko- i polskojęzycznych rozmów telefonicznych (obok oczywiście niemieckich ze Szwajcarami, którzy po niemiecku nie bardzo ;)), a ja wiłam się w zimnych potach, bo za cholerę nie wiedziałam jak powiedzieć po polsku "technologia przepływu internetu przez kable z włókna szklanego" w jednym wyrazie (nadal nie wiem) albo jak nazywają się poszczególne gniazdka i wtyczki. Na szczęście Rodacy byli zwykle tak pijani szczęściem (dwa razy szczęście w jednym zdaniu, pani Sampławska mnie udusi), że nie zwracali najmniejszej uwagi na moje zimne poty i dukanie. Ufff, to było meczące, zwłaszcza jeśli próbowałam w trakcie czytać ksiażkę, grać w sudoku i malować paznokcie jednocześnie. Ale przeżyłam!
Co mnie czasem męczy, to wielojęzyczne sny, Philipp mówi po polsku, Agata nawija coś po niemiecku, w Konstanz wiszą polskie szyldy, a w Elblągu niemieckie. Zupełny brak sensu. Za to jak zdaży mi się popaplać przez sen - zawsze tylko po polsku, ku ogromnej rozpaczy Philippa.
Pociesza mnie jedno, wiem, że nie jestem sama. Moje kuzynostwo i znajomi, którzy mieszkają tu prawie od urodzenia, raz lepiej, raz gorzej posługują się ojczystym językiem, ale zawsze próbują. Wychodzi nam niezły galimatias, bo rozmowę zawsze rozpoczynamy po polsku, wystarczy jednak, że ktoś poda niemiecką nazwę, np. Realschule (brak pol. odpowiednika) i już lądujemy w niemieckim. Na szczęście tylko do momentu, gdy padnie polskie słówko (pierogi!) i znowu jesteśmy w domu. Możemy tak godzinami, fajna zabawa ;) A w towarzystwie mieszanym dostaję czasem kręćka (Agata, potwierdź) i nagle zaczynam Niemców zasypywać polskim, a Polakow niemieckim.

Jesli chodzi o okres wcześniejszy (ze 3 lata temu), niemieckim poslugiwałam się już w miarę dobrze, ale moje zdolności lingwistyczne opuszczały mnie po całym dniu, gdy byłam mocno zmeczona i właściwie powinnam już dawno spać. Chciałam używać niemieckiego, mój mózg akceptował jednak tylko polski i ten też język wysyłał w eter, ja próbowałam walczyć i wychodziło z tego jedno wielkie BLURP.
Takim BLURP żegnam się dzisiaj z Wami i tylko szybko zapytam na koniec: jakie są Wasze doświadczenia?

PS. 2 grudnia mam randkę! Randkę z Czytelniczką z Polski! Idziemy na zakupy i grzańca, a ja dostanę ogórasy kiszone i barszczyki, juhu!!

Przeczytaj również

80 komentarzy:

  1. troche wiem o czym piszesz, mieszkalam kilka lat w Niemczech, teraz od osmiu lat w Polsce, moja corke urodzilam w Niemczech, potem wrocilysmy do Polski, wyszlam za maz za Niemca(zero polskiego) i mieszkamy w PL :-)) w domu mowimy po Niemiecku, tv tez tylko po niemiecku, snie generalnie tez po niemiecku :-)))
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia wiem jak to jest... U mnie to już jest kocioł na maksa. Wczoraj pisalam takie jedno pismo w jezyku polskim, wiekoszosc zdan ukladalam w glowie po angielsku i pozniej tlumaczac na polski przelewalam je do worda. Problem zaczynal sie wtedy, kiedy nie byłam w stanie znalesc polskich odpowiednikow {czyt. najprosciej je zapomnialam} i zonk. Kombinowanie po dunsku plus pomoc w jezyku litewskim od chlopa. I udalo sie - pismo skonczone, z pomoca anielsko-polsko-dunsko-litewska. Ufff, i tak u mnie jest caly czas. Najgorsze sa rozmowy, jak mi sie te wszystkie 4 jezyki zaczynaja mieszac... Jazda bez trzymanki. Przez nauke jezyka dunskiego zapomnial mi sie angielski, na szczescie, motywacja jest i ucze sie sama w domu - przypominam. Jak to wyjdzie w praniu zobaczmy ;) Pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz, zapomnialam napisac jak to zapominam polskich slowek - wstyd normalnie ;)
      Widze, ze nie jestem sama z tym angielskim, guuut ;)

      Usuń
    2. Nie jesteś Kasia, nie jesteś. Czy ja wiem czy to wstyd - po prostu nie używa się ich na porządku dziennym i uciekają z głowy. Nie raz się złapię na tym, że do znajomych marudzę coś po duńsku lub angielsku, a najlepiej jak rozpoczynam rozmowę po angielsku z rodzicami, oni oczy wielkie i śmiech, i ja się wtedy budzę, wtf, znowu to samo.. ale już przywykli, że mi się załączają różne językowe programy =)

      Usuń
    3. Hahaha czasem mozg sie myli i wklada zla dyskietke, bywa ;)

      Usuń
  3. Mam podobnie. Mój szwedzki nadal nie jest na jakimś super wysokim poziomie ale zauważyłam że w momentach wzmożonego zakuwania słówek (szwedzkich) angielski padł mi zupełnie. Do tego stopnia że było mi po prostu wstyd... Teraz jest już dużo lepiej ale nie wróciłam niestety (jeszcze!) do dawnej formy.
    A mieszanie języków to codzienność. Szczególnie jak intensywnie dyskutuję z dziećmi:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no wlasnie mam/mialam tak samo i nawet nie chce spekulowac, ale nie sadze, ze moj angielski wrocil do stanu sprzed niemieckiego. Tak zle i tak niedobrze ;)

      Usuń
  4. Ja niestety nie mam zdolności językowych, a to problem kiedy chce się znać wszystkie możliwe języki. Kiedy uczyłam się niemieckiego to niestety mój organizm bronił się całym sobą, aż mi się mięśnie spinały, byle tylko nie mówić. No i nie mówię, choć bardzo bym teraz chciała, jednak na pewno nie jest to mój język, w którym komfortowo się czuję i który intuicyjnie wyczuwam. Jedyny język, w jakim mogę porozmawiać tak na prawdę to rosyjski, chociaż i tak już wiele nie pamiętam, jednak dla Polaka jest on najbardziej naturalny. Kiedy uczyłam się czeskiego po rosyjskim to nie wiedziałam kiedy mówię po czesku, a kiedy po rosyjsku, więc siłą rzeczy nie udało mi się opanować. Teraz sama wdrażam się w angielski. Rozumieć to jeszcze, ale mój wieczny polski akcent sprawia, że mam blokadę przed mówieniem, jak diabli, bo żyję w przekonaniu, że wszyscy mówią perfekt. Tłuk ze mnie językowy, ale grunt to się nie poddawać. Za to bardzo polubiłam grecki i szybko przyswajałam, więc może do niego wrócę. Biorąc pod uwagę , jaki tam kryzys to może nikt by nie zwrócił uwagę na moją wymowę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko z niemieckim mialas takie problemy? Bo ja moge z doswiadczenia powiedziec, ze rozmowa w kazdym jezyku jest na poczatku katorga i niby wszystko sie rozumie, niby umie odpowiedziec, a jakies paskudztwo zaciska krtan. Nic na sile, chociaz ja uwazam, ze niemiecki jest w miare prosty i fajny do nauki, dobrze wspominam ten czas. Rosyjskiego nie znam, bo w szkole rzadzil juz angielski. Co do "blokad", zycie za granica zmusilo mnie do pozbycia sie ich, nie znosze swoich akcentow (w zadnym z jezykow), ale gadam i bede gadac ;)
      Co do Grekow i ich kryzysu, prawdopodobnie masz racje :D

      Usuń
    2. Ja nieznosiłam swojego akcentu mieszkając w Polsce. Za granicą się z nim pogodziłam i już mnie nie wzrusza. I tak się już go nie pozbędę, więc szkoda nerwów :D Przynajmniej mnie jakoś wyróżnia i co tu dużo mówić... to część mojej tożsamości.

      Usuń
    3. Też zauważam, że na wyjazdach mi wszystko jedno i siłą rzeczy, jakoś myślenie w danym języku wychodzi mi łatwiej niż w Polsce, gdzie wszystko po polsku, więc szare komórki na urlopie;) A niemiecki to dla mnie wyjątkowo ciężki język.

      Usuń
    4. Justyna: to czesc nas, masz racje. Mnie tylko czasem drazni, ze w pierwszej chwili rozmowca nie zwraca na nic innego uwagi (ach te piekne oczy ;)).
      Ewa: masz racje, dlatego we wlasnym kraju ciezko nauczyc sie jezyka, no i przyznajmy sie, nie ma tez tej presji, ktora Cie do tego zmusza

      Usuń
  5. To ja chyba jestem jakaś inna, albo nie mieszkam wystarczająco długo w Holandii :D Na codzień posługuję się wszystkimi trzema językami (pol, hol, ang) i nie zauważyłam, żeby którykolwiek w wyraźny sposób ucierpiał. Polski mam do pisania bloga/czytania i plotkowania z polskimi koleżankami, angielski z niektórymi znajomymi i Mausem (choć tu mieszamy en i nl), a dla reszty świata holenderski :D Chociaż muszę przyznać, że czasem zastępuję słowa ich odpowiednikami w innym języku (głownie, jeśli są krótsze i łatwiejsze do wymówienia :D), jak na przykład piwnica i strych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojecia, moze jestes cyborgiem? A moze wiecej zastanawiasz sie, zanim cos powiesz? Bo ja to czasem nawet nie zauwazam, ze cos opowiadam ;)
      Hahah, tak czy siak, gratuluje :)

      Usuń
    2. Teraz sobie mysle, ze moze dlatego, ze ja prawie caly czas zmuszona jestem mowic jedynie po niemiecku? Niezbyt czesto mam z kim pogadac po polsku, po angielsku tez w sumie nie. Wszedzie ten niemiecki, a jak potem trzeba sie natychmiast przestawic, to jest problem.

      Usuń
    3. Hehe... też wydaje mi się, że może to dlatego, że używam wszystkich trzech na codzień. Przez to, nie mam się kiedy odzwyczaić :D I chyba rzeczywiście staram się najpierw zastanowić co i jak powiedzieć.

      Usuń
    4. Musze sie pochwalic, ze dzisiaj gadalam z Polka ponad godzine i chyba tylko z raz wtracilam: aaaalso ;) Reszta - idealna polszczyzna ;)

      Usuń
    5. Odnosnie mieszania jezykow, jesli juz cos zmieszam, to celowo, nieswiadomie tego nie robie. Czasem uzywam zla skladnie (kalkujac z jednego jezyka na drugi), ale to jedynie jesli chodzi o kalki angielskie po polsku, nigdy odwrotnie. Nigdy nie mieszam polskiego z japonskim (w moim mozgu sa w odrebnych kategoriach) i angielskiego z japonskim (tutaj chyba, ze celowo, co mi sie zdarza).

      Usuń
  6. Kasiu, pojadę Ci trochę na ambicję ;) Od ponad 24 lat mieszkam w Berlinie, ale problemów z r nie mam :) Byłam szczeniarą jak zamieszkałam w D i szlag mnie trafiał, kiedy przystojne chłopaki pierwsze pytali o mój cudzoziemski akcent. Więc go wypleniłam. Wiem, że w międzyczasie nie muszę się tłumaczyć skad pochodzę, bo już nie słychać, że "nie stąd". To mój mały sukces.

    ALE chłopa szukałam Polaka, bo sobie jakoś nie mogłam wyobrazić żyć z Niepolakiem ;) Na szczęscie mi się udało i znalazłam jednego takiego 16 lat temu...acha, a dziecko opieprz też zgarnia tylko po polsku. Uważam, żeby nie wtrącać niemieckich słówek do polskiego, a sprawą honoru jest, że moje dziecko mówi płynnie w obu językach. Choć czym Młoda starsza, tym bardziej trzeba polski pielęgnować.
    Poza tym stwierdzam, że dzięki pisaniu bloga, mój polski trochę się odświeżył i nabrał szlifu, co mnie bardzo cieszy.
    Uff, ale się rozpisałam! Ale to bardzo ciekawy temat, fanie poczytać o doświadczeniach innych.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahha, kochana, mam nadzieje, ze po 24 latach tez nie bede miala ;) Moim problemem jest po prostu, ze ja nie slysze akcentow, nie potrafie (nie chce?) tego cwiczyc, no meczy mnie to. A ze mieszkam w takim tyglu, gdzie do tych wszystkich niemieckich dialektow dochodzi jeszcze setka dialektow szwajcarskich, to w ogole mogila ;)
      Ja mam Niepolaka i w zyciu bym go nie zamienila na Polaka ;) I tez nie szukalam wcale faceta koniecznie z Polski, bo akurat wtedy poslkich facetow mialam dosyc ;)
      Co do bloga, rowniez widze, ze mi bardzo pomaga, dlatego z jeszcze wiekszym zacieciem pisze ;)

      Usuń
    2. Moni, a na swoja obrone powiem jeszcze, ze Ty mowisz w domu po polsku, a to zupelnie inna bajka. Ja codziennie prawie pisze po polsku, mowie niestety rzadko i to slychac. Czasem. ;)

      Usuń
    3. Ty się wogóle nie musisz bronić Kaśku, bo to była mała zaczepka, gwoli podkręcenia dyskusji (a wiem, że podobnie nadajesz i do Ciebie tak mogę:) ) Masz rację, że mówiąc na codzień w obu językach, łatwiej przeskoczyć z jednego na drugi. Tego językowego tygla to Ci akurat nie zazdroszczę, bo ja to nawet przy bawarskim dialekcie wysiadam! Z kolei co do akcentów, z wiekiem coraz trudniej jest go przyswoić...najważniejsze to wg mnie poprawnie mówić.
      A o Polakach i Niepolakach to przy okazji na "randce" pogadamy, bo ja też się zapisuję! :)))

      Usuń
    4. Ja sie tak bronie-nie bronie, wiesz jak jest ;) Ale wlasnie udalo Ci sie te dyskusje podkrecic i musialam sie porzadnie zastanowic, jak to wlasciwie jest. Stwierdzam jednak, ze z tym mieszaniem coraz lepiej, jesli jestem tylko w polskojezycznym towarzystwie, nie ma zbyt duzego problemu. Chociaz czasem sie jezyk poplacze albo slowko wyleci z glowy, paskudne.
      Zapisuj sie i wpadaj! :)

      Usuń
  7. Moje zdolności językowe również są marne :p Po tym jak "wkroczyła" demokracja do Polski oprócz rosyjskiego w szkole zaczęłam prywatnie nauki języka niemieckiego, ale kiepsko mi szło. Byłam wówczas pod wielkim wpływem amerykańskiego MTV i na lekcjach niemieckiego mówiłam po angielsku. Wyjątkowo topornie niemiecki wchodził mi do głowy. Dziś gdy mam w stopniu dobrym opanowany język angielski i holenderski w stopniu "mogłoby być lepiej" to zauważyłam, że dużo więcej rozumiem z niemieckiego, co mnie bardzo cieszy. Przyznam się też, że mój polski z dnia na dzień jest coraz uboższy :( i też mam problem z odnalezieniem polskich słów.
    Uwielbiam za to moje polsko-angielskie rozmowy z niemieckimi przekleństwami z kuzynką, jest bardzo zabawnie. Z koleżanką z Estonii za to rozmowy przebiegają w mieszance polsko-angielsko-rosyjskiej :) A z szefem zawsze mam mix angielsko-holenderski :D I jak tu się nauczyć tego obcego języka perfekcyjnie? Tak bardzo chciałabym wymiatać we wszystkich wyżej wspomnianych językach, a po rosyjsku najbardziej :)
    Twój polski brzmi bardzo delikatnie, jest uspokajający, ale słychać że więcej mówisz po niemiecku :)
    Czekam na następny post o nauce języków. Gdzieś wyczytałam, że masz w planach :D Ostatnio szukam natchnienia na naukę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje nie sa marne :P Hahah, tylko czasem ciezko mi te wszystkie jezyki odroznic ;)
      Co do miksow jezykowych, zauwaz, ze ja mam tu dziesiatki dialektow niemieckich I szwajcarskich, normalnie masakra ;)
      Ales mi komplement walnela, ciesze sie, ze uspokajam glosem :D Call me bejbi ;)
      A post o nauce bedzie niedlugo, obiecuje!

      Usuń
    2. I Twoje tez nie sa marne, przestan opowiadac takie glupoty :D

      Usuń
    3. w sumie to w głowie miałam wypowiedź Travelling Milady pisząc o tych marnych zdolnościach językowych :p! Chciałam się zsolidaryzować :p Słyszałam Twój niemiecki i byłam pod ogromnym wrażeniem,a domowa biblioteczka w języku niemieckim powaliła mnie na kolana :)

      Usuń
    4. Hahah, juz sie nie tlumacz i nie podlizuj ;) Ja za to slyszalam Twoj angielski i moge tylko powiedziec: brawo! ;) A biblioteczka wcale nie taka duza :(

      Usuń
    5. Dziękuję, cieszę się że ktoś jest w stanie się ze mną łączyć w niedoli;) Nauka języków to jedna z rzeczy na której na prawdę mi zależy, więc staram się, ale co jak Bóg dał koślawy język tylko do polskiego:) W ogóle to miałam zamiar wyjechać kilka lat temu za granicę licząc, ze w praktyce nauka będzie owocniejsza, ale niestety los pokrzyżował mi plany, jak już wiesz;)

      Usuń
  8. To jedno się Słowackiemu udało, reszta tylko dla koneserów ;)
    Ja jestem abnegatką, jeśli chodzi o język niemiecki, po angielsku mogę oglądać filmy, hiszpańskiego i włoskiego słuchać na żywca, a hip hop rajcuje mnie po francusku. Szkoda tylko, że z tego wszystkiego najlepiej wychodzi mi polski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Slowacki by mogl mi troche z tego oddac ;) Tez uwielbiam francuski hip-hop!!! Chociaz nie rozumiem ani slowka (ale moze to i lepiej ;)). Kochana, Ty sie ciesz, ze Ci polski najlepiej wychodzi, bo przeciez mieszkasz w Polsce. Wstyd bylby, gdyby Ci nie wychodzil :)))
      Co do randki, to jesli teraz wyjdziesz z domu, powinnas dotrzec do 1 grudnia. Wiec hop!

      Usuń
    2. O widzisz, machnelam sie. Randka jest drugiego grudnia, wiec masz jeszcze wiecej czasu.

      Usuń
    3. interesujące, jeszcze nie próbowałam trójkącika

      Usuń
  9. O ja jezykach to bym mogla dlugo. Najpierw naiwnie myslalm ze z wlochami dogadam sie po angielsku, po 2 miesiacach zaczelam sie uczyc wloskiego, bo ten ich angielski to szkoda gadac. Jak juz sie tego wloskiego nauczylam to angielski mi sie wylaczyl szczegolnie w mowie, bo czytam i ogladam filmy po angielsku bez problemu. Najgorzej jest jak jestem w mieszanym towarzystwie i musze tlumaczyc np. to co powiedziala moja mama i odwrotnie. Mieszam wtedy jak malo kto. Po 13 latach, mysle, snie i gadam do psa po wlosku. Polskiego nie kuma. Najbardziej lubie sytuacje kiedy spotykam polakow, ktorzy sie nie spodziewaja, ze ktos rozumie po polsku. Czasami jest wesolo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wlasnie, u mnie tez problemy przede wszystkim z mowa, a tlumaczenie "na zywo" to udreka, zwlaszcza, ze wszyscy zwykle gadaja na raz :))))
      Ja mysle w dwoch jezykach i dosyc czesto je zmieniam jak we wspomnianych wyzej rozmowach :) Oj tak, zwlaszcza, ze Polacy raczej glosno i nieskrepowanie wyrazaja to co akurat mysla ;)

      Usuń
  10. Doskonale Cię rozumiem. Najgorsze jest to, ze czasem zapominam polskich słówek. U mnie to totalna mieszanka, bo w prawdzie mieszkam w Austrii, ale j. niemieckim w zasadzie się nie posługuję. W domu i z ze znajomymi rozmawiamy po angielsku i grecku, czasem po niemiecku. Ja pracuję z dziećmi po grecku, a z j. polskim mam kontakt głównie dzięki blogowaniu. Często jak jadę do Polski to potrzebuję trochę czasu żeby się przestawić i nie mieszac wszystkich języków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestes kolejna, ktora o tym wspomina, a ja po prostu zapomnialam o tym napisac, bo mam tak samo. Czasem uda sie wpasc na to slowko, jesli dostatecznie wycisne mozg, czasem musze zajrzec do slownika. Piszac dzisiejszy post walczylam z krtania, ale odbylo sie tym razem bez slownika ;)
      U Ciebie to juz w ogole kolowrotek, u mnie niemiecki to glowny jezyk, reszta jest poboczna (w mowie). Mam podobnie, gdy jade do Polski... My biedne! ;)

      Usuń
  11. Jak widać wszyscy mamy podobne problemy, chociaż nie każdy wszystkie. Ja używam na co dzień aż 4 języków i generalnie ich nie mieszam. Ale są tematy, które umiem poruszać tylko w jednym albo dwóch. Co do akcentu i wymowy poszczególnych głosek, to już najczęściej sprawa odpowiedniego ich słyszenia. Są tacy, którzy po prostu nie słyszą pewnych niuansów i wtedy nie mogą ich też naśladować. Inni nie mają tego problemu - słyszałam teorię, że ma to spory związek ze słuchem muzycznym. I chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy. Dotyczy to też akcentu. Niekiedy trudno sobie właściwy wyrobić albo stracić. Ja na przykład mówią po niemiecku właściwie bez wschodnioeuropejskiego akcentu - bardzo wiele osób w Niemczech nie mogło uwierzyć, że się tam nie urodziłam. Ale za to tego niemieckiego akcentu pozbyć mi się trudno. Od Niemców przejęłam niemiecki w języku angielskim (okropny!) o dopiero teraz, po 2 latach, powoli się go pozbywam. Ale mówiąc po holendersku mam tak silny akcent, że wszyscy "bezbłędnie" identyfikują mnie jako Niemkę. I nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się tego pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mi sie wydaje, ze to moze miec zwiazek ze sluchem muzycznym, ale wtedy nie pasowaloby to za bardzo, ze Ty z jednym jezykiem nie masz w ogole problemow, a z innym tak. Hmm...
      No tak, wychodzi na to, ze naprawde kazdy ma jakis problem ;) Na szczescie da sie z tym zyc :)

      Usuń
  12. Po niemiecku nie mówię. Ale sporo rozumiem. Mam jakiś uraz czy co? Angielski znam średnio - nie mam kłopotów i oporów. Rosyjski (noo) znam dobrze. Trochę uczyłam się włoskiego, ale miałam ogromny kłopot, bo w szkole uczyłam się łaciny. Teraz mam ochotę pouczyć się któregoś języka Skandynawii. Uf:)
    pozdrawiam Kasiu
    ps też mogę CI ogórasów kiszonych nawieść :)))))))) !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niemieckiego kiedys nie znosilam, aaaaaz mi sie spodobal i stwierdzilam, ze sie naucze i przeprowadze :P
      Chcialabym znac francuski, zazdroszcze Niemcom, ze mieli go w szkole...
      Ogorki chetnie przyjme, tak jak i Ciebie, wiec wpadaj :)
      (i kapuste kiszona tez mozesz zabrac ;))

      Usuń
  13. Na poczatku z mezem porozumiewalam sie po angielsku, potem nauczylam sie rumunskiego i gdy zaczelam swietnie operowac tym jezykiem zauwazylam ze angielskie slowka z dnia na dzien uciekaja z glowy jak szalone. Gdy rozmawiam po angielsku, ciagle w zdania wplatuja mi sie rumunskie slowka. Bede musiala popracowac troszke nad tym angielskim, bo wkurza mnie to okropnie, jak podczas telefonicznej rozmawy ze znajomymi motam i gubie sie nieziemsko. Tak to jest jak sie nie uzywamy jezyka, to z czasem sie go zapomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest! Ale mi sie wydaje, ze jeszcze silniejszy wplyw ma nowy jezyk, ktory ten stary po prostu wypiera. Na szczescie po czasie zaczyna to sie ukladac. Mozg to dziwne urzadzenie ;)

      Usuń
  14. Hihi, no tak to już z językami bywa. Mi czasem brakuje słów po angielsku i po polsku. :D Żeby polski mieć poprawny to czytam dużo i na skypie z przyjaciółką polonistką mam długie posiedzenia. :D Irytuje mnie tylko jak Polacy dodają polskie koncówki do angielskich słow, np rencik it. Czasami nie rozumiem co do mnie mówią. :x Mi też niestety się to zdarza, ale staram się, staram pilnować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah o tych polskich koncowkach nie slyszalam, mi sie czesto w rozmowie z Polakami udaje wepchnac niemieckie: Jaaaaaaa albo alsooooo ;)

      Usuń
  15. Kasiu...jak to jest z tymi językami...no tak jak widać, jak ludzie piszą! Tyle różnych uczuć i emocji i wrażeń i doświadczeń! Fajnie, ze ten temat poruszyłaś! A, ze o tym czytać lubię to wiesz:-)
    Moje doświadczenia z jezykami cięzkie są a to jest dodatkowym obciążeniem, gdyż zawodowo potrzebuję wiele i wiedzieć i doświadczać w jezyku właśnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Ty to wrecz "musisz", a wiekszosc jest najczesciej fajna, jak sie "nie musi" :)
      Masz racje, tez mi sie to podoba, tyle odpowiedzi, tyle roznych historii i doswiadczen, super! Mam w planach jeszcze cos o nauce jezyka, oparte na wlasnych doswiadczeniach, ciekawe, co wtedy powiecie ;)

      Usuń
  16. Kasiek kochany! A ja juz myslalam, ze jestem jedyna na calym swiecie, ktorej sie miesza i zapomina! Moglabym sie pod tym wpisem podpisac bez mrugniecia okiem! Tylko jezyk niemiecki zamienilabym na slowenski i juz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, ciesze sie bardzo, bo juz sie sama balam, ze moze tylko ja tak mam :)) Jednak nie jestem jedna, ani nawet nie jestesmy dwie :D

      Usuń
  17. Wyrwana do odpowiedzi :D rzeknę tak: u mnie też jest to dość mocno pokomplikowane.
    Raz, że przyszło mi się zmierzyć z językiem z innej planety tj. arabskim i owszem dogaduję się, powiem co chcę powiedzieć, okażę odpowiednim słownictwem złość i radość, ale cały czas mówię na poziomie wieśniaczki - to pewne :D. Dlaczego? Bo zawodowo nie posługuję się tym językiem, nauczyłam się go od babek z rodziny (z prowincji) i trochę podsłuchując męża i synka - nie są to zwykle rozmowy na jakimś głębokim egzystencjalnym poziomie, to i słownik niezbyt szeroki/wysoki. Mówić bez akcentu nie uda mi się na pewno, bo choć wiele liter udaje mi się wymówić bez pudła (mam podobno słuch językowy hmmm), to kilku nie wymówię i żaden słuch językowy mi tu nie pomoże ;-). Poza tym znam język arabski mówiony, ale literackiego prawie ni w ząb - a tu funkcjonują dwa - ten drugi w TV (nie oglądam), prasie, podręcznikach;
    Angielski przez te lata bardzo rozwinęłam na poziomie pisanym, poszerzyłam bardzo słownictwo - no bo w 50% zarabiam tym językiem na życie, natomiast mój akcent dość ładnie podrasowany w Londynie - zszedł na psy. To jest to "coś za coś" - żeby mnie tu ktokolwiek, na czele z mężem, po angielsku rozumiał, musiałam przejść na angielski "płaski", bez akcentu. Poza tym z mężem porozumiewam się tylko nam zrozumiałą mieszanką angielsko-arabską i niektóre słowa arabskie tak mi weszły w angielski, że gdy mówię po angielsku - same się cisną i rzadko, ale czasami się przecisną :D;
    Polski mi się nie miesza i nie zapomina, bo 1) konsekwentnie gadam do dziecka wyłącznie po Polsku (i w ogóle nie wyobrażam sobie inaczej :-)), choć mamy dzień "angielski", gdy mówimy po angielsku - ale żadnego mieszania (w przeciwieństwie do rozmów z mężem) :-) - polski, angielski, arabski - rozdzielnie, 2) pracuję dla Polski i mam w tym języku 50% kontaktu w godzinach pracy (i w nadgodzinach ;-)), 3) piszę bloga i czytam po polsku sporo, więc - choć w sumie poza rozmowami z dzieckiem - rzadko mówię po polsku - polski jest u mnie nadal żywy :-), alllle zdarza się, że jeśli jakiegoś słowa użyłam przez 25 lat życia w Polsce 2 razy to go nie pamiętam (tak np. było z okapem - tym nad piec :D) - rzadko, ale mam takie zagwozdki i dlatego rozumiem, że, gdy ktoś nie używa polskiego na co dzień, może mu się to przytrafiać znacznie częściej;
    Kiedyś nieźle sobie już poczynałam w greckim, ale gdy pewnego dnia, po wielu latach bez kontaktu z tym językiem, chciałam powiedzieć coś do Greka - męża mojej koleżanki, z mojej japy popłynął strumień arabskich słów i za nic, ale to za nic nie mogłam sobie przypomnieć, jak powiedzieć to po grecku, choć czuję, że ten język, przykryty nowym, gdzieś tam się we mnie jeszcze tli, tak jak rosyjski, francuski i łacina. Czasami zastanawiam się ile pamiętałabym z arabskiego, gdybym przez 12 lat go kompletnie nie używała i nie słyszała? Z językiem chyba jednak jak z narządem - nieużywany zanika ;-). Czy oby komentarz nie wyszedł mi dłuższy niż Twój post? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesniaki listy pisza :D
      Wybacz, ale usmialam sie widzac Twoj przepieknie dlugi komentarz i zaraz po raz drugi czytajac o "poziomie wiesniaczki". Widze, ze u Ciebie tez karuzela jezykowa ;) Tak jak Ty z greckim, ja mialam na poczatku z angielskim, ktos mnie pytal o droge, ja odpowiadalam po niemiecku. Albo pierwsze slowo angielskie, potem niemiec. Pojechalismy z Philippem do Polski kilka lat temu, uzywalismy angielskiego w rozmowach ze znajomymi, a ja calutki czas trzaskalam po niemiecku i czulam jak mi sie od wysilku komorki zywcem pala ;) Teraz juz sie polepszylo, ba! nawet bardzo. Mam jednak problemy z niektorymi polskimi czy angielskimi slowkami. Za to tego ang. akcentu Ci zazdroszcze i lacze sie w bolu, ze go stracilas :( Co do arabskiego, czytalam kiedys bardzo obszerny artykul i wlasnie wynikalo z niego, ze to praktycznie dwa rozne jezyki sa.
      PS. Twoj komentarz na pewno nie byl dluzszy niz moj post, mozesz chetnie sprobowac nadrobic to w kolejnym ;)

      Usuń
    2. Nie wybaczę! Nigdy przenigdy! :D
      Dwa różne w zasadzie :-).
      To ile ich już mamy? Ale u Ciebie zdaje się jeszcze większe poplątanie, o matko!
      Ps. Jednak wolałabym nie przedobrzyć :P

      Usuń
    3. Wybaczyszm wybaczysz ;)
      Mamy duzo za duzo, ale najwazniejsze, ze dajemy rade!
      PS. A moze zaryzykujesz? ;)

      Usuń
  18. Po prawie 7 latach w Sewilli zauważyłam co następuje: 1. Nie umiem już mówić "czystym" hiszpańskim, z ust wychodzi mi tylko dialekt andaluzyjski 2. Na szczęście mój polski nie został zniekształcony, zdarza mi się zrobić jakąś kalkę językową. Bywa, że nie potrafię znaleźć polskiego odpowiednika i zamiast np. "cieszmy się", wypsnie mi się "disfrutujmy" 3. Przez pierwsze miesiące pobytu w Hiszpanii, czułam, że mój polski się pogarsza, ale wszystko wróciło do normy, gdy zaczęłam pisać bloga, kupiłam sobie voucher na tanie rozmowy do Polski i zebrałam na miejscu grupkę Rodaków 4. Acha, od niedawna bywa że robię "orty". Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało :(

    Więcej grzechów nie pamiętam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, wystarcza te, co masz ;) Orty tez mi sie zaczely zdarzac, napisalam juz dwa razy objektyw, bo mi sie z niemieckim Objektiv pociapalo. Zdarzaja mi sie tez takie cudactwa jak Twoje disfrutujmy. Z tym voucherem na rozmowy to dobry pomysl albo po prostu musze znowu uruchomic skajpa, chociaz ja nie bardzo lubie rozmawiac przez telefon. Jesli chodzi o slowo pisanie: na szczescie mam bloga! ;)

      Usuń
  19. Byl czas, dokladnie 18 lat, kiedy po polsku nie powiedzialam ani jednego slowa, nie przeczytalam i nie napisalam ani jednego slowa. Poslugiwalam sie tylko angielskim i japonskim. Po tak dlugiej przerwie niezmiernie trudno bylo zaczac mowic (i pisac!) na nowo po polsku. Wiec przyznam sie, ze boli mnie to, kiedy czytelnicy mojego bloga obsmarowuja mi tylek za moimi plecami, ze jakoby nie potrafie sklecic jednego poprawnego zdania po polsku i biedny byl redaktor mojej ksiazki. Ze wstyd normalnie, ze uszy puchna kiedy czyta sie moje wypociny.
    Po polsku nadal nie mowie, tylko od czasu do czasu na skypie z rodzina. Pisze bloga glownie po to, zeby utrzymac kontakt z jezykiem.
    Na co dzien posluguje sie angielskim i japonskim, ale moj japonski tez jest dosc specyficzny, bo nauczylam sie bardzo regionalnego dialektu i mam amerykanski akcent mowiac po japonsku. No coz, i tak bywa. W chwilach stresu przelaczam sie na szwedzki, bo to moj jezyk do wyrazenia frustracji i negatywnych emocji.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, tak to juz jest, ze im wiecej ktos osiagnie, tym wiecej frustratow przyciaga. Prawo natury. A Ty wydalas KSIAZKE! 99% spoleczenstwa o tym marzy, a Tobie sie udalo. I niby czemu?
      Masz swietny styl, mnostwo wiernych czytelnikow i jestes prawdziwa poliglotka, to boli niektorych bardzo mocno ;)
      Ja zaczelam pisac bloga, zeby dzielic sie z rodzina i znajomymi, ktorzy sa daleko. Potem zauwazylam, ze to ma jeszcze tysiac innych zalet i tym chetniej pisze ;)
      A skad ten szwedzki i negatywne emocje? W ilu krajach jeszcze mieszkalas?

      Usuń
    2. Mieszkalam w osmiu krajach. Poliglotka nie jestem, i za taka sie nie uwazam, cztery marne jezyki i szczatki kilku innych, to nic godnego uwagi. W byle miejscu w Europie tak maja :-)
      Ze Szwecji mam tylko negatywne wspomnienia, i jako dziecko, i potem jako osoba dorosla. Wiec tak to kojarzy sie w moim mozgu i tak wlacza sie szwedzki.

      Usuń
    3. Oj z tym, ze "kazdy w Europie tak ma", sie nie zgodze. ;) Co do Szwecji, teraz rozumiem

      Usuń
  20. hehe...temat, który nurtuje chyba kazdego na emigracji..;) sama próbowałam to rozpracowac na moim blogu, jak to jest życ na dwa jezyki...na pewno jest wesoło ..;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, jest wesolo! I tak, widze, kazdy ma podobne doswiadczenia i przemyslenia, to mnie cieszy! Poszukam sobie Twojego wpisu, ciekawa jestem, ja Ty ten temat ugryzlas.

      Usuń
  21. To dobrze, że na blogu nie skaczesz "po językach" bo byłby nieźle zakręcony :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Och, przyszlam tu dzieki dwomkotom! Temat nadzwyczaj mi bliski. Funkcjonujemy rodzinnie w trzech obcych jezykach. Odczuwam wyraznie, ze po dluzszym nieuzywaniu polskiego mam problemy, gdy np. rozmawiam przez telefon z rodzina, ale bardzo, bardzo sie staram nie wyskakiwac z hybrydami typu 'holidej', 'potrawka z czikena' lub 'w tym kulszranku'. Mysle, ze wiele po prostu zalezy od samozaparcia. I ze latwo odroznic, gdy ktos ma autentyczna, chwilowa luke w mozgu od kogos, kto jest jezykowym niechlujem lub lansuje sie wtracajac obce, zdeformowane slowa do rozmowy. Zdaje sie, ze wykonano onegdaj badania, nie pamietam zrodel, z ktorych wynikalo, ze ci z niskim zasobem slownictwa w jezyku rodzimym maja tendencje do zapozyczania i deformowania. Ale to, co jestem gotowa wybaczyc panu Zenkowi, ktory skonczyl zawodowke i wyjechal 'za chlebem', by utrzymac dziesiecioosobowa rodzine pracujac na 'cztery szifty', uwazam za niedopuszczalne u osob, ktore legitymuja sie wyzszym wyksztalceniem. A takie sytuacje spotykalam nader czesto w pracy zawodowej: 'eeee, kaczka, gdzie masz te wajrusy na klinikal trajal'. Nikt mnie nie przekona, ze po roku mieszkania poza ojczyzna z polskojezyczna rodzina, kupowania w polskim sklepie, czytania polskich gazet i montowania na dachach TV Polsat, nie mozna powiedziec: 'kaczko, gdzie odlozylas proby wirusow do testow klinicznych'. I miedzy innymi, by nie zapomniec jezyka, pisze bloga. Pozdrowienia z Wurstenbergii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc! :) Wiesz co, wiele slyszalam o takim ponglisz, ale dotyczylo to w zdecydowanej wiekszosci Polakow w Anglii, a moze Polakow pracujacych/mowiacych po angielsku? Nie wiem. Aleeeeeeee... ja tez jestem w "Wurstenbergii" (pieknie te nazwe przerobilas!), a raczej tylko kawaleczek od jej granicy, po szwajcarskiej stronie. Gdzie mieszkasz? Zakladam, ze wczesniej mieszkalas w kraju angielskojezycznym i stad te spostrzezenia? Polacy niemieckojezyczni raczej "nie mieszaja", zdarza sie zapomniec slowka czy wstawic zamiennik, ale nie ma czegos takiego jak hajleje czy kulszranki :D A moze ja po prostu takich nie spotkalam? Kto to wie ;)
      Ja zaczelam pisac bloga dla rodziny/znajomych, ale szybko zauwazylam korzysc na polu jezykowym :)

      Usuń
    2. Podpisuje sie pod slowami Kaczki, tez nie jestem w stanie uwierzyc, ze ktos po tygodniu, miesiacu, czy roku zapomnial jezyka, ktorym poslugiwal sie 20 czy 30 lat!
      U mnie, mieszkajac w Hiszpanii, mowilam tylko i wylacznie po Hiszpansku, dzwoniac sporadycznie do Polski,( nie jestem zbyt wylena) wymawialam slowa brzmiace podobnie po polsku i hiszpansku z hiszpanskim akcentem, do tej pory myslac o jakiejs rzeczy na przyklad, czy zjawisku mysle po hiszpansku. Jezdzac teraz do Hiszpanii, przez pierwsze chwile, dwie, trzy godziny czuje sie zagubiona i wyobcowana, pozniej mi przechodzi i odzywam! Mieszkajac w Anglii jest zupelnie inaczej, mam sasiadow Polakow, mam polskie sklepy, w domu mowie po polsku, mam wielu polskich znajomych, brak mi tylko polskiej telewizji, tzn nie brak mi jej, bo mi w ogole telewizji nie brak. :) Odkad zaczelam prowadzic bloga, zauwazylam u siebie problemy z pisownia, ktore kiedys byly dla mnie nie do pomyslenia, przecinki zyja wlasnym zyciem, skladnia trzesie sie w posadach, mam tylko nadzieje, ze jeszcze bledow ortograficznych nie robie?

      Usuń
    3. Tez nie wierze. Wierze jednak, ze moze mu sie rowno pieprzyc jesli bardzo intensywnie sie uczy i zyje 24 na dobe tylko w obcym jezyku, zwlaszcza jesli nie czuje sie jeszcze pewnie jezykowo.
      Nie robisz bledow, nie robisz. Skladnie tez masz piekna. Co do przecinkow to sa oe zdradzieckie i juz, w kazdym jezyku :)))

      Usuń
  23. Ja też tak miałam, kiedy zaczęłam się uczyć włoskiego kompletnie zapomniałam rosyjski, natomiast w momencie gdy zaczęło mi się śnić po włosku zaczęły się dla mnie poważne kłopoty z polskim. Prawdziwa tragedia była z pisaniem, zdania zbudowane niegramatycznie, mniejszy zasób słów, a do tego potworne trudności w skleceniu z sensem nawet krótkiego tekstu. W momencie kiedy zaczęłam pisać bloga jeden post kosztował mnie nawet trzy dni...Ale się nie poddawałam i pisałam dalej, dziś po trzech latach jest dużo lepiej, chociaż nadal mam problemy ale to raczej z powodu dysleksji, z którą się borykam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie powiedzialabym, ze masz z czymkolwiek problemy, chyba musze zajrzec do tych starych postow i porownac. A blog to naprawde dobra rzecz dla mieszkajacych na obczyznie, moge tylko potwierdzic.

      Usuń
  24. bardzo ciekawie napisałaś Kasiu .. przeczytałem jednym tchem ... mimo dwudziestu kilku lat w Stanach i UK nadal mówię z akcentem .. tu w Stanach to nikomu nie przeszkadza a nawet jest czasem pewnego rodzaju przewagą :^) ... czasem ktoś na południu zapyta się mnie czy może jestem z Nowego Jorku ;^) .. albo z Południowej Afryki może ...

    życzę wspaniałego Weihnachtsmarkt i słoneczne pozdrowienia :^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, to nas odroznia od calej masy :) Mnie coraz czesciej Szwajcarzy biora za Niemke, co nie jest takie swietne, bo strasznie nie lubia jak Niemcy "kradna" im miejsca pracy haha. Poludniowa Afryka, skad ten pomysl? :)
      Och dziekuje, ciesze sie juz strasznie!

      Usuń
    2. sam nie wiem skąd ta Płd Afryka ale tak mi się tak zdarzyło wiele razy choć bo nigdy tam nie byłem .. ale Kapsztad to moje marzenie . nie wierzę aby akcent z Afrikaans miałby coś wspólnego ze słowiańskim :^))

      a to ciekawie pracowałem kiedyś na projektem częściowo w Hesji i częściowo w Bazylei .. wielu koleżanek i kolegów z Niemiec, z którymi pracowałem chciało pracować w Szwajcarii .. o ile pamiętam zarobki są wyższe a podatki chyba niższe ... moje spostrzeżenie było, że Szwajcarzy mają nieco swobodniejsze sposób pracy troszkę bardziej na modłę anglosaską .. jak dla mnie lubiłem pracować i z Niemcami i Szwajcarami .. bardzo dobrze mówią po angielsku i są bardzo sumienni i przyjemni w pracy

      poruszyłaś bardzo ciekawy temat p
      ciepło pozdrawiam

      Usuń
    3. Pewnie z tego marzenia tak Ci sie akcent wlaczyl ;);)

      No i wlasnie o to chodzi, Niemcy chca pracowac w Szwajcarii, bo jak mowisz, zarobki wyzsze, podatki nizsze. Jest ich dlatego duzo i coraz wiecej. Z jednej strony Szwajcarzy uwazaja, ze "psuja rynek", bo pracuja za mniej (oczywiscie nie zawsze, ale czego sie nie robi...), a z drugiej strony sa ich zdaniem "glosniejsi, bardziej wladczy, zdecydowani, mowia co mysla", wiec sa malo swobodni w biznesie ;) Oczywiscie wszystko to stereotypy, na ogol praca uklada sie harmonijnie, ale czasem znajdzie sie jakis frustrat ;)

      Usuń
  25. wreszcie mam czas na przeczytanie twojego posta i napisanie paru slow od siebie :)
    a wiec, ja jeszcze nie mam problemu z mowieniem po poslku, przynajmniej mi sie tak wydaje- chociaz pare razy lapie sie na tym, ze czasem zastanawiam sie jak przetlumaczyc jakies slowo na polski z hiszpanskiego
    Po polsku rozmawiam, oj rozmawiam najczesciej przez skypa- wiec moge powiedziec, ze nie brakuje mi mojego ojczystego jezyka o co czesto jestem pytana przez starsze pokolenie
    nawet kiedy jestem na lotnisku i czesciej slysze polska mowe niz hiszpanska to mam tzw. odrzut
    niestety, ale wiekszosc naszych rodakow najczesciej uzywa slow na k...

    w jakim jezyku mysle?
    niestety coraz czesciej zdarza mi sie po hiszpansku, zdarza mi sie tez mowic do siebie w tym jezyku- ale czasem kiedy jestem zmeczona zdarza mi sie tez odpowiadac dmoim hiszpanskim wspoltowarzyszym po polsku- wiec chyba nie ma na to reguly:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam problemy z wlasciwym akcentowaniem, jestem perfekcjonistka i wkurza mnie jak "dziwnie" brzmie, ale to do przezycia! Mysle w dwu jezykach, zaleznie od kontekstu, dlatego nie mam z tym problemow.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!