Koszmar szalonego architekta - uniwersytet Konstanz
Uniwersytet w Konstanz to temat rzeka, obiecuje
Wam co najmniej sto pińdziesiąt postów na jego temat. Będzie o jedzeniu, o
kadrze, o imprezach, o bibliotece, o wszystkim. Teraz, jako przedsmak,
zapraszam na małe zwiedzanko.
Na pierwszy ogień idzie hol, w którym odbywają się
najlepsze imprezy, niestety o wiele za rzadko.
Na kampus składa się mnóstwo budynków, które konkurują
ze sobą o miano najbrzydszego. Żeby tego było mało, jakiś szalony artysta porozrzucał
wszędzie swoje rzeźby-potwory!
Mensa, czyli nasza kantyna, karmi codziennie tysiące
ludzi. Jej zalety?
- Jest tania
- Jest tania
- Jest tania
- Jest oszczędna i przewidywalna. Jeśli dzisiaj w menu były brokuły, bądź pewien, że jutrzejsza zupa będzie zielona
Aula – czyli: dobranoc, względnie wtorkowe kino.
„Zatrzymajcie swoja wybitność, my chcemy zmian”... protest studentów przeciw konserwatywnym
strukturom.
I w końcu: widok na Bodeńskie! Widać je wszędzie,
z mensy, z tarasu i z okien sal wykładowych. Zwłaszcza latem woda mieni się turkusem
i woła: Chodź do mnie!
Jak zwykle fantastyczne zdjęcia, Kasiu! Taa, w sumie lubię ten klimat niemieckich kampusów, pomimo ich okropnej brzydoty. Po latach ten ogrom betonu przestał mnie razić - po prostu go oswoiłam. No a te dekoracje na Twoim Uni są naprawdę ciekawe, chociaż okrutnie kiczowate. Ale za to widok - bezcenny...
OdpowiedzUsuńbardzo fajny uniwerek .. i wielkie brawa z tak wiele domów z panelami na energię słoneczną :^)
OdpowiedzUsuńTen architekt musiał być na prawdę szalony;)To a propos mojego ostatniego wpisu, gdzie ubolewam nad współczesną architekturą.
OdpowiedzUsuń