Monterosso al Mare
Liguria to piękna
okolica, jednak jeszcze nie do końca odkryta turystycznie. Plaże nie są pełne
leżaków i hotelowych parasoli, a turyści to przede wszystkim włoskie rodziny na
wakacjach. Myślałam tak… do momentu aż dotarliśmy do Cinque Terre. I chociaż pierwsza
z wiosek, którą odwiedziliśmy, zachowała swoją magię i czar mimo tłumów ją odwiedzających, tak
Monterosso mogłoby chyba znajdować się wszędzie na świecie. Taki sobie
kurorcik.
Może i jestem za
ostra w ocenie, ale po boskim Riomaggiore moje oczekiwania były bardzo wysokie.
A po wyjściu z pociągu moim oczom ukazały się: las parasoli na plaży, kebab i
lody (ale nie z tych pysznych). Na szczęście wystarczyło zgubić się w tak
typowych dla Włoch wąskich uliczkach, żeby móc podejrzeć jak wygląda prawdziwe
Monterosso. Z praniem zwieszającym się z każdego okna, z grupa staruszków
okupujących ławeczki i korzystających z wieczornego słońca, małych kafejek z
tylko jednym gościem pijącym popołudniową kawę.
I może dzięki
temu jest nawet bardziej autentyczne niż wyfiołkowane Riomaggiore? Może właśnie
to piękne, obrazkowe Riomaggiore jest bajką dla turystów, a Monterosso z jego
plażowiczami, kebabami i staruszkami jest prawdziwym światem? Kto wie?
Ja chyba nie
znajdę już dzisiaj odpowiedzi na to pytanie, ale mogę powiedzieć Wam jedno. Każde
miejsce ma dwa oblicza. Wystarczy zejść ze szlaku, pójść w lewo, gdy inni idą w
prawo i zajrzeć za fasadę. Wtedy zobaczycie biedę w mieście opływającym złotem,
smutek na twarzy troszczących się o Wasz dobry humor i prawdziwą radość (nieopłaconą
napiwkem) na Wasz widok. Wiem, że to banał, ale nawet i banały zdarza nam się zapomnieć…
PS. Specjalne podziękowania dla Agitity, która dla powstania tego posta przejęła aparat!
Miejsce bardzo klimatyczne, mimo parasoli :) Zgodzę się, że tylko schodząc z turystycznych szlaków można poznać prawdziwy wizerunek miejsca. Btw, już jako dziecko lubiłam oderwać się od wycieczki :) Tak mi zostało do dziś. Ale lubię również buszować po straganach i oglądać innych turystów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
To mamy podobnie :))) I masz zupelna racje, mimo wszystko baardzo klimatyczne miejsce!
Usuńah pięknie ;)))
OdpowiedzUsuńI tak slonecznie, i kolorowo, a ja tu teraz marzne! ;)
Usuńja tam bym nie pogardziła takim miejscem, zwłaszcza teraz, gdy jesień zbliza sie ogromniastymi krokami! ;))
OdpowiedzUsuńNie nooo nie gardze zupelnie! Tylko te lezaki i parasole mnie zszokowaly na wejsciu ;)
Usuńoj mnie te rzedy parasoli tez przerażają, mam wrażenie, że tam nie ma czym oddychać.:-o A tak powaznie, to ja też lubie się zgubić gdzieś na bocznych szlakach..:)
OdpowiedzUsuńJa tez tak powaznie :)))) Jako te parasole sie kazdemu narazaja. A z drugiej strony ja zawsze zabieram swoj na plaze, coby sie za bardzo nie zjarac :)
UsuńZdecydowanie, szczególnie ostatnimi czasy, moim ulubionym wakacyjnym zajęciem jest omijanie, tego wszystkiego, czym zachwycają się inni. I wtedy znajduję zawsze miejsce prawdziwe. Z lokalnymi sklepikami, knajpkami, ludźmi. I zazwyczaj wszędzie mi się wtedy zaczyna podobać. Jak widzę tyle parasoli i ludzi to wieję, gdzie pieprz rośnie.
OdpowiedzUsuńOj tez tak mam. Zwlaszcza na Costa del Sol jest to niesamowicie widoczne. Podazasz za tlumem, ladujesz w turystycznym piekielku. Zejdziesz tylko kawaleczek ze szlaku, pojedziesz w glab ladu - otwiera sie calkiem inny swiat, ten autentyczny andaluzyjski.
UsuńPiękne miejsce i przy tych niższych temperaturach, przy tej brzydkiej pogodzie w Polsce, aż chce się tam jechać.
OdpowiedzUsuńTeż lubię czasem zejść ze szlaku i przyjrzeć się ludziom od tej innej, nieturystycznej strony.
Oj jesli chodzi o temperatury... Niecale 24 godziny temu wrocilam z Andaluzji i zamarzam ;) Tez bym tam teraz wrocila :))
Usuńpodzielam to samo zdanie o parasolach stanowczo za duzo
OdpowiedzUsuńZwlaszcza, ze moim zdaniem zuuuupelnie nie pasuja do stylu Cinque Terre
UsuńO ile nie mylę miejscowości i to jest ta pierwsza lub ostatnia na trasie Cinque Terre( zależy skąd zaczynamy) to mnie się tam bardzo podobało, więc mam nieco odmienne zdanie. Dotarliśmy tam dopiero pod wieczór, bo była ostatnia na naszej trasie i zauroczyło mnie to miasteczko. Ma wiele fantastycznych zaułków, niezwykłe kościoły i kawiarenki. Atmosfera jest niezwykła i pamiętam, że chciałam nawet nie zdażyć na pociąg powrotny do Genui byle zostać tam trochę dłużej.
OdpowiedzUsuńTo na pewno to samo miasteczko, pierwsze od strony Genui. Nie wiem, dlaczego tak surowe je ocenilam, to chyba naprawde te parasolki i lezaki. A to dalo ogromny kontrast do Riomaggiore. Na szczescie bylam w tym "niebardzo-lubieniu" odosobniona, bo reszcie sie podobalo :)
UsuńJa tam nawet nie zdążyłam na plażę, może to dlatego;) Wybrałam zwiedzanie i mocno zapadło mi w pamięć.
UsuńAle w takim razie nie wiem, czy mowimy o tym samym miejscu? bo plaza jest przy samiutkim dworcu, nie sposob jej przeoczyc (tez bylam tam zwiedzac, a nie na plaze ;))
UsuńJa tam z kolei rano byłam, gdy jeszcze pusto całkiem było. Popatrzyłam chwilę na morze i weszłam na szlak do Vernazzy, więc o samym Monterosso wiele nie mogę powiedzieć.
UsuńAch ten szlak, jeszcze przede mna :) Monterosso wlasciwie tez polubilam, ale chyba zaczelam poznawac je od zlej strony ;)
UsuńWłochy uwielbiam pod każdą postacią. Jak patrzę na swój blog to od razu widzę ITALIA ITALIA ITALIA:)
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia związane zarówno z Riomaggiore jak i z Monterosso :) Mogłybyśmy razem podróżować ;)
OdpowiedzUsuń