Szwajcaria serem płynie
Kuchnia Szwajcarii raczej nie obiecuje zbyt wielu niespodzianek. Zamiast konika
polnego zjecie ziemniaka na tysiąc sposobów, a i byczych jąder też nie uda Wam się
raczej spróbować. Jeśli zostaniecie zaproszeni na imprezę sylwestrową, na 100%
zostaniecie ugoszczeni potrawą z sera, w 60 procentach będzie to fondue, w 40 pozostałych
– raclette (nie pytajcie nawet, co było u mnie!!). Śniadanie w stylu kontynentalnym:
jajeczko, bułka z serem i kawa. Obiad, kolacja, również bez sensacji.
Czyli nuda, nuda i jeszcze raz nuda? Nic z tych rzeczy. Kuchnia Szwajcarii
jest może prosta i tradycyjna, ale po prostu przepyszna!
Trochę problemu przysporzyło mi podjęcie decyzji, w jaki sposób powinnam
ten temat ugryźć. W sumie nic nowego, poważne, życiowe decyzje podejmuję w
mgnieniu oka, ale to, co powinnam zamówić w restauracji (albo o czym napisać) przyprawia
mnie o zawroty głowy. No cóż, na szczęście można z tym żyć ;)
W końcu zdecydowałam. Podejdę do tematu analitycznie i podzielę go na piec równorzędnych komponentów. Komponenty, bez których prawdziwy Szwajcar (i ci nieprawdziwi – imigranci ;)) nie przeżyłby nawet tygodnia. Na pierwszy ogień idzie oczywiście:
![]() |
fondue serowe |
SER
Jak już wspomniałam na początku, idąc na imprezę sylwestrowa, z całkowitą pewnością
możecie przygotować się na serowe szaleństwo. Czeka na Was albo fondue, albo
raclette. To samo dotyczy Bożego Narodzenia, urodzin, imienin i wszystkich
innych okazji. Ba! Zdarza się, że ser dostaniecie nawet bez okazji!
Fondue to mieszanka serów, najczęściej gruyera i ementalera, upitych
szklanką białego wina i kieliszkiem wiśniówki i dosmaczonych czosnkiem, pieprzem
oraz szczyptą gałki muszkatołowej. Ceramiczny garnek stawia się na środku stołu,
a goście przy pomocy długich widelców maczają niewielkie kęski w serze. Jako kęski
służą nam najczęściej: kawałki chleba, korniszony, podsmażone kiełbaski oraz… banany!
Ten, który się w tym momencie skrzywił: proszę się odkrzywić i po prostu spróbować,
bo naprawdę warto!
![]() |
raclette |
Jeśli wybierzecie się w Szwajcarii na jarmark, rynek czy do cyrku, już przy
wejściu poczujecie dyskretny, ale rzucający na kolana zapach. Z pewna nieśmiałością
spojrzycie na partnera: to on? Spokojnie, to ani buty, ani skarpety. To
raclette!
Czasem pachnie przyjemnie, czasem zdecydowanie
mniej, ale ten smak! Czy na skromnie posypany tylko słodką papryką, czy na
bogato prosto z grilla, z obligatoryjnymi ziemniaczkami i wszystkim, czego
dusza zamarzy – serowy balsam dla duszy!
![]() |
grill do raclette |
KASZTANY
To plotka, że najlepsze
kasztany są na placu Pigalle. Każde dziecko wie, że najlepsze kasztany pochodzą
z Tessin! Tessin to region, który zupełnie nie pasuje do image’u, jaki w świecie
ma Szwajcaria. Ten kanton znajdujący się we włoskiej części kraju kusi bowiem palmami
i turkusową wodą Lago Maggiore. W Tessin zapomnicie o zaspach i lawinach, zapewniam.
Z kolei w pozostałych częściach kraju na pewno nie zapomnicie o Tessin, bo tam właśnie
rosną przepyszne kasztany (maronen), które przez cala zimę można kupić prawie
na każdym rogu, prażone w wielkim garze, delikatne w smaku i gorące.
![]() | ||
Kasztany znajdują w szwajcarskiej kuchni wielostronne zastosowanie, jako składnik (bądź podstawa) zup i wypieków, czy nadzienie do pieczeni.
|
MIĘSO
Szwajcarzy dzielą się na
dwie grupy: ci którzy robią zakupy za granicą (w końcu każdy Szwajcar po godzinie
jazdy znajdzie się za jakąś granica) i ci, którzy stawiają na lokalne produkty
i pomimo niebotycznych cen (Zurych to najdroższe miasto świata!), kupują mięso od
szczęśliwej, fioletowej Milki z grzywką.
Przeczytałam ostatnio, że nie ma mięsa od szczęśliwych zwierząt, jest tylko to od martwych ;) No ale lepiej tak, niż inaczej.
![]() |
naturalny zamiennik tofu |
Fondue serowe zna chyba każdy. A mięsne? Surowe kawałki mięsa i warzywa topi
się w bulgoczącym bulionie (czasem tez oleju), we wspólnym garnku, stojącym na środku
stołu – to znowu więcej niż zwykły posiłek, to raczej wydarzenie towarzyskie! ;)
![]() |
mięsne fondue |
Kolejna specjalność to „Bündnerfleisch”
– mięso najpierw zamrożone, a później długo suszone.
![]() |
mięso suszone |
No i w końcu! Nie mogło zabraknąć
jej w tym zestawieniu. Z musztardą i keczupem, w chrupiącej bułce – St. Galler
Bratwurst.
![]() |
St. Galler Bratwurst |
CZEKOLADA
Szwajcarska czekolada jest najlepsza na świecie, koniec, kropka! A to, co z
niej powstaje to prawdziwa poezja.
Jeśli ktoś uważa inaczej, może podąć swoje argumenty w komentarzu. I tak zostaną
skasowane, wiec piszcie dużo ;)
![]() |
czekolada |
Fondue to pojecie, które przewinęło
się już dwa razy w tym poście, wiec najwyższa pora na trzeci. Owoce maczane w płynnej
czekoladzie – to pokusa, której nie oprze się chyba nikt. Czy w formie
fontanny, czy tradycyjnym garnku? Nie ważne, w każdej formie smakuje bosko.
![]() |
fontanna czekoladowa |
![]() |
czekoladowe fondue |
Chociaż suflet z płynnym czekoladowym wnętrzem nie pochodzi raczej ze Szwajcarii, jest tu
bardzo lubiany. W końcu najlepsza czekolada świata, więc wiecie ;) Muszę pochwalić
się, że mój jest zabójczy, ten kto próbował, wie ;)
Kolejna nie do końca szwajcarska potrawa to mousse au chocolat – bomba kaloryczna i rozkosz dla zmysłów. To delikatny mus, rozpływający się w ustach, o konsystencji (myśli, myśli) chmur. Bo tak by smakowały, gdyby ktoś dodał do nich odrobiny czekolady!
![]() |
suflet czekoladowy |
A żeby pokrzyżować Wasze noworoczne postanowienia, podaje przepis:
Składniki na 4 porcje:
2 tabliczki gorzkiej czekolady (ponad 70% kakao)
3 jajka
200 ml śmietany
40 g cukru
Białka i śmietanę ubijamy
na sztywno (osobno). Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Z żółtek, cukru i
2 łyżek gorącej wody ucieramy kogel-mogel. Dodajemy rozpuszczoną czekoladę, białka
i śmietanę, delikatnie mieszamy, nie używamy do tego miksera! Gotowy deser schładzamy
i odlatujemy!
![]() |
Mousse au chocolat |
KONIEC
O jedzeniu mogłabym pisać bez końca, jako że trzeba jednak kiedyś ze sceny zejść,
będę pomalutku schodzić.
Moja podróż kulinarna była bardzo subiektywna, ale objęła piec elementów, które
w różnych konstelacjach lądują chyba na każdym szwajcarskim stole.
Skupiłam się przede wszystkich na kuchni domowej, która
wbrew nazwie nie króluje tylko w domach, ale i w restauracjach, zaraz obok tych
wszystkich hiper-super-nowoczesnych knajpach, w których dostaniecie „latające sushi” albo będziecie jeść w zupełnej ciemności, tak aby wasze zmysły mogły skoncentrować
się na wyjątkowym posiłku.
Specjalnie pominęłam temat wina, bo jakoś nie mogę przekonać się do tego
produkowanego w Szwajcarii. Klimat nie ten i tyle.
Jeśli jednak koniecznie chcecie spróbować szwajcarskiego trunku, dlaczego
nie sięgniecie po absynt? Ta zielona wróżka miewa nawet 85 procent i
wynaleziona została w 18 wieku w kantonie Neuenburg jako ziołowe lekarstwo. Więc
jak, wszyscy zdrowi?
![]() |
absynt |
Jeśli macie ochotę poczytać o kulinarnych przeżyciach innych Polek na Obczyźnie,
zajrzyjcie tutaj.
P.S. Wszystkie zdjęcia pochodzą
z Internetu
na szczęście czytałam Twój post przy śniadaniu
OdpowiedzUsuńgdybym robiła to na głodnego, pewnikiem zaraz zabookowałabym bilet i szybko poleciała spróbować wszystkich specjałów
och mniam!
Kasiu, to przeczytaj jeszcze raz na glodnego i bukuj :D
UsuńWyobraz sobie, ze ja konczylam post w srodku nocy, na glodnego! To jest dopiero tortura...
apetycznie :) raclette uwielbiam ;), absyntem mnie zaskoczyłaś, bo jak pewnie większości, kojarzy mi się z francuską bohemą ;), co do czekoladek nie polemizuję, ale dostałam zrobioną przez kuzynkę czekoladową baletnicę i dopiero jak ją skonsumuję, podejmę się tematu ;)
OdpowiedzUsuńJoasiu, tez uwielbiam! Ale nie wiem, czy wygrywa z fondue... Co do absyntu, chbya nikt by nie pomyslal, ze to wlasnie Szwajcarzy go zmajstrowali ;) Chociaz jesli zwrocisz uwage, ze tak wlasciwie mial byc ziolowa, lecznicza nalewka, nabiera to sensu.
UsuńCo do baletnicy: jedz, pisz, a i tak Cie wytne ;)
WOW!!! Opłacało się Kasia czekać do poniedziałku. Toż to czekoladowy fushion - mogłabym tam mieszkać!
OdpowiedzUsuńA ten przepis.... chyba dzisiaj odlecę!
Fajnie przygotowałaś się do tematu, bardzo smaczny post. I pomimo, że czytałam go na pełnym brzuszku normalnie zgłodniałam. Ba! Kolejny już na liście podwód, żę do Szwajcarii jadę w tym roku! Nie ma bata ;)
Pozdrawiam =)
Zanetko, dzieki za komplement ;) A mousse au chocolat jest naprawde grzechu warte, wiec do garow ;)
UsuńJak juz skonczysz to zapakuj i wsiadaj samochod, ja tu czekaaaaam :)))
a może po prostu spotkajmy się w połowie drogi czyli..... w Rzymie????? :)
UsuńTroche to niesprawiedliwe sie wydaje, zwlaszcza jesli zauwazymy, ze wszystkie drogi prowadza nad Bodenskie ;) :P
UsuńNo oki doki! To ja najpierw podlecę po Kasię, pokosztuję kuchni szwajcarskiej, a później spakujemy cztery litery w co dam się da i zawitamy do Rzymu ;)
UsuńA potem odwieziemy Ciebie ;)
UsuńKobieto!!!! żołądek przykleił mi się właśnie do kręgosłupa, taka jestem głodna po przeczytaniu tych cudów kulinarnych!!!! uwielbiam wszystko po kolei, nie jadłam co prawda czekoladowego foundue ale jakoś nie mam wątpliwości jak smakuje.... te sery mniam!!!!!! nie wiedziałam, że kasztany są takie popularne w Szwajcarii... też uwielbiam... raclette - pycha... a na ten suflet czekoladowy zdradzisz przepis???
OdpowiedzUsuńHahah, przepraszam ;) Madzik, juz jesienia prawie na kazdym rogu wyrastaja male budki, kazda wyposazona w mega-patelnie i praza, praza, praza. Do tego w kazdym sklepie dostaniesz swieze kasztany na wage. Przepis na suflet:
UsuńSkladniki na 4 porcje:
100 gr gorzkiej czekolady
100 gr masla
150 gr cukru
50 gr maki
3 jajka
cukier waniliowy
Maslo z czekolada rozpuscic w kapieli wodnej, reszte zmiksowac na gladka mase. Dodac maslo i czekolade. Foremki (wyguglaj ramekin, nie wiem, jak sie po polsku nazywaja) natluscic resztka masla i wysypac cukrem. Zamrozic. Piekarnik nagrzac do 180 stopni (termoobieg) i piec okolo 15-20 minut. Smacznego! :)
dziękuję Kasiu!!! patrząc na składniki już widzę ilość tych kalorii oczyma wyobraźni, ale jak to mawiała moja znajoma o dobrym cieście - jak nie włożysz to nie wyjmiesz:) ahh, sobie upiekę:)) buziaki!!!
UsuńMadzik, zgadzam sie ze znajoma ;)
UsuńPhilipp kiedys spytal: a moze nastepnym razem nie dodasz do nich cukru? Jak nie dodam cukru, to nie zostanie zbyt wiele ;)
Ale sa grzechu warte!
Jejku co za przepis, już notuję!
UsuńDlaczego tak się nade mną znęcasz Kasik??? ;) Co ja Ci takiego zrobiłam!!!!! :D :D: :D
Czekolada tu, czekolada tam, czekolada... czekolada.... czekolada.... kurczę, wszędzie czekoladę widzę!
Kurcze, Zanetko, moge tylko powiedziec, ze to nic osobistego, nad Wami wszystkimi chcialam sie poznecac ;)
UsuńTo ja se chociaż jabłko zjem, bo ślinianki mi jak oszalałe pracują!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe, wyczerpująco i z jajem, Katarzyno!
Aż poczułam zapach raclettowy, a znam go, znam!
Teraz chyba pora na rozwinięcie tematu samych serów, co? :>
Nie pogardziłabym też przepisem na sprawdzone rosti!
Zjedz jablko, kochana, zjedz :))
UsuńDzieki za komplementy ;)
A ten zapach dobrze opisalam, prawda? ;)
O tak, bedzie trzeba napisac o serach, jak mi przypomnisz to sie kiedys zabiore :D
Sprawdzone rösti to klasyczne rösti, oto przepis:
Skladniki:
1 kg ziemniakow (najlepiej takich, co sie nie paciaja - niem. festkochend)
1 jajko
sol, pieprz
galka muszkatulowa
olej do smazenia
Ziemniaki obrac i zetrzec na tarce z duzymi oczkami. Wycisnac przez sciereczke, zeby odzdielic plyn od masy. Do masy dodac jajko i przyprawy i uformowac placek na natluszczonej patelni. Smazyc okolo 10 minut przy sredniej temperaturze, dol powinnien zbrazowiec (nie przykrywac). Przeprecic na druga strone i dosmazyc tez na zloto-brazowo.
Podawac same, z gulaszem albo z jajkiem sadzonym.
Fu, to jest oczywiscie wersja podstawowa (dzieciom podawana z musem jablkowym). Jesli chcesz, mozesz dodac boczku w kostke, ziol albo co Ci sie tam zamarzy ;)
UsuńNo właśnie ze zboczkiem zrobię!
UsuńA tak w ogóle, to:
Kasiu, oddaj fartucha!
;DDD
Nie oddam, bede Was pasc i pasc ;)
UsuńPodkradam przepis! Widzę, że Ty to niezła kuchara musisz być Kasik ;)
UsuńKradnij ;) Ja nie kuchara, tylko zarlok! A ze mi nikt nie zrobi, to sama sobie musze zrobic :P:P
UsuńGdy dowiedziałam się , że jestem alergiczką (na tysiące różnych rzeczy, w tym także mleko) najgorzej przyszło mi odmówić sobie sera. Od dziecka mogłabym go jadać bez niczego innego. Teraz gdy spoglądam na cudowne i różnorakie sery...mogę tylko obejść się smakiem.
OdpowiedzUsuńChętnie spróbowałabym kiedyś tą kasztanową zupę. Jestem pewna , że jest przepyszna:)
Cleo :(( A tych bez laktosy tez nie mozesz? Teraz troche sie tych produktow dla alergikow namnozylo, ale wyobrazam sobie, ze to nielatwe :(
UsuńKasztany sa super, zupa tez. Jesli masz do nich dojscie, napisze Ci przepis.
ups, ale ja robie bledy! laktozy oczywiscie, przez s to po niemiecku. "Dzieki Agatko za czujnosc;))
UsuńNo tez przeciez! Po postanowieniach noworocznych takie obrazki? Czy my chcemy sie wykonczyc psychicznie? ;-) Dobra, a calkiem serio - widzialam tu w swej okolicy pare razy kasztany jadalne (za horrendalne ceny) i zastanawialam sie, czy tylko je sie je pieczone. Zupa kasztanowa to inna bajka. Czy ty ja jadasz? Jaki to ma smak?
OdpowiedzUsuńTo specjalnie :P
UsuńJadam czasami :) Zwlaszcza jako dodatek do jakiegos nadzienia, pieczonej gesi na przyklad. One maja taka troche maczna konsystencje, zwlaszcza te prazone. Sa slodkawe, troche orzechowe, ale nie tak twarde jak inne orzechy. Warto przynajmniej sprobowac, nie potrzebujesz za duzo.
Posmakowalabym, jak babke kocham... ale na razie, jak wiesz ;-) moge tylko zapchac sie "truskawami"...
UsuńA nie duszonym pytonem? Kurcze, Ty to dobra jestes, w srodku zimy z truskawkami wyskakujesz! ;)
UsuńWidzialas na moim blogu, jaka plame dali z tymi pytonami? Tylko 50 sztuk uziemniono...
UsuńWidzialam, widzialam! To wszystko przez Was, bo poszliscie na truskawki zamiast na pytony :D
UsuńJakie pyszności! Uwielbiam ser, nawet śmierdzący i czekoladę, i kasztany!
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, ja tez :)) Chociaz niektorych serow naprawde nie moge wachac, odrzuca mnie i tyle ;)
UsuńOj, kusisz smakami, ale ja i tak ponad wszystko wolę czekoladę. ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, to akurat moge potwierdzic :)))
UsuńAle w tym watku tez znajdziesz cos dla siebie ;)
Swietnie ten temat kulinarny ugryzłaś :)
OdpowiedzUsuńOstatnio u znajomych testowaliśmy grill do raclette, a na deser czekoladowe fondue i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba ten pomysł na serwowanie posiłków.
Tą zupą kasztanową bardzo mnie zaciekawiłaś, chętnie bym ją skosztowała.
Pozdrawiam cieplutko
Kasia
Dziekuje Kasiu! (übrigens, piekne imie, takie klasyczne i w ogole ;))
UsuńTen sposob tez mi sie podoba, bo jedzenie z jednego gara jednak laczy ;)
A nie macie kasztanow w Austrii? To bys mogla sama ugotowac ;)
O tak jedzenie z jednego gara, talerza, jak dla mnie bomba :)
UsuńKasztany mamy, nawet te ciepłe sprzedawane na ulicy cieszą się dużo popularnością, ale o zupie jeszcze nie słyszałam.
To ja poproszę o przepis, jeśli można :)
Ja z tego robilam, ale wszystkie sa podobne:
Usuńhttp://www.chefkoch.de/rezepte/1843761298708313/Maronensuppe.html
Jako, ze Ty z Austrii to nawet nie tlumacze ;)
Tylko moja bez cynomonu, bo ja cynamonu ponad wszystko nienawidze!
Sery, sery, sery - kocham!!! Zachęciłaś mnie i sprawię sobie przyrząd do fondue :) Wszystko wygląda smakowicie, i te kasztany. Pyszności :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze zachecilam :)) Do fondue potrzebujesz wlasciwie tylko gruby gar, najlepiej wlasnie ceramiczny. Ja grzeje normalnie na kuchence i stawiam na stol, dlugo trzyma cieplo. No i te dluuugie widelce, na pewno maja jakas polska nazwe, ale jej nie znam ;)
UsuńSery!!!Najpyszniejsze i najzdrowsze na świecie (i czy najdroższe...?) W Austrii też są, ale te szwajcarskie...
OdpowiedzUsuńZakladajac, ze prawie wszystko jest tu najdrozsze na swiecie, zaryzykuje odpowiedz, ze sery tez :))
UsuńNo Kasik, mus chłodzi się w lodówce.... Jak będzie smakował tak jak wygląda to masz taakkkkkkkieeeeegggggooooooo buziaka =*
OdpowiedzUsuńPrzepis prosty i łatwy w wykonaniu, ale nie obyło by się bez wpadek - zapomniałam jak się robi kogel mogel!
Ale wybrnęłam z tej niezręcznej sytuacji...
Dzięki za ten przepis jeszcze raz, bo będę go pewnie bardzo często robić.
Jutro przymierzam się Flammkuchen =)
Trochę Szwajcarii w Danii =) hihihi
No patrz, zapomnialam Ci tu odpisac... ale z innych zrodel wiem, ze i suflet i flammkuchen wyszly przepyszne :)) ciesze sie! :))
UsuńWitaj Kasiu :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest niezwykle interesujący i bardzo precyzyjny. Ja od niedawna również prowadzę bloga dotyczącego życia w Szwajcarii, ponieważ od kilku miesięcy tu mieszkam. Chciałabym aby mój blog trafił do szerszego grona odbiorców, czy byłabyś tak uprzejma aby go polecić? Byłabym niezmiernie wdzięczna! Serdecznie Cie pozdrawiam i zabieram się za dalsze studiowanie Twoich wpisów :)
http://szwajcarsko.blogspot.ch/
Coz sie stalo z moim postem? :(
OdpowiedzUsuńByl i nie ma