A na Rigi Kulm jest tak!

sobota, czerwca 07, 2014 Kasia na Rozdrożach 12 Comments


Podróżujemy nie aby uciec od życia, tylko aby życie nie uciekło z nas.

Przeczytałam to zdanie i muszę podpisać się pod nim obiema rękami. Niektórzy mówią, że podróże są ucieczką od rzeczywistości. Od płacenia rachunków, zmywania garów, przyszywania guzików, czy chodzenia do pracy. Dla mnie to właśnie podróże, blog, miłość, wieczór przy ognisku, fotografia, rolowanie sushi i wiele innych są rzeczywistością. Cała reszta to obowiązki i środki do celu, nie ugotujesz - nie zjesz, nie zarobisz - nie wydasz. Ale żeby nazwać to życiem? No weź!

Jeśli chodzi o podróże, nie muszą wcale trwać miesiącami. Ani tygodniami. Wystarczy wyjść z domu, pójść w inną niż zwykle stronę, zgubić się w zaułkach i podziwiać. Taki na przykład wpis z zuryskiej Langstrasse powstał wieczorem, po pracy, gdy zamiast jak zwykle wsiąść w tramwaj, poszłam po prostu przed siebie. Zmeczenie ustąpiło prawie natychmiast, zastąpiło je zaciekawienie. Byłam na wakacjach! Kraj, w którym mieszkam, miasto, w którym pracuję, a wszystko całkiem nowe i nieznane.

Albo w weekend. Odkąd mam bilet roczny (kupiony za cenę, która przyprawia o zawrót główy) jeżdżę co tydzień. Pociągami, autobusami, statkami(!), a nawet kolejkami zębatymi i linowymi. Bajka! Jeżdżę sama, bo koszty dla potencjalnego towarzysza byłyby nieziemskie. Do tego moje plany są mocno nieokreślone. Zwykle dopiero na 1-2 godzin przed wyjazdem podejmuję ostateczną decyzję, dokąd się wybiorę, a i tak z pociągu wysiadam przed czasem albo wsiadam na statek zamiast do autobusu. Całe szczęście, że wybieram się sama.

Skłamałabym, gdybym twierdziła, że wszystkie kolejki linowe i zębate są darmowe w ramach abonamentu. Aaaale te na Rigi Kulm są! Zwykłym pociągiem dojechałam do Arth-Goldau i tam przesiadłam się do Rigi Bahn - kolejki zębatej, która miała zawieźć mnie na szczyt Rigi. Podróż trwała około 40 minut, a widoki stawały się coraz piękniejsze. Niewielkie wodospady, jary, migocące tafle jezior, pola, lasy i góry. Robienie zdjęć nie należało, do łatwych, siedzenie wbijało się pod kolana (stromy podjazd!), kolejka poruszała się dosyć szybko, a widoki zasłaniały drzewa.

A potem... cisza. Pomijając azjatyckich turystów, którym musiałam pstryknąć kilka zdjęć do albumu. I pewną starszą Polkę, która nie mogła przeżyć, że "no zobacz, dzieciakowi nawet rajstopek nie założyli!". Jednak kawałek dalej, na samym szczycie, mogłam w pełni podziwiać grę mgły, gór, jezior i światła próbującego przebić się przez chmury. Patrzeć z góry i dziwić się, jaki świat jest piękny. Dać smagać się wiatrowi i porwać niemyśleniu. I zjeść jajko z bułeczką, zestaw, który najlepiej smakuje w okolicach 2000 (w tym wypadku 1798) m n.p.m.

Rigi to masyw górski znajdujący się między Jeziorem Czterech Kantonów, jeziorem Zug i Lauerzersee (kto zna polską nazwę?) w centralnej Szwajcarii. Najwyższy szczyt to właśnie Rigi Kulm, na którym byłam. W drogę powrotną wsiadłam w wagonik do Vitznau, jednak po rozmowie z pracownikiem kolejek wysiadłam na stacji Rigi Kaltbach i mrożącą krew w żyłach kolejką linową zjechałam do Weggis, nad Jezioro Czterech Kantonów. Jednak o tym... w następnym wpisie. Teraz zapraszam do podziwiania widoków z drogi na Rigi Kulm i z samego szczytu. 



















Przeczytaj również

12 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tym co napisałaś :) Warto podróżować i robić wycieczki. Te małe też mogą być przyjemne. Ja zawsze staram się w miarę możliwości poznać jakiś nowy zakątek, również w mieście w którym mieszkam. Wystarczy wracając do domu skręcić w inną ulicę niż zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja podróże (te małe i duże) bardzo długo traktowałam jako odskocznię; możliwość odstresowania się. Jednak z czasem tak się uzależniłam, że nawet nie wiem kiedy stały się one częścią mojego życia. Nie chodzi mi tu tylko o jakieś wielkie wojaże, ale o czerpanie radości choćby ze zwykłego spaceru. Podobnie stało się z innymi drobnostkami, sprawiającymi troszkę radości, które początkowo były tylko rzadkością w życiu codziennym. Z czasem wzięły one górę, nad tym co wcześniej nazwane było przeze mnie 'życiem' i zadomowiły się na stałe :) Więc teraz już też podpisuję się pod tym co napisałaś :)

    P.S. Piękne zdjęcia, najbardziej urzekł mnie ten samotny domek; górskie szczyty też niczego sobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą :) Podróże są wspaniałe. Krótsze czy dłuższe to nie ma znaczenia. Trzeba chcieć, odważyć się, przełamać. Wiele osób ma problem jak, gdzie, kiedy ... w sumie po co ?
    Podróżuj ile się da !!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet jeżeli podróże są ucieczką, to zawsze do lepszego świata! Lubię te moje, co raz częstsze, ucieczki bo niosą radość, miłość i rolowanie pysznego sushi :-)
    czekam na to, że kiedyś zaśpiewasz mi " zabiorę Cię właśnie tam, nanaannana" dalej nie pamiętam co tam było :-P
    Kasiu, jak zawsze, cudowne zdjęcia!!!
    Buziaczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne niebo. Nawet nie pytam ile roczny kosztuje, bo mnie cena tygodniowego w fotel wgniotła :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasia piękniej bym tego nie ujęła. Ja wciąż słyszę, że uciekam od życia i nic mi to nie da,jeśli nie poukładam go sobie na miejscu. Ale ja to widzę właśnie tak jak napisałaś - dla mnie podróże to życie, a przerwy w wyjazdach to przymusowe przystanki. Nie ma tylko jednego sposobu na właściwe życie, choć ludzie chcieliby aby tak było. Ja nigdzie nie jestem tak bardzo żywa jak w drodze do jakiegoś cudownego miejsca. Żyję, bo podróżuję:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepiej bym tego nie określiła. Dla mnie również podróże nie są wcale ucieczką od życia, tylko sposobem na czerpanie z niego jak najwięcej się da, a także sposobem na poznanie siebie, rozwój osobisty poprzez gromadzenie doświadczeń, wspomnień. Piękne krajobrazy, takie... "norweskie" ;) Uwielbiam takie widoki.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę Ci tej Szwajcarii. Spędziła tam tylko kilka dni, ale nie chciało mi się wyjeżdżać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie zgadzam się z pierwszym zdaniem. A podróż, czasem taka najmniejsza, może okazać się niezwykle potrzebną i odkrywczą! :)
    Widoki piękne.... I super, że masz możliwość kupienia biletu rocznego. To aż zachęca do wyjazdów i eksplorowania! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowite. Coraz bardziej kocham góry. Ach... ta przestrzeń i widoki zapierające dech w piersiach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepiękne zdjęcia. W Szwajcarii byłam kilka lat temu, mieszkaliśmy w Grindelwaldzie u stóp Eigeru. Tam również widoki są powalające. Góry dosłownie wchodzą przez okna do domu. I tylko gdyby nie te ceny...
    A jeśli chodzi o podróże to gdybym tylko mogła to wracałabym do domu tylko przepakować walizki. Od pewnego czasu zaczytuję się w blogach podróżniczych bo to chociaż trochę przybliża nieznane miejsca i kraje.
    Pozdrawiam
    http://hiszpania-inaczej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. zdjęcia magia .. cudowne krajobrazy .. i jak tu nie zakochać się w Szwajcarii szczgólnie wchodząc per pedes :^)
    pozdrawiam słonecznie :^)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!