Po bułki do Zurychu
Zastanwialiście się jak to jest, podróżować całe życie? A może nie całe życie, ale przynajmniej rok, dwa, trochę więcej?
Ja się zastanawiałam, nie raz i nie dwa, i w końcu słowo stało się ciałem, ale chyba inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Od roku (rok i 1 miesiąc!) dojeżdżam do pracy do Zurychu. Łącznie 4 godziny, jeśli zliczyć do kupy jazdę pociągiem, autobusami i tramwajem. Dziennie. Zarabiać na chleb. I bułeczki!
Nie zliczę przeczytanych książek, podróżnych znajomości i nieznajomości (ale po takim czasie, to jak znajomości), widoków zapamiętanych i godzin spędzonych na dyskretnych próbach zamykania buzi i nieślinienia się podczas porannego dosypiania.
A pomyśleć, że czasem nie chce się w wolny dzień ruszyć za miasto. Bo za daleko, za długo i bez sensu. Eh, zaprawiam się w bojach i nic już mi nie groźne ;)
A dla Was mam opowieści z drogi, które tylko czekają, żeby się wyrwać. Ale to chyba jeszcze nie ich chwila. Jeszcze jest czas.
Dzisiaj niech przemówią zdjęcia. Zdjęcia piątkowe, marcowe, z dwóch różnych spacerów (raz bez statywu, raz zzzz). Bo piątek to taki dzień, kiedy wieczorem już nic nie muszę. Nie muszę się spieszyć do domu, bo trzeba spać. Regenerować. Odpoczywać. W piątek wieczorem można najwyżej spieszyć się na imprezę. A jeśli imprezy nie ma w planie (ani romantycznego wieczoru we dwójkę), biorę aparat i zostaję trochę dłużej w tej nieoficjalnej stolicy Szwajcarii.
Uwielbiam miasta położone nad wodą, ale moją uwagę najbardziej przyciągnęły zdjęcia ludzi siedzących na krzesłach na jakimś placu.
OdpowiedzUsuńMam tak samo! Mieszkam z widokiem nad Bodenskie, a pracuje w Zurychu. Wazne, ze woda w poblizu, reszta sie nie liczy ;)
UsuńCo do krzesel to stoja Secheläutenplatz, taki projekt miasta od 2014 chyba. To slynne "luxemburgi" i tylko kilka do tej pory ukradziono ;)
Świetne zdjęcia. Brakuje mi Szwajcarii...
OdpowiedzUsuńNo tak, Miami sie nie umywa!
UsuńA tak na serio, to rozumiem doskonale. Moze kiedys wrocisz?
jak ślicznie ,, mam taki sentyment to Limmatu .. a na zdjęciu numer 8 i 20 Hotel i Restauracja Storchen .. chciałbym tam kiedyś powrocić :^)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam bardzo ciepło :^)
Wiem, Piotrze, ze to u Ciebie nieslabnace uczucie :) Na pewno jeszcze powrocisz, a moze i razem tam zjemy (jeszcze nie bylam!)?
UsuńPozdrawiam rowniez goraco!
Bardzo fajne zdjęcia! Dobrze oddana piątkowa atmosfera miasta, w którym moim zdaniem trochę 'nie ma życia'. Choć uznawane za nieoficjalna stolicę, jak napisałaś, to Zurich jest miastem typowo szwajcarskim, gdzie nawet w piątkowe popołudnie panuje jakiś marazm... pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzesc! Troche sie posmialam po Twoim komentarzu, wybacz ;) Fajnie widziec rozne punkty widzenia. Dla mnie Szwajcaria to nie marazm, a raczej... swiety spokoj. Lubie tu zyc, bo jest nieskomplikowanie i fajnie. Miasta nie sa przeladowane i sa dla ludzi ;)
UsuńCo do moich zdjec, pokazuja tylko maly piatkowy wycinek. Zurych to bardzo male miasto, ale codziennie pracuje w nim o wiele wiecej ludzi, niz tu mieszka. Wiekszosc o tej porze byla juz w korkach aaalbo jeszcze w pracy. Do tego kawiarnie i bary byly pelne, a pozniejsza godzina spotykalam mnostwo mlodych ludzi wybierajacych sie na impreze... ale to nie ich chcialam pokazac. Do przesiadywania na zewnatrz bylo poza tym za zimno...
Ale, najwazniejszego nie powiedzialam: zdjecia pokazuja to, co fotograf chcial pokazac ;) Sprobuje nastepnym razem wrzucic Zurych bardziej ozywiony i rozrywkowy ;)
UsuńMyślę, że warto pokazać drugą stronę, choć ja będą parę razy w miesiącu w Zurichu nie mogę jej odnaleźć. Jasne, są ludzie w pubach/kawiarniach, ale mimo wszystko dla mnie miasto nie tętni życiem :) nijak to ma się do pozostałych europejskich miast. Też lubię Szwajcarię, na ten etap w moim życiu, ale jednak czegoś mi tu brakuje, jeśli chodzi o miejski styl życia :)
UsuńA z tym sie zgadzam w zupelnosci, to niewielkie miasto, a nie tetniaca zyciem metropola, tu jest spokoj, jezioro... banki ;)
UsuńLubie to! Nie moglabym chyba zyc w wielkim miescie, chociaz London kocham mimo wszystko ponad wszystko ;)
Zauroczyły mnie najbardziej dwie rzeczy - kolorowe okiennice i stosiko z pysznie prezentującymi się serami! :)
OdpowiedzUsuńW takim razie postaram sie nastepnym razem jeszcze wiecej okiennic uwiecznic :) A sery tak pieknie prezentowano... na dworcu kolejowym ;)
UsuńNigdy nie zawiało mnie do Szwajcarii, ale nie może być źle w kraju(nawet jeśli pół dnia po bułki się jedzie), w którym gomuły sera są wielkości koła od wozu :)
OdpowiedzUsuńDobre oko! I trafne spostrzezenie ;)
UsuńTylko raz byłem w Zurychu, ale chętnie tam wrócę. Mam dużą ochotę na Genewę - nie wiem skąd mi się to wzięło. Też lubię miasta położone nad wodą. Bardzo do gustu przypadła mi Kopenhaga.
OdpowiedzUsuńW Kopenhadze jeszcze nie bylam. W Genewie wlasciwie tez przelotem. Nie wiem, dlaczego akurat ona Cie ciagnie :D Bodenskie fajniejsze :P I Lago Maggiore!
UsuńBardzo lubię jeździć samochodem, ale autobus pod jednym względem jak dla nie wygrywa - podczas jazdy można czytać książki!:) Piękne zdjęcia, zwłaszcza te nocne z odbijającym się kolorowym światłem.
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo!
UsuńJazda do Zurychu to codziennie korki... a jak sie nawet prawka nie ma, to i tak temat zamkniety :D
Za to pociag jest nawet wygodny. I wlasnie... mozna czytac!
4 godziny!!!????? Dla mnie godzina byłaby szokiem, a Ty tu o 4 h mówisz! Podziwiam :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia śliczne :)
A no wlasnie hahah. No nic, zahartowalam sie ;)
UsuńDziekuje :*
Ta nieoficjalna stolica to chyba Berno, nie? Bo oficjalnie, Szwajcaria ma tylko miasto będące siedzibą rządu.
OdpowiedzUsuńRobisz piękne zdjęcia, jak fachowiec, godne albumu o Zurychu :)
No Berno jest de facto stolica, przynajmniej politycznie. Zurych jest kulturalnie, finansowo i uczuciowo ;)
UsuńAle faktycznie, to temat rzeka w Szwajcarii.
Dziekuje za piekny komplement!
Witaj, Kasiu. Trafiłam do Ciebie po linkach i z przyjemnością oddałam się lekturze i przeglądaniu fotek. Muszę przyznać, że ożyły moje szwajcarskie wspomnienia. Tylko raz byłam w tym kraju, ale zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, zwłaszcza w tych małych, uroczych miasteczkach jak Aigle, Rolle, Gruyeres. W ogóle cała "Romandie" przypadła mi do gustu. Z reguły nie przepadam za wielkimi miastami, ale Zurych zrobił na mnie pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam ciepłe pozdrowienia z Irlandii :)
PS. Tak się składa, że u mnie na blogu są obecnie fotki z ogrodu chińskiego w Zurychu, więc jeśli jeszcze nie masz dość Szwajcarii, to bardzo serdecznie zapraszam do mnie :)
Zajrzalam na moment (niestety wiecej czasu teraz nie mialam), ale ten chinski ogrod mnie zaczarowal, jeszcze tam nie bylam :) i widze, ze piszesz o Irlandii, wrocilam z niej w poniedzialek, wiec i u mnie sie pojawi. Zaczarowala mnie, juz sie ciesze na Twoje wpisy :))
UsuńJesli chodzi o Szwajcarie, to Romandie jest jeszcze przeze mnie malo odkryta. Zazwyczaj przemieszczam sie po niemieckiej czesci, bo mieszkam na samiutkim polnocnym wschodzie. A jesli wybieram sie dalej, zawsze trafia na Tessin i jeszcze tyle mam tam do odkrycia!
Pozdrawiam i dzieki za zostawienie linka :)
Haha, co za wyczucie czasu - znajduję Twój blog, a Ty akurat jesteś w Irlandii :) Z niecierpliwością będę czekać na kolejne wpisy, bo zawsze z dużym zainteresowaniem czytam/słucham opowieści innych o tym kraju. Miło będzie poczytać o Twoich wrażeniach.
OdpowiedzUsuń