Stuttgart vs. Esslingen - jarmark roku?

czwartek, grudnia 26, 2013 Kasia na Rozdrożach 21 Comments


Grom, błyskawica! Stań się, stało. Matka dziewica, Bóg ciało. - Adam Mickiewicz



Kochani, mam nadzieję, że wasze Święta mijają w spokojnej, rodzinnej atmosferze, że Mikołaj/Gwiazdor/Christkind nie okazał się być skąpcem i że żadna ość nie zepsuła wam radości z wigilijnego karpia. My Wigilię przeżyliśmy, Philipp zakochał się w rybie po grecku, znowu pokręcił nosem na barszcz i standardowo obżarł sałatką oraz pierogami z kapustą i grzybami. Teraz w piekarniku siedzi świąteczna gęś (mamy dopiero 20:30, więc zdążymy na kolację), a ja zabieram się za relację z ostatniego weekendu - wizyty w Stuttgarcie i Esslingen. Mam ogromną nadzieję, że jutro po przebudzeniu nie polecicie do lodówki (no ile można jeść?), tylko usiądziecie do komputera, aby przeczytać moją relację ;)

Stuttgart odwiedziliśmy na zaproszenie (wygrane!) niemieckiego ministerstwa turystyki, które chce promować niemieckie miasta w Szwajcarii. Stuttgart nie zachwycił nas w pierwszej chwili. Centrum miasta wygląda raczej smutno i betonowo (85% miasta zostało zmiszczone w trakcie 2 wojny światowej), dlatego pod wzgledem architektury (ale też położenia) nie może się równać z Konstanz, które w trakcie wojny nie poniosło żadnych szkód ze względu na bezpośrednie położenie obok Szwajcarii. Dopiero autobusowa wycieczka po dalszych dzielnicach miasta ukazała jego dobre strony i interesujące dzielnice. Na szczęście ;) Jeśli chodzi o kulinaria, w Stuttgarcie króluje szwabska kuchnia, czyli Maultaschen (coś jak nasze pierogi) podawane z sałatką ziemniaczaną, Zwiebelrostbraten (pieczeń wołowa z pysznym sosem i prażoną cebulą), Käsespätzle (kluchy z serem ;)) oraz soczewica z kiełbaską i kluchami. Czyli jednym słowem kuchnia drwala, pyszna i sycąca. Aaaale nie o jedzeniu ja chciałam. Stuttgart zaczarował mnie jarmarkiem bożonarodzeniowym. Gdybym dostała grosika za każde usłyszane: "eee, ten w Stuttgarcie jest do dupy" mogłabym sobie już fajne nauszniki kupić. Naprawdę nie wiem, o co chodzi, chyba działa jakieś lobby, które głównym zadaniem jest obrzydzenie wszystkim wkoło stuttgardzkiego jarmarku. A on jest czarujący! Każda budka jest bogato zdobiona, a dachy opowiadają własne historie. Jest Święty Mikołaj, są jego pomocnicy, znajdą się również renifery i oczywiście setki światełek. Sprzedawane są tradycyjne rudawskie wyroby (Erzgebirge - w Saksonii) oraz lokalne, wspomniane już wyżej potrawy. Szwabi, w przeciwnieństwie do badeńczyków, raczących się gorącym winem z  migdałowym Amaretto, do swojego grzańca dodają jabłkowego Calvadosa. Na każdym kroku spotykałam też osobników z kuflem piwa, czego nie uświadczyłam jeszcze ani nigdzie w Szwajcarii, ani nad Bodeńskich. Wychodziłoby na to, że w Szwabach płynie gorąca krew i chyba to się sprawdza. Nie mają w sobie nic a nic z takiej pewnej książętowatości badeńczyków, są niesamowicie otwarci i przyjaźni. Tylko po niemiecku nie umiejo ;)
Aaaale, miało być o jarmarku. Polubiłam go od pierwszej chwili! Z jego karuzelami, hałaśliwą ciufcią, lodowiskiem, które tworzy niesamowity klimat. Z chętnymi do pomocy ludźmi i zabawnymi dekoracjami. Nie ma strasznych tłumów, ale jest głośno, radośnie, pachnie pierniczkami (dla zmylenia chyba zwanymi Magenbrot - chleb żołądkowy ;)) i drażni nozdrza grzanym winem. 

A Esslingen? Chyba padł ofiarą z jednej strony mojego poimprezowego zmęczenia, z drugiej strony zbyt wielkich oczekiwań. Bo jeśli na każdym kroku słyszymy: "Musicie koniecznie do Esslingen", to ignorujemy to, że moje stopy grożą odpadnięciem i lecimy na złamanie karku, żeby też móc się zachwycić. A tam... No jarmark. Bożonarodzeniowy i większy, średniowieczny. Tłumy, tłumy, tłumy. Piękna architektura, ale architekturę mamy przecież w Konstanz...I nawet aparat się obraził i nie chciał robić udanych zdjęć (no dobra, w ten weekend wróciłam do starego obiektywu, bo "lekki" i teraz żałuję, nigdy więcej!). Najpiękniejszym momentem dnia był ten, w którym padłam na hotelowe łóżko i mogłam zabrać się za rozmasowywanie obolałych stóp (P. się tu do niczego nie przydał) i późniejsza wizyta w saunie, a raczej saunach. Cudnie!
Tak sobie myślę, że może i dobrze się stało. W końcu cały świat kocha jarmark w Esslingen, a ja kocham ten w Stuttgarcie. Inaczej może byłoby mu smutno? 

Zapraszam do obejrzenia zdjęć!

STUTTGART


Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Jarmark Bożonarodzieniowy w Stuttgarcie

Widok na Stuttgart

Widok na Stuttgart

Widok na Stuttgart

ESSLINGEN


Jarmark Bożonarodzeniowy w Esslingen

Jarmark Bożonarodzeniowy w Esslingen

Jarmark Bożonarodzeniowy w Esslingen

Jarmark Bożonarodzeniowy w Esslingen

Jarmark Bożonarodzeniowy w Esslingen

Arcotel Camino
Nasz hotel

Przeczytaj również

21 komentarzy:

  1. To tylko dowodzi, że warto jechać samemu i zweryfikować swoje stanowisko. Ja też często wybieram to co reszcie świata nie odpowiada. Jak coś się podoba rzadziej to może jest bardziej wyjątkowe? ja tam chętnie bym na taki jarmark wybyła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze? Tez tak czesto mam. Pewnie tez dlatego, ze te rzeczy, ktore sa fajne, staja sie coraz bardziej znane i coraz bardziej komercyjne i szybko traca swoj urok wyjatkowosci!

      Usuń
  2. Bardzo swiateczne widoki :) u mnie tez swiateczny targ ale w bardzo nietypowym wydaniu

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia, Kasiu. Stuttgart zawsze zyskuje po ciemku. No, chyba że spoglądamy ze wzgórz. Szkoda, że Ci się nie podobało w Esslingen. Ale może to zmęczenie... Albo tłum był za duży. Albo towarzystwo za małe. Ale cieszę się, że tak w ogóle mòj Heimat Ci się spodobał. I szwabska kuchnia. To jest to. Bardzo nam jej brakuje - ale też gotujemy sami na piechotę. Na szczęście już za parę dni... Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, nie, w Esslingen mi sie podobalo, ale Stuttgart jednak wygral, co bylo dla mnie ogromnym zaskoczeniem! Szwabska kuchnie znam, bo mamy jej tu duzo nad wielka woda ;), ale Zwiebelrostbraten nie znalam ;) Wybieracie sie teraz do Stuttgartu? Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wspomniałaś u mnie o globalizacji ... mnie, przy okazji takich wpisów, zawsze fascynuje to przenikanie się kultur. I w kulinariach i w architekturze i w pomysłach na świętowanie.
    Jarmarki mają niewątpliwie swoje uroki, aczkolwiek ja mam chyba dość tej feerii, tego przepychu, tego 'pierdółkowa', którego w Anglii mam pod dostatkiem, acz w nieco innej formie).
    Natomiast ślinka mi poleciała na wspomnienie (przez Ciebie) tych pyszności!
    Mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubie niemieckie jarmarki, bo sa w wiekszosci bardzo tradycyjne (w koncu stad sie wywodza), a ja i tak pierdulek prawie nie zauwazam, tylko milo spedzam czas z kubkiem czegos parujacego. Nie wiem, jak to w Anglii wyglada :)
      A pysznosci polecam jak bedziesz miala okazje, chociaz pierogi bija Maultaschen na glowe ;)

      Usuń
  5. Piękne zdjęcia Kasiu .. ale fajnie, że jest lodowisko przy Weihnachtsmarkt w Stuttgarcie .. jarmark piękn sam w sobie ale lodowisko dodaje klimatu .. nigdy nie byłem w Stuttgarcie choć w Baden-Württemberg tak ale tylko w Heidelberg .. tzn z Twego wpisu wydedukowałem, że choć Stuttgart jest stolicą Baden-Württemberg to raczej nie jest Badeński ? .. obawiam się, że niewiele bym tak zjadł bo unikam mięska ale Käsespätzle na pewno spróbowałby bardzo chętnie :^)

    Serdeczne życzenia Wesłoych Świąt i Fröhliche Weihnachten dla Ciebie i Philippa :^)

    Mój przyjaciel właśnie odwiedził Christkindlesmarkt w Nürnberg i napisał, że jest przepiękny. Czy jest jakaś różnica między Christkindlesmarkt a Weihnachtsmarkt?
    bardzo ciepło pozdrawiam :^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje slicznie. Maz racje, lodowisko naprawde duzo daje, nie tylko dzieciom :) Dokladnie, Stuttgart jest szwabski i nalezy do Wirtembergii, nie do Badenii :) Zeby zobrazowac, jakie tu skomplikowane, tu masz mapki dialektow tylko tego jedynego landu: http://www.schule-bw.de/unterricht/faecheruebergreifende_themen/landeskunde/modelle/verbuende/deutsch/mundarten/einordnung.htm.
      Masz racje, mocno miesne te potrawy, nawet Maultaschen sa z miesem, ale na pewno znalazlbys cos dla siebie i na pewno wiecej niz Spätzle :)
      Dziekujemy pieknie i rowniez zyczymy wszystkiego dobrego, juz powoli po-swiatecznie :))
      Co do nazewnistwa, oznacza zupelnie to samo, jednak Christkind jest w Nürnberg symbolem Swiat, a takze jarmarku swiatecznego. Christkind raczej nieczesto wystepuje w Niemczech, tylko w kilku katolickich regionach i w Nürnberg, jak podpowiada ciocia Wikipedia. ;)

      Usuń
    2. bardzo dziękuję Kasiu .. mapka dialektów bardzo fajna .. teraz troszkę lepiej rozumiem :^)
      tak wygląda na to, że Christkindlesmarkt jest w katolickim Bayern a także w Austrii ...
      ten w Nürnberg wygląda na zdjęcia niesamowicie pięknie .. może kiedyś będe miał okazję odwiedzić
      bardzo ciepło pozdrawiam :^)

      Usuń
    3. O tak, Nürnburg jest chyba najbardziej znanym i na pewno pieknym...

      Usuń
  6. Tak, to chyba najgorsze jechać w miejsce ktore TRZEBA zobaczyć. Nie zawsze tak zachwyca jak powinno.. i te tłumy. Nie lubię. Zdjęcia klimatyczne :) a tu już po świętach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no ja sama chcialam to zobaczyc... tylko wlasnie tlumy i zmeczenie troche moja radosc przytepily :))
      Pozdrawiam rowniez!

      Usuń
  7. Widzialam juz nie raz zdjecia i moge potwierdzic - fajny jest :))

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, zanim pobiegniesz dalej, pozostaw po sobie komentarz. Pozwól nam porozmawiać, inaczej ten wpis zostanie zwykłym monologiem. A mi zależy na Twojej opinii!